Rebelianci Seleka zaatakowali kilka wiosek w centrum Republiki Środkowoafrykańskiej, około 300 km na północ od Bangui przy drodze RR11.
Francuscy żołnierze strzegący wątłego pokoju w Republice Środkowoafrykańskiej starli się z rebeliantami Seleka w Bambari. Do wymiany ognia doszło również w okolicy PK5 w Bangui.
Władze republiki wprowadziły zakaz komunikowania się za pomocą wiadomości tekstowych SMS. Ma to pomóc w ustabilizowaniu bezpieczeństwa. Dwa dni wcześniej odbyła się w stolicy gwałtowna demonstracja, do której jej organizatorzy zachęcali rozsyłając wiadomości tekstowe.
Ponad sto osób zginęło w walkach byłych członków rebelianckiego ugrupowania Seleka z lokalną społecznością Fulani przy granicy z Czadem, w regionie miast Paoua i Markounda.
Bangui jest sceną brutalnych linczów na muzułmanach, którzy mordowani są w biały dzień. Jest to reakcja na brutalne rządy muzułmańskich rebeliantów Seleka, którzy przez 10 miesięcy sprawowania władzy dopuszcali się podobnych czynów. Poza stolicą, wyrównywanie porachunków wzdłuż podziałów religijnych dotknęło całą północno-zachodnią część kraju. Do poważnych incydentów doszło między innymi w Boda i Sibut.
Michel Djotodia ustąpił ze stanowiska prezydenta i wyjechał do Beninu. Stanowisko głowy państwa objęła tymczasowo Catherine Samba-Panza.
W dzień po walkach w stolicy, w których zginęło co najmniej 300 osób, francuscy żołnierze rozpoczęli patrolowanie ulic Bangui i Bossangoa. Władzę w stolicy próbowały przejąć chrześcijańskie milicje, wspierające wypędzonego prezydenta Francois Bozize.
W całym kraju wprowadzono godzinę policyjną - od 22:00 do 5:00.