Dinka to najliczniejsza grupa ludności zamieszkująca Sudan Południowy. Jacob J. Akol, z urodzenia Dinka, zebrał bajki i legendy, które słyszał w latach młodości, przekazywane w tej postaci z pokolenia na pokolenie. Książka zawiera kilkanaście bajek, opowiadających między innymi o tym, skąd Dinka mają bydło, opisujących historie, w których zacierają się granice pomiędzy światem zwierzą i ludzi, światem żywych i zmarłych. Zaskakująco, legendy Dinka przypominają podania ludowe z innych części Afryki (np. te przytoczone w „Opowieściach ludu Hausa” Niny Pawlak). Być może Afryka posiada wspólny korzeń, z którego wyrosły wierzenia wielu ludów, w różnych częściach kontynentu.
Przeciętny czytelnik może nie dostrzec wartości tego opracowania. Nie jest to jednak pozycja adresowana do przeciętnego odbiorcy.
Zwięzła monografia Sudanu została wydana w 1965 roku. Trudno więc polecić tą książkę komuś, kto chciałby poznać Sudan, gdyż dzisiaj wygląda on inaczej. Tabelki z pogłowiem zwierząt domowych i podziałami ludności mogą zainteresować raczej archeologa, ale już dane geograficzne są interesujące. Pierwsza część książki, przedstawiająca geografię Sudanu, jest właśnie najciekawsza. Nie tylko dlatego, że się nie zdezaktualizowała, lecz również dlatego, że jest solidnie i ciekawie napisana. Zarys geograficzny jest chyba najlepiej podaną tego typu informacją ze wszystkich książek o Sudanie, z jakimi miałem do czynienia.
Dalsze rozdziały „Sudanu” są słabsze. Ich lektura może jednak dostarczyć kilku ciekawostek, jak choćby taka, że Sudan w latach 60-tych planował budowę linii kolejowej z Wau do Dżuby. Książkę wzbogacają fotografie, niektóre bardzo ciekawe, niezbyt jednak dobrej jakości.
Podsumowując, książka była dużo lepsza - ponad pół wieku temu.
Stanisław Wujastyk latał dla Sudan Airways w latach 60-tych ubiegłego stulecia. Nie pilotował jednak dużych samolotów, latał małymi maszynami realizując przeróżne zlecenia i misje. Poza lataniem, kolekcjonował dźwięki - odgłosy przyrody, brzmienia lokalnych instrumentów, śpiew - nagrywając je na taśmę magnetofonową.
Pierwszą część książki Wujastyk poświęca opisom przygód związanych z tym właśnie zainteresowaniem, przeplatając je perypetiami lotniczymi i innymi obserwacjami. W drugiej części „Nieba nad Sudanem” rejestrowanie dźwięków schodzi na drugi plan. Autor opisuje w niej przygody związane z lataniem w odległe zakamarki Sudanu, próbuje w zwięzły sposób przedstawić problemy tego kraju z tamtych lat. Książkę czyta się przyjemnie, choć brakuje w niej nieco jakiejś jednej nici, wiążącej z sobą poszczególne rozdziały. Jest to bardziej zbiór opowiadań, które łączy postać autora, niż jedna całość.
Alan Moorehead podjął się zadania napisania historii odkryć i podbojów ziem położonych nad najdłuższą rzeką świata - Nilem. Jest to historia eksploracji widziana oczami cywilizacji zachodniej, począwszy od pierwszych przekazów na temat tej rzeki aż po czasy, w których wszystkie zagadki Nilu zostały rozwiązane, czyli mniej więcej do roku 1900.
Z dużym polotem i znajomością tematu, Alan Moorehead przedstawia nam historię Nilu poprzez sylwetki kolejnych odkrywców i ludzi, którzy przyczynili się do europejskiej penetracji od Delty Nilu po źródła Nilu Białego w Ugandzie i Nilu Błękitnego w Etiopii. Wśród opisanych postaci są między innymi Napoleon Bonaparte, James Bruce, John Speke, Henry Morton Stanley, Mahdi, Charles Gordon i inni. Każdej z nich towarzyszy barwny opis wypraw, eksploracji i przygód. Książka jest znakomitym źródłem wiedzy na temat tej rzeki, choć trzeba zaznaczyć, że informacje ściśle geologiczne, związane z hydrologią Nilu są w książce potraktowane raczej skromnie.
„Nad Nilem Białym i Błękitnym” pomimo przytłaczającej objętości (książka liczy ponad sześćset stron) czyta się bardzo dobrze, niczym porywającą powieść przygodową. Lekturę urozmaicają dobrze dobrane ilustracje. Książka ta, to solidna porcja fachowej literatury, którą polecam każdemu, kto choć trochę interesuje się historią regionu najdłuższej rzeki świata.
Dariusz Rosiak, dziennikarz radiowej Trójki, przez pięć tygodni 2008 roku podróżował po Afryce w ramach projektu „Trójka przekracza granice”. Książka jest jednym z owoców tej podróży. Krótki tekst z tyłu okładki zachęca do poznania Afryki z dala od wydeptanych przez podróżników ścieżek, Afryki nie przystającej do nieprzychylnego wizerunku wykreowanego przez media. Czyżby więc byłaby to jedna z nielicznych książek nie epatująca grozą i przybliżającą Afrykę czytelnikowi taką, jak jest?
„Żar” w trzynastu odsłonach (każdy rozdział dotyczy innego kraju Afryki) przedstawia Afrykę poprzez spotkanie z człowiekiem, obserwacje i teksty oparte na innych źródłach. Informacje te są nieco zdawkowe, ubrane w formę krótkich, najwyżej kilkustronicowych tekstów. „Żar” to kolaż reportażu, wywiadu i felietonu.
Książkę czyta się świetnie. Niestety autorowi nie udało się uciec od powszechnie panującej barwy książek o tej tematyce - wbrew informacjom z okładki, Afryka przedstawiana przez Rosiaka jest raczej miejscem ponurym, tragicznym i bez przyszłości. W kilku miejscach autor wpadł również w pułapkę mitów, powielając powszechne, choć moim zdaniem nieprawdziwe poglądy (np. na stronie 194 przytacza taką opinię: „W Afryce nigdy nie należy okazywać gniewu ani zniecierpliwienia, bo takie zachowanie to najpewniejsza droga do utraty szacunku”).
Niezła książka, po której przeczytaniu warto się zastanowić, czy w istocie Afryka taka nie jest.