To jest książka o wojnie. Wojnie, która wszędzie na świecie wyglądą podobnie w jej istocie. Wojnie, w której wybuchają granaty, serie z karabinu przeszywają ciała żołnierzy i przypadkowych ofiar, w której zapach prochu miesza się ze smrodem zwęglonych zwłok. Chauvel jest fotografem, który uwiecznia to wszystko na kliszy, co również opisuje w swojej książce.
Choć nazwy rozdziałów nawiązują do różnych konfliktów zbrojnych na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat (oprócz Afryki, jest między innymi Wietnam, Afganistan i Czeczenia), można by je dowolnie zamieniać, bez wpływu na przekaz. Treścią jest bowiem akcja na pierwszym froncie, krew wszędzie na świecie ma taki sam kolor. Za mało jest moim zdaniem tła, zarówno historycznego, jak i zwykłego człowieka. Za dużo natomiast cudem unikniętych śmierci autora.
Schyłek PRL'u, brygada serwisantów wyrusza na placówkę do Angoli, gdzie przez rok mają prowadzić stację serwisową polskich samochodów ciężarowych marki Star. Ciekawi mechaniki dowiedzą się, że remonty ciężarówek dzielą się na naprawy średnie, główne oraz remonty kapitalne. Właściciele Star'ów dowiedzą się, które panewki, uszczelki i pompy najczęściej ulegają awarii. Ciekawi Afryki dowiedzą się, że w Angoli jest gorąco, trwa wojna, zobaczą zdjęcia różowych panów na tle palmy, kaktusa, w towarzystwie Murzynki.
Nie wiem, dla kogo jest adresowana ta książka. Być może pracownikom fabryki Star, którzy z nostalgią wspomną stare czasy.