Muzungu oznacza w języku ludów suahili „biały człowiek”. Każdy kto był w Afryce Wschodniej - Kenii, Ugandzie czy Tanzanii pamięta zapewne dobrze to słowo, wiele razy słyszane od spotkanych przypadkowo ludzi, zwłaszcza dzieci. Daniel Topolski, autor książki jest właśnie takim "białym człowiekiem".
Swoją przygodę rozpoczyna w latach 70-tych w Egipcie, skąd wzdłuż Nilu, przez Sudan Południowy i Tanzanię dociera do Wodospadów Wiktorii w Zambii. Jak sam pisze we wstępie: „w ciągu sześciu miesięcy podróży po Afryce zaledwie osiem czy dziewięć razy płaciłem za nocleg. Zazwyczaj spałem wtedy za barem, w najtańszych pokojach domów publicznych. Poza tym, chcąc nie chcąc, sypiałem na podłogach, matach, pod strzechą chat najbiedniejszych, a zarazem najbardziej szczodrych mieszkańców Afryki - ludzi ze wsi”. Nawet jeśli Topolski czasami nieco przesadza w koloryzowaniu przygód (co bywalec kilku opisywanych przez niego miejsc rozpozna od razu) można mu to wybaczyć, ponieważ relacja, którą nam pozostawił, jest wspaniałym opisem afrykańskich realiów i doświadczeń zebranych podczas drogi przed siebie w rytmie szumu sawanny i tropikalnego deszczu.
Na początku lat 90-tych, konflikt w Sudanie Południowym wkroczył w nową fazę. Do wojny opierającego się szariatowi Południa z arabską Północą doszedł konflikt wewnątrz Ludowej Armii Wyzwolenia Sudanu - SPLA. O władzę wewnątrz tego rebelianckiego względem Chartumu ugrupowania walczył dążący do secesji Południa Riek Machar oraz John Garang, bezkompromisowy założyciel ruchu wyzwoleńczego, dla którego jedyną drogą ku zwycięstwu było wprowadzenie demokratycznych, świeckich rządów w całym kraju, od Egiptu po Ugandę. W samym środku tej konfrontacji znalazła się Emma McCune, pracownica brytyjskich organizacji humanitarnych, która tuż przed rozłamem i wynikłą z niego wojną domową poślubiła Rieka Machara. Jej wpływ na bieg wydarzeń nie jest do końca znany, niektórzy jednak twierdzą, że był duży, cały konflikt chrzcząc jej imieniem - „Wojna Emmy”.
Nie jest to jednak książka o Emmie, choć jej losy stanowią jej kanwę. Poprzez pryzmat Emmy, Deborah Scroggins opisuje historię sudańskiej wojny oraz wpływ organizacji humanitarnych na tworzenie konfliktów. Ich interesowność oraz bezsilność w obliczu globalnej polityki, w której ropa naftowa jest ważniejsza od tysięcy głodujących na śmierć ludzi stawia znak zapytania nad tym, co my, ludzie Zachodu robimy i możemy zrobić dla Afryki.
Autor postanowił przejechać wzdłuż całej długości Nilu - od Rashid w Egipcie do jeziora Wiktorii w Ugandzie, gdzie rzeka zaczyna swój bieg. Podróż ma miejsce gdzieś pod koniec lat 80-tych, gdy na południu Sudanu było już niespokojnie, co pokrzyżowało autorowi plany - z Chartum do Juby musiał polecieć samolotem. Dopiął jednak swego i przez wtedy niebezpieczną Ugandę dotarł do Jinja - u źródeł Nilu.
Stewart dosyć trafnie opisuje otaczający go świat, wtrącając czasem fragmenty nawiązujące do historii danego kraju (tak jak w prawie każdej innej książce o Afryce). Miejscami jednak, jego "bohaterskie" wyczyny wydają się mocno przekoloryzowane i miałem wrażenie, że czytelnik częstowany jest porcją kitu. Ktoś, kto nigdy sam nie poznał smaku przygody przyjmie to jednak bez uwag.
Podsumowując, można by zamieścić zdjęcie z drugiej strony okładki książki. Na zdjęciu zrobionym gdzieś w tanim hoteliku w Sudanie, autor w śnieżnobiałej dżalabiji. Wszystko z pozoru tylko na dżalabiji widać wyraźne, regularne ślady złożenia w kostkę.
Zbiór siedmiu reportaży korespondenta Washington Post. Autor nie zostawia suchej nitki na polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych Ameryki, oskarżając je o wspieranie dyktatur i ochronę swoich interesów ekonomicznych. Nie jest to jednak książka nudna, gdyż polityka wpleciona jest w prawdziwe, fascynujące historie.
Najpierw płyniemy wraz z autorem barką z Kisangani do Kinszasy, potem poznajemy jak więzi rodzinne opróżniają kieszenie pewnego Ghanijczyka. Poznajemy historię Dinka z południowego Sudanu, który zrobił karierę jako najwyższy gracz NBA. W Kenii dowiadujemy się jak Norwedzy utopili miliony dolarów próbując uczyć Turkana łowić ryby. Jest też próba nakreślenia sylwetki typowego afrykańskiego dyktatora oraz analiza sukcesu Nigerii.
Podsumowując: dobry wstęp do współczesnej historii Afryki.