Książki o Afryce

Ranking: ★★★★ rewelacja   ★★★ dobra   ★★ przeciętna   szkoda czasu

Mauretania

książek: 4, strona 1 z 1

Pustynna miłość

(Mauretania, Mali, Niger, Czad, Sudan, Egipt)
Ranking: ★★★
Autor: Asher Michael
Język: polski

OkładkaPrzez Afrykę podróżowano już na wiele sposobów i trudno dzisiaj trafić na ślad czegoś odkrywczego (nie uwzględniam tutaj podróży typu „hulajnogą przez Afrykę”). Raz na jakiś czas z morza banału wyłania się coś rzeczywiście wyjątkowego. Podróż na wielbłądach przez całą Saharę z zachodu na wschód jest takim wyjątkiem.
Michael Asher obycie z wielbłądami i życiem nomady zdobywał w Sudanie. Tutaj zrodziła się jego fascynacja pustynią, tutaj powstał pomysł podróży i tutaj spotkał kobietę, z którą wybrał się w tą podróż.
Wyprawa rozpoczyna się w roku 1986 w Mauretanii. Szlak przez Saharę wiedzie przez Szinkit (Chinguetti), Timbuktu, Agadez, Bilmę, Nguigmi, Ati, Al-Faszir, Dongolę by po dwustu siedemdziesięciu jeden dniach zakończyć się w Asuanie. Książka opisuje tą podróż - żmudne pokonywanie kolejnych etapów, różne oblicza pustyni, zwyczaje zamieszkujących ją ludzi, sylwetki przewodników oraz walkę z samym sobą.
Autor wyraźnie idealizuje pustynne życie a wybrany przez niego sposób podróżowania uważa za jedynie właściwy. Monopol sposobu podróży nieco drażni. Po lekturze fragmentów „Pustynnej miłości”, w których autor opisuje spotkania z innymi turystami, można dojść do wniosku, że jego zdaniem lepiej siedzieć w domu i oglądać telewizor, niż pojechać na wycieczkę inną niż pieszą. Moim zdaniem Asher dopuścił się grzechu zarozumiałości.
Delikatny przytyk należy się również polskiemu tłumaczeniu książki, autorstwa Joanny Pierzchały. O ile nazwa Szinkit jest poprawna (choć wielbłąda z rzędem temu, kto zgadnie za pierwszym razem, jakie to miasto) to już ukijja i Mejk moim zdaniem takie nie są - ukijja to nazwa waluty Mauretanii a Mejk jest spolszczeniem angielskiego imienia Mike.
Zawiłości językowe ani zadarty do góry nos autora nie przeszkadzają jednak zbytnio w lekturze. To dobra, nietuzinkowa książka o pustyni.


Mauretania

(Mauretania)
Ranking: ★★★
Autor: Kowalska-Lewicka Anna
Język: polski

OkładkaMuszę przyznać, że po „Mauretanię” sięgnąłem z uprzedzeniem. Zbyt wiele przeczytałem książek napisanych w latach siedemdziesiątych, które okazały się słabe, powierzchowne, bądź po prostu nudne. Książka Anny Kowalskiej-Lewickiej jest inna. Jest po prostu dobra.
Autorka, wraz z mężem, wyrusza samochodem terenowym z Dakaru w roku 1968. Celem podróży jest Nawakszut i oazy Adraru na północy. Trzeba tutaj zaznaczyć, że w ówczesnej Mauretanii nie było dróg asfaltowych a cały kraj zamieszkiwało trochę ponad milion ludzi. Szybko się okazuje, że sama podróż nie jest głównym tematem książki. To, czym moim zdaniem autorka zasłużyła sobie na uznanie, jest świetny opis klas i stosunków społecznych, które częściowo przeszły już do historii. Dobrym przykładek jest na przykład klasa rybaków morskich Imragen, których wtedy było zaledwie kilkaset, a których dzisiaj zapewne już nie ma. Opis społeczeństwa uzupełniają informacje o historii tej części Afryki, jej przyrodzie i gospodarce Mauretanii. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto do Mauretanii się wybiera.


Ta przeklęta susza

(Etiopia, Czad, Niger, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Senegal)
Ranking: ★★
Autor: Budrewicz Olgierd
Język: polski

OkładkaW ciągu niespełna trzech miesięcy przemierzyłem pas głodu i śmierci - od Etiopii przez Czad, Niger, Górną Woltę, Mali do Senegalu” - informacja z obwoluty wydanej w 1977 roku książki zdaje się przeczyć powszechnym obecnie opiniom, że ostatnimi czasy śmierć i cudze nieszczęście jest najlepszym produktem mediów (w treści książki autorowi wymknęło się stwierdzenie, w którym utyskuje na deszcz, podczas gdy on przyjechał oglądać suszę). Widać stan ten trwa już od dłuższego czasu.
Wróćmy jednak do książki. „Ta przeklęta susza” traktuje o suszy, a jakże. Czytając ją trzeba jednak pamiętać, że ówczesny pogląd na ten temat pełen był gotowych rad „z zewnątrz”, wspartych wiarą w osiągnięcia techniki i w bezinteresowną pomoc krajów lepiej rozwiniętych. Źródeł kataklizmu i recept na przyszłość Budrewicz szuka więc tylko na zewnątrz, rozmawiając na ten temat głównie z białymi pracownikami organizacji humanitarnych lub wysoko postawionymi przedstawicielami władz lokalnych. Problem pokazany jest z perspektywy okna samochodu, powierzchownie. Nawet więcej, z samolotu - przez Afrykę, ze wschodu na zachód, z Addis Abeby do Dakaru, autor podróżuje głównie tym środkiem transportu. Nawet z Wagadugu do Bamako czy z Nawakszut do Dakaru Budrewicz przemieszcza się samolotem.
Podsumowując, solidne europejskie buty i szczypta tragedii to przepis, według którego powstała ta książka.


On Foot Through Africa

(Republika Południowej Afryki, Botswana, Zambia, Demokratyczna Republika Kongo, Republika Środkowoafrykańska, Kamerun, Nigeria, Niger, Burkina Faso, Mali, Senegal, Mauretania, Maroko)
Ranking: ★★★
Autor: Campbell Ffyona
Język: angielski

OkładkaPodszedłem do tej książki sceptycznie. Przejście Afryki z południa na północ celem znalezienia się w Księdze Rekordów Guinness'a nie zapowiadało dużo więcej ponad sportowy wyczyn, kolejne wykorzystanie Afryki do osiągania swoich celów. Początek lektury zdawał się to potwierdzać. Okazało się, że autorka będzie szła przez kontynent w szortach i tenisówkach, wspierana przez jadący cały czas obok niej samochód (wynajęcie Land Rovera z dwoma kierowcami na rok kosztowało ją 25 tysięcy funtów). Im dalej jednak od pierwszej strony, tym bardziej miejsce wyczynu zajmowało doświadczenie Afryki i walka z przeciwnościami losu.
Ffyona Campbell wyruszyła z Kapsztadu w kwietniu 1991 roku. Kierując się na północ, poprzez Botswanę i Zambię wkroczyła do Konga, które właśnie ogarniał chaos związany z buntem żołnierzy Mobutu, co zmusiło ją do ewakuacji. Do Kisangani, gdzie poprzednio skończyła, wróciła po trzech miesiącach, by kontynuować przez Republikę Środkowoafrykańską i Afrykę Zachodnią do marokańskiego Tangieru. 16 088 km od punktu wyjścia. Przejście Afryki na piechotę, odliczając dwie przerwy na ewakuację, zajęło jej półtorej roku.
On Foot Through Africa nie jest dziennikiem podróży. Choć rozdziały opatrzone są datami jest to raczej zapis doświadczenia drogi. Drogi, za której przejście bardziej od pobicia rekordu należy się szacunek. Czapki z głów.

© Janusz Tichoniuk 2001-2024