Informacje praktyczne
Wizy, ambasady i pozwolenia
Dojazd i samoloty
Zdrowie
Przewodniki, mapy, GPS
Pieniądze
Zagrożenia
Język
Internet i telefon
Komunikacja
Hotele
Jedzenie i Zakupy
Indeks miejsc: Chukudum Dżuba Imehejek Kapoeta Lafon Lauru Lohotok Nagishot Torit
Wprowadzenie
Informacje pochodzą ze stycznia 2013 roku.
- Termin: 21 grudzień - 7 styczeń (18 dni)
- Budżet: 1 600 euro na osobę (bilet lotniczy 914, wizy 112, cała reszta 574 euro)
- Ilość uczestników: 4 (podziękowania dla Izy, Agi oraz przede wszystkim Kuby - również za korektę merytoryczną)
Potencjał turystyczny Sudanu Południowego jest ogromny. Mozaika etniczna, dzika przyroda, bagna Sudd przyciągają poszukiwaczy przygód. Atrakcje te są jednak bardzo trudno dostępne. W Sudanie Południowym wszystko jest wyzwaniem - bezpieczeństwo, biurokracja, koszty i komunikacja to tylko niektóre z nich. Gdy im jednak sprostać, podróż do Sudanu Południowego będzie gwarantowaną przygodą.
Sudan Południowy odłączył się oficjalnie od Sudanu w 2011 roku. W telegraficznym skrócie, było to oddzielenie się chrześcijańskiego południa od islamskiej północy. Podział ten, był zresztą przyczyną konfliktu, który trawił ten kraj niemal bez przerwy od uzyskania przez Sudan niepodległości w 1956 roku.
Sudan Południowy jest około dwóch razy większy od Polski. W linii prostej, od granicy z Sudanem na północy, do Ugandy na południu jest 700 km. Równoleżnikowo, pomiędzy granicami z Republiką Środkowoafrykańską i Etiopią jest około 800 km. Dystansów tych nie należy używać do miary długości podróży - by pokonać wspomniane odległości potrzeba wielu dni, a nawet tygodni.
Obszar kraju stanowi płytka, otoczona wyżynami i górami niecka, przez którą płynie Nil Biały. W jej środku Nil rozlewa się, tworząc bagna Sudd. Najwyższe góry, Imatong, znajdują się na południowej granicy z Ugandą. Najwyższy ich szczyt - Kinyeti - wznosi się na wysokość 3187 m n.p.m.
Od kwietnia do października, gdy w Polsce obowiązuje czas letni, czas w Sudanie Południowym jest przesunięty w stosunku do Polski o jedną godzinę do przodu - gdy w stolicy Sudanu Południowego - Dżubie jest 12:00, w Polsce jest dopiero 11:00. Od listopada do marca różnica ta wynosi dwie godziny (gdy w Sudanie Południowym jest 12:00, w Polsce jest dopiero 10:00).
Sudan Południowy leży w tej samej strefie czasowej co Sudan, Etiopia, Kenia i Uganda. Wjeżdżając do Republiki Środkowoafrykańskiej trzeba przestawić zegarek o jedną godzinę do tyłu. Wjeżdżając do Demokratycznej Republiki Konga zegarek trzeba przestawić o dwie godziny do tyłu.
Szczegółowe informacje o strefach czasowych w Afryce zawarłem na mapie stref czasowych Afryki.
Dzień w Sudanie Południowym średnio trwa około trzynaście godzin. Ze względu na niedużą odległość od równika, długość dnia nie zmienia się znacząco w ciągu roku. W Dżubie zaczyna świtać około 6:30, ciemności zapadają po 19-tej.
Pogoda
Klimat Sudanu Południowego definiują ruchy tropikalnej strefy konwergencji, czyli równoleżnikowego pasa atmosfery nad kulą ziemską, nad którym słońce jest akurat w zenicie. Słońce podgrzewając masy powietrza unosi je do góry, zasysając jednocześnie powietrze po obu stronach: z północy zasysane jest suche powietrze znad Sahary, z południa wilgotne, które oddaje wilgoć w postaci deszczu.
Efektem powyższych zjawisk jest długa pora deszczowa, która w Sudanie Południowym trwa mniej więcej od maja do końca października. Od listopada do marca, gdy słońce ogrzewa południową półkulę, jest pora sucha. Wysoka temperatura powyżej 30°C jest niemal gwarantowana, tylko podczas pory deszczowej może spaść w okolice 20°C. Na północy, przy granicy z Sudanem, temperatury mogą być jeszcze wyższe.
Kiedy jechać?
Ze względu na porę deszczową, podczas której wiele dróg jest nieprzejezdnych, najlepszą porą na podróż do Sudanu Południowego jest polska zima - od grudnia do marca. W porze suchej są też największe szanse na zobaczenie zwierząt.
Wizy, ambasady i pozwolenia
Przekraczając granice lądowe Sudanu Południowego wizy dostępne są na granicach. Przylatując do Dżuby wiza jest jednak potrzebna.
Wymagania wizowe mogą ulec zmianie, aktualne informacje można uzyskać kontaktując się z Pro South Sudan - firma załatwia również promesy wizowe, z którymi można otrzymać wizę na lotnisku w Dżubie.
Wiza Sudanu Południowego w Polsce
W Polsce nie ma ambasady Sudanu Południowego. W Europie przedstawicielstwa dyplomatyczne znajdują się w Berlinie, Brukseli, Londynie, Paryżu, Oslo, Genewie i Moskwie. Aktualną listę ambasad Sudanu Południowego można znaleźć na stronie Ambasady Sudanu Południowego w Waszyngtonie.
Do uzyskania wizy turystycznej potrzebne są następujące dokumenty (wymagania w poszczególnych ambasadach mogą się nieco różnić):
- wypełniony wniosek wizowy
- dwa zdjęcia paszportowe
- paszport - ważny co najmniej 6 miesięcy i z trzema wolnymi stronami na wizy
- kopia strony paszportu z danymi osobowymi
- oryginał i kopia zaświadczenia szczepienia przeciwko żółtej febrze
- rezerwacja biletu lotniczego w dwie strony
- rezerwacja hotelu
- zaświadczenie o posiadanych środkach na podróż (wyciąg z banku z ostatnich trzech miesięcy z kwotą nie mniejszą niż 3 000 euro, zaproszenie od sponsora z Sudanu lub zaświadczenie o zatrudnieniu)
- dowód przelewu opłaty wizowej na konto ambasady
Opłata za wizę wynosi od 40 (w Londynie) do 100 euro, które najczęściej trzeba zapłacić przelewem - czasem z góry a czasami dopiero po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku. Na decyzję o przyznaniu wizy trzeba czekać maksymalnie dwa tygodnie.
W Europie wydawane są tylko wizy turystyczne jednokrotne, ważne na maksymalnie 30 dni pobytu w Sudanie Południowym.
Wiza po drodze
Wizy Sudanu Południowego można kupić bez zbędnych formalności na wszystkich przejściach granicznych z Ugandą (prawdopodobnie również z Kenią). Koszt - 100 dolarów.
Poza Republiką Środkowoafrykańską, Sudan Południowy posiada ambasady we wszystkich krajach ościennych. Wizę najłatwiej jest zdobyć w Kampali (Uganda), gdzie wizy wydawane są w przeciągu dwóch-trzech dni za 100 dolarów, jedno zdjęcie, dowód posiadania środków na utrzymanie (wystarczy karta kredytowa). Podobnie jest w Addis Abebie (Etiopia) i Nairobi (Kenia), gdzie może też być potrzebny list polecający z miejscowej polskiej placówki dyplomatycznej.
Pozostałe afrykańskie ambasady Sudanu Południowego można znaleźć w Abudży (Nigeria), Asmarze (Erytrea), Chartumie (Sudan), Harare (Zimbabwe), Kairze (Egipt), Kinszasie (Demokratyczna Republika Konga) i Pretorii (RPA).
Rejestracja
Posiadanie wizy to nie wszystko. Do pełnego zadowolenia urzędników potrzebna jest również pieczątka rejestracyjna z biura imigracyjnego, którą należy zdobyć w przeciągu 72 godzin od przyjazdu. W Dżubie rejestracja kosztuje 170 funtów (100 i 70 funtów, płacone w dwóch okienkach). Do rejestracji potrzebne jest jedno zdjęcie i wypełniony formularz. Cały proces trwa około pół godziny. Brak pieczątki rejestracyjnej w paszporcie wiąże się z problemami podczas kontroli drogowych (i innych) oraz przy wyjeździe z Sudanu Południowego.
Pozwolenia
- Pozwolenie na podróż
Wyjazd poza Dżubę, a zwłaszcza poza Ekwatorię Środkową, wymaga specjalnego pozwolenia, które w przypadku wyjazdu turystycznego załatwia się w Ministerstwie Turystyki. Pozwolenie takie można również załatwić w stolicy stanu, po którym zamierza się podróżować. Brak pozwolenia może skutkować zawróceniem z drogi na punkcie kontrolnym lub nieprzychylnością lokalnych władz. Odwiedzając mniejsze miejscowości przyjezdni mają niepisany obowiązek złożenia kurtuazyjnej wizyty lokalnym władzom - bez ich aprobaty pobyt na prowincji może skończyć się aresztem.
Oficjalny cennik za wydanie pozwolenia istnieje tylko w głowach urzędników. W Torit jest to 100 dolarów za każde zwiedzane miejsce od osoby (chcąc odwiedzić np. pięć wiosek, będzie to 500 dolarów od osoby). Stawki są elastyczne, nam udało się uzyskać 50% zniżkę. Wraz z pozwoleniem otrzymuje się przewodnika i jednego lub dwóch uzbrojonych żołnierzy, którzy będą towarzyszyć nam przez całą podróż (sami zapewniając sobie wikt i opierunek). - Pozwolenie fotograficzne
Używanie aparatu fotograficznego wymaga kolejnego pozwolenia, wydawanego przez Ministerstwo Informacji. Jego brak może prowadzić do aresztowania, co zdarza się nawet w Dżubie. Opisane wcześniej pozwolenie na podróż zwalnia z konieczności uzyskania dodatkowego pozwolenia fotograficznego.
Wizy państw sąsiednich
Wizy Ugandy i Kenii dostępne są na granicach. Wiza Ugandy kosztuje 50 dolarów i jest ważna przez trzy miesiące (wiza jednokrotna). Wiza kenijska kosztuje 50 dolarów i jest ważna również przez trzy miesiące (dostępne są również trzydniowe wizy tranzytowe za 20 dolarów).
Z pozostałych sąsiadów Sudanu Południowego, ambasady w Dżubie posiada na pewno Etiopia, północny Sudan i Demokratyczna Republika Konga. Niestety nie posiadam informacji na temat możliwości uzyskania tutaj wiz tych krajów.
Polska ambasada w Sudanie Południowym
Polska nie posiada przedstawicielstwa dyplomatycznego w Sudanie Południowym, który podlega terytorialnie placówce w Etiopii.
Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Etiopii mieści się w Addis Abebie, Tel. dyżurny +251 911 523 989, www.addisabeba.msz.gov.pl
W razie konieczności, Polacy mogą skorzystać z dobrodziejstwa członkostwa w Unii Europejskiej i skorzystać z dowolnej ambasady innego państwa Unii w Dżubie. Warto wiedzieć, że ambasady unijne nie mają prawa odmówić pomocy obywatelowi innego państwa członkowskiego.
Dojazd i samoloty
Poza samolotem do Dżuby, do Sudanu Południowego najłatwiej jest dostać się od strony Ugandy i Kenii.
Samolotem
Większość samolotów ląduje w Dżubie (kod IATA: JUB). Drugie lotnisko międzynarodowe znajduje się w Malakal (kod IATA: MAK) na północy kraju, dokąd lata Ethiopian z Addis Abeby i Sudan Airways z Chartumu.
Z Europy, najtańsze połączenia do Dżuby oferuje Egyptair, koszt biletu w dwie strony to wydatek od 600 do 1 000 euro.
Ceny biletów lotniczych ulegają ciągłym zmianom. Ponieważ bilet lotniczy stanowi największy pojedynczy koszt w budżecie wyprawy warto poświęcić trochę czasu na znalezienie najkorzystniejszej oferty. Sposób, w jaki szukam tanich biletów lotniczych do Afryki opisałem na stronie Bilety lotnicze.
Droga lądowa
Tylko droga z Ugandy jest pewna. Również od strony Kenii da się wjechać, choć potrwa to o wiele dłużej. Dojazd z pozostałych stron jest również możliwy (nie słyszałem tylko, by ktoś poza miejscowymi przekroczył granicę od strony Demokratycznej Republiki Konga), ale bez swojego środka transportu może to zająć kilka tygodni.
- Z Ugandy
Granicę z Sudanem Południowym można przekroczyć legalnie w wielu miejscach (również otrzymać tam wizy). Główny szlak wiedzie z Gulu na północ - droga ta jest głównym szlakiem komunikacyjnym i zaopatrzeniowym Sudanu Południowego. Odcinek od granicy w Nimule do Dżuby został niedawno pokryty asfaltem. Pozostały, ponad stukilometrowy odcinek kiepskiej drogi na północ od Gulu w Ugandzie, ma być ukończony do 2014 roku.
Z Kampali w Ugandzie, do Dżuby można dojechać bezpośrednim autobusem w przeciągu 16 godzin. - Z Kenii
Przed laty, droga z Kenii przez Lokichogio była głównym szlakiem zaopatrywana Sudanu Południowego w pomoc humanitarną. Dzisiaj poruszają się nią nieliczne ciężarówki i minibusy. Przejazd z Nairobi do Dżuby komunikacją publiczną może zająć ponad tydzień, z możliwymi przesiadkami w Eldoret, Lodwar, Lokichogio, Kapoeta i Torit. Droga w większości jest złej jakości, w porze deszczowej może być nieprzejezdna. Największym problemem jest jednak niestabilna sytuacja w rejonie Turkana na północy Kenii. - Z Sudanu
Granica pomiędzy oboma Sudanami jest zamykana i otwierana z częstotliwością strzału karabinu maszynowego. Gdy jest otwarta, korzystają z tego najczęściej powracający z północy uchodźcy. Główna droga prowadzi z Kosti do Malakal. Bardziej na zachód, kolej wąskotorowa łączy Babanusa z Wau. - Z Etiopii
Patrząc na mapę, drogi z Etiopii do Sudanu Południowego przecinają granicę w kilku miejscach. Główna z nich, z Gambela do Malakal wiedzie przez tereny objęte konfliktem. W praktyce, by dotrzeć z Etiopii do Dżuby trzeba przemierzyć okolice Trójkąta Ilemi (tereny sporne pomiędzy Sudanem Południowym i Kenią). Ponoć da się tamtędy przejechać samochodem, ale jest to informacja z drugiej ręki. Trasę tą pokonują w porze suchej nieliczne ciężarówki (informacja od właściciela etiopskiej restauracji w Kapoeta). Przekroczenie tej granicy od strony Etiopii wymaga odpowiedniego zezwolenia wydawanego przez etiopską policję. - Z Demokratycznej Republiki Konga
Główna droga wiedzie z Aba w Kongo do Yei, alternatywnie można próbować jechać drogą biegnącą na granicy z Ugandą. Nie słyszałem jednak, by kiedykolwiek ktoś tamtędy jechał - szlaki te pokonują czasem ciężąrówki z drewnem. Północno-wschodnie tereny Demokratycznej Republiki Konga są bardzo trudno dostępne i trzeba wielu tygodni, by tu się dostać inaczej niż samolotem. - Z Republiki Środkowoafrykańskiej
Z powodu problemów z Bezpieczeństwem w Republice Środkowoafrykańskiej, która balansuje na granicy wojny domowej, dojazd z tego kraju do Sudanu Południowego jest obecnie bardzo ryzykowny. Gdyby sytuacja uległa poprawie, do Sudanu Południowego można wjechać drogą prowadzącą wzdłuż granicy z Kongiem, przez Obo do Yambio. W lepszych czasach, drogę tą pokonywały kiedyś nawet samochody osobowe (w porze suchej).
Zdrowie
Dostęp do opieki medycznej w Sudanie Południowym jest bardzo ograniczony i kosztowny. W trudnych sytuacjach trzeba się ewakuować do Nairobi lub Kampali.
Według Światowej Organizacji Zdrowia Sudan Południowy nie wymaga od przyjezdnych poświadczenia szczepienia przeciw żółtej febrze. W wielu ambasadach jest to jednak jeden z wymogów do uzyskania wizy. Choroba ta jest tu endemiczna i szczepienie takie jest zalecane. Podobnie jest z zapaleniem opon mózgowych - do zachorowań dochodzi w całym pasie Sahelu (w tym na obszarze prawie całego Sudanu Południowego) od stycznia do maja.
Szczepienia w Polsce wykonują oddziały służby zdrowia specjalizujące się w medycynie tropikalnej.
Malaria występuje w Sudanie Południowym przez cały rok, na terenie całego kraju. Więcej o zapobieganiu tej chorobie w części Malaria w Afryce.
Przewodniki, mapy, GPS
Przewodniki
Sudan Południowy to młode państwo. Większość map i przewodników obejmuje cały Sudan, włączając w to Sudan ze stolicą w Chartumie. Pierwszy dedykowany przewodnik wydał w październiku 2013 roku Bradt.
Najnowsze wydanie przewodnika „Africa” Lonely Planet zawiera rozdział o Sudanie Południowym, który nie zawiera żadnych informacji praktycznych, tylko zgrubne informacje o historii i kulturze (rozdział ten można pobrać za darmo w formacie pdf na stronie wydawnictwa).
Mapy
W księgarniach można znaleźć co najmniej cztery mapy Sudanu Południowego. Żadnej z nich nie należy ufać w stu procentach, gdyż niektóre drogi są zaniedbane i dostępne tylko dla pieszych:
- Reise Know-How 1:1 800 000. Mapa fizyczno-drogowa.
- ITMB 1:2 500 000. Mapa fizyczno-drogowa.
- Gizi Map 1:2 500 000. Mapa drogowa.
- GEO Projects 1:4 000 000. Mapa topograficzna.
Warto również zwrócić uwagę na mapę o większej skali, obejmujące większą część Afryki - „Africa North & East - 745” wydawnictwa Michelin w skali 1:4 000 000.
Dobrym źródłem darmowych map, niestety również obarczonych błędami, jest Sudan Map Shop. Ze strony można pobrać szczegółowe mapy Sudanu Południowego poczynając od skali 1:250 000.
Zobacz również mapę satelitarną Sudanu Południowego na Google Maps.
GPS
Użytkownicy urządzeń GPS firmy Garmin mogą skorzystać z trzech map:
- OpenStreetMap jest najlepsza w odwzorowaniu dróg, ustępując Tracks4Africa ilością punktów szczególnych.
OpenStreetMap zawiera wszystkie drogi i punkty szczególne tej relacji - są one również dostępne do pobrania w formacie GPX: sudan_poludniowy.zip (453 KB). Polecam tą mapę, ponieważ jest darmowa i tworzona przez użytkowników - po powrocie można samemu uzupełnić brakujące drogi lub punkty. - Tracks4Africa. Mapa regionu zawierającego również północny Sudan, Egipt, Etiopię i Erytreę kosztuje około 4 euro, całej Afryki 59 euro. Tracks4Africa zawiera sporo przydatnych punktów szczególnych, ale zawodzi w miejscach odległych, gdyż zawiera tylko główne szlaki. Nie ma w niej na przykład drogi z Torit do Lafon.
- City Navigator Pan-Africa NTU. Mapa całej Afryki (bez północnego Sudanu), kosztuje 102 euro. W Sudanie Południowym mapa prawie bezwartościowa - Dżuba nakreślona jest siatką dróg bez nazw, bez żadnych punktów szczególnych. Poza Dżubą mapa przypomina pajęczynę dróg bez żadnej hierarchii (tym samym statusem oznaczona jest ścieżka piesza, jak i droga główna). Ponadto, drogi na tej mapie nie pokrywają się z rzeczywistym ich przebiegiem.
Pieniądze
Oficjalną walutą Sudanu Południowego jest funt (symbol międzynarodowy SSP). Funt dzieli się na sto piastrów. Za wiele usług i towarów można płacić dolarami amerykańskimi.
Bieżące kursy (stan na listopad 2013):
- 1 $ = 3,16 funta (kurs oficjalny)
- 1 $ = 4,50 funta (kurs czarnorynkowy)
Najlepszą walutą, jaką można przywieźć do Sudanu Południowego jest dolar amerykański. Kurs wymiany euro jest słaby. Pieniądze można wymieniać w bankach, ale można przy tym stracić parę godzin w kolejce do okienka. Łatwiej wymienić pieniądze u miejscowych biznesmenów i sklepikarzy, którzy potrzebują dolarów do zakupu importowanych towarów. Banknoty o nominale mniejszym niż 50 dolarów mają nieco słabszy kurs wymiany. Trzeba też pamiętać, że ze względu na ryzyko fałszerstwa wymiana banknotów dolarów amerykańskich wydanych przed 2006 rokiem może być bardzo trudna.
W Dżubie jest kilka bankomatów, ale akceptują wyłącznie karty wydane przez lokalne banki.
Polskie złotówki są bezwartościowe. W celach porównawczych, można założyć, że 10 funtów to 7 złotych.
Zagrożenia
Sudan Południowy nie otrząsnął się jeszcze z wszystkich problemów związanych z walką o niepodległość. Duże obszary kraju są niebezpieczne z powodu działalności ugrupowań rebelianckich. Najaktywniejsze z nich, dowodzone przez Davida Yau Yau, operuje na wschodzie kraju, choć echa jego poczynań słychać czasem i w Dżubie.
Rejony przygraniczne na północy kraju dotykają stref konfliktu w Darfurze i Kordofanie. Tutaj też leżą regiony Abyei i Kafia Kingi, do których z powodu ropy naftowej i minerałów roszczą sobie prawa oba Sudany.
Podsumowując, całe północne przygranicze oraz olbrzymia połać Sudanu Południowego na wschód od Wau i północ od Bor (stany Warrap, Unity, Upper Nile, Jonglei i Lakes) jest niestabilna i niebezpieczna.
Wiele obszarów Sudanu Południowego jest zaminowanych, między innymi niektóre odcinki pobocza drogi z Dżuby do Torit.
Dużym problemem jest powszechne zmilitaryzowanie plemion pasterskich, które broń palną wykorzystują do ochrony stad bydła lub wzajemnego ich sobie podkradania. Widok uzbrojonych w karabiny maszynowe pasterzy jest powszechny. Stąd jest już blisko o krok do pospolitego bandytyzmu, którego przypadki rzadko, ale się zdarzają.
Spore ryzyko wiąże się z fotografowaniem bez odpowiedniego pozwolenia. Ten błahy z pozoru powód może być powodem aresztowania. Nieprzyjemne sytuacje czyhają na podróżnych również na punktach kontrolnych - zarówno w postaci podejrzliwych funkcjonariuszy lub ustawionych ad-hoc przez podpitych żołnierzy szlabanach.
Skróty najważniejszych wiadomości z Sudanu Południowego publikuję na stronie Wiadomości z Afryki. Dobrym źródłem wiadomości jest również lokalny serwis informacyjny www.gurtong.net.
Język
Językiem urzędowym Sudanu Południowego jest angielski. Ponieważ do 2011 roku kraj ten był częścią Sudanu ze stolicą w Chartumie, nadal w wielu miejscach można dogadać się po arabsku.
Poza kilkoma wyjątkami, języki rodzime Sudanu Południowego należą do grupy nilockiej. Najliczniej reprezentowane to dinka (stany Północny Bahr al Ghazal, Lakes, północna część stanu Unity), nuer (Jonglei, Unity i część Lakes) i bari (Centralna Ekwatoria).
Internet i telefon
Internet
Dostęp do Internetu w Sudanie Południowym jest bardzo ograniczony. Właściwie można nań liczyć tylko w dużych miastach.
Telefon
Międzynarodowy numer kierunkowy do Sudanu Południowego to 211. W kraju jest pięciu operatorów telefonii komórkowej (z braku danych o liczbie abonentów, w kolejności alfabetycznej):
Lokalna karta SIM kosztuje 2 funty.
W Polsce, jedynie sieć Play uznała niepodległość Sudanu Południowego, umieszczając ten kraj na swojej stronie z mapą dostępności usług roamingowych - niestety jest to biała plama (brak dostępności usługi). Pozostali polscy operatorzy nie wiedzą, że taki kraj istnieje (sprawdziłem dzwoniąc na infolinię). Na pewno w Sudanie Południowym działają polskie karty SIM Orange i Plusa.
Komunikacja
Teoretycznie, nie ma obowiązku posiadania pozwolenia na podróż, gdy porusza się głównymi drogami z Dżuby: do Kapoety, Bor, Nimule i Yambio. Podczas kontroli drogowych trzeba jednak określić konkretny cel podróży, najlepiej poświadczony odpowiednim dokumentem. W przypadku podróży turystycznej oficjalne pozwolenie rozwiązuje ten problem.
Samochód (z obowiązkowym kierowcą) można wypożyczyć w Dżubie. Koszt to około 200 dolarów za dzień.
Komunikacja publiczna oczywiście istnieje, choć nie jest dobrze rozwinięta. Litr benzyny lub oleju napędowego kosztuje 6-7 funtów za litr - drożej poza stolicą i podczas okresowych braków w zaopatrzeniu. W Sudanie Południowym obowiązuje ruch prawostronny.
Autobus, minibus, ciężarówka, motocykl
Duże autobusy kursują regularnie tylko na jedynym asfaltowym odcinku drogi w kraju - drogi do Ugandy. Pomiędzy większymi ośrodkami miejskimi, o ile pozwala na to stan dróg, kursują minibusy. Bardziej oddalone miasteczka łączą ze światem tylko nieregularne ciężarówki.
Czasami, jedyną opcją na dojechanie do pewnych miejsc jest boda-boda, czyli motocykl.Rzeką
Gdy granica z Sudanem na północy jest otwarta, barki towarowe pływają od czasu do czasu z Dżuby do Kosti (w Sudanie Północnym). Gdy jest zamknięta, dopływają zapewne tylko do Malakal.
Mniejsze łódki pływają na krótsze dystanse, w ten sposób można na przykład dopłynąć z Dżuby do Bor.Koleją
Jedyna, wąskotorowa nić kolei, łączy Wau z Babanusa w północnym Sudanie. Na tej trasie nie ma jednak żadnych regularnych połączeń.Samolotem
W wielu przypadkach może to być jedyny sposób na dotarcie do określonego miejsca. Podróżując samolotem nie tylko zyskuje się na czasie, lecz również omija nieprzejezdne okresowo odcinki dróg i obszary niebezpieczne (opisane w części zagrożenia). Z Dżuby funkcjonują regularne połączenia do większości miast, często z wykorzystaniem małych samolotów Cessna. Przykładowo, do Boru latają 2-3 samoloty dziennie - przelot w jedną stronę kosztuje 375 funtów.
Hotele
Gdy Sudan Południowy zdobywał niepodległość organizacje niosące pomoc humanitarną masowo napłynęły do Dżuby powodując deficyt miejsc noclegowych. Noc w namiocie kosztowała wtedy od 100 dolarów wzwyż. Czasy te się skończyły, choć nadal można przenocować w Dżubie za 100 dolarów w namiocie.
Poza stolicą, w większych miastach również można znaleźć hotele. Jak na Afrykę i oferowane standardy są one jednak dość drogie. W mniejszych miejscowościach można szukać gościny u misjonarzy, bądź liczyć na zaproszenie na nocleg w wiejskiej chacie. W takich miejscach przydaje się również namiot. Opisane wcześniej ograniczenia w swobodnym podróżowaniu turysty mają tą dobrą stronę, że z odpowiednimi dokumentami w ręku zawsze można liczyć na gościnność lokalnych władz, które zapewnią nie tylko nocleg, ale również posiłek i wycieczki po okolicy.
O ile w sieci jest prąd, gniazdka elektrycznie najczęściej są typu brytyjskiego. Bez własnego generatora, w Dżubie prąd włączają tylko od święta (od czasu naszej wizyty upłynął rok bez prądu). Od tej reguły jest wiele wyjątków. Teoretycznie, napięcie w sieci powinno być takie samo, jak w Polsce - 230V, 50Hz.
Jedzenie i zakupy
Podróżując przez Sudan Południowy łatwo można zauważyć, że przedsiębiorczość i biznes zdominowane są przez ludność napływową z sąsiednich krajów. Nie inaczej jest z kuchnią. W lokalnych restauracjach i przydrożnych jadłodajniach znajdziemy smaki Ugandy, Kenii, Etiopii, Somalii, północnego Sudanu. Kuchnia Sudanu Południowego ma również swoje miejsce na kulinarnej scenie, wyróżniając się różnorodnością i lokalnym smakiem.
Sklepy zaopatrzone są w głównej mierze w towary importowane. Gospodarka Sudanu Południowego dopiero raczkuje i poza piwem i wodą wytwarza niewiele - nawet warzywa i owoce importowane są z Ugandy. Efektem takiego stanu rzeczy są wysokie ceny. Pół litra śmietany w Dżubie kosztuje około 50 złotych.
Southern Sudan Beverages produkują w Dżubie dwa gatunki piwa - White Bull Lager i Nile Special. W Sudanie Południowym dostępne są również piwa importowane z krajów sąsiednich, np. kenijski Tusker i ugandyjski Bell.
Zakupy
Wszystkie ceny w funtach: posiłek w przydrożnej knajpce - 10, rolex (rolled eggs) - 5, pierożek mandazi - pół funta, gotowane jajko - 1, duży ananas - 8, kilogram pomidorów - 6, piwo - od 5 do 7 (im dalej od cywilizacji, tym drożej), woda 1.5l - 4, cola - od 4 do 5, pół litra bimbru - 35, reperacja dziurawej dętki - 20.
Dżuba
(Juba)
Stolica Sudanu Południowego może nie przypominać innych miast stołecznych Afryki. W Dżubie nie ma bowiem wielu budynków wyższych niż dwa pietra, przez co można spotkać się z porównaniami Dżuby do rozległej wsi. W tym porównaniu jest przesada, gdyż jest to jednak spore miasto. Jest to też miasto w metamorfozie - budowane są nowe drogi i budynki. Rozwojowy boom przyciąga inwestorów i pracowników, co wiąże się również z raptownym wzrostem populacji. Dzisiaj ludność Dżuby szacuje się na niecałe pół miliona mieszkańców.
Panoramę miasta można podziwiać ze szczytu Dżebel Kudżur - niewysokiej góry po zachodniej stronie miasta.
Dobrym źródłem zaopatrzenia w podstawowe produkty spożywcze, jak np. owoce i warzywa jest bazar Konyo-Konyo - miejsce jest też ciekawe samo w sobie i warte spaceru pomiędzy kramami. W mieście jest kilka supermarketów, w których można znaleźć importowane produkty. W chleb najlepiej zaopatrywać się w piekarniach, które można znaleźć niemal w każdej dzielnicy.
Łowcy pamiątek i rękodzieła będą rozczarowani. Trudno w Dżubie jest znaleźć cokolwiek oryginalnego. W największym skupisku kramów z pamiątkami pod hotelem New Sudan Palace można znaleźć tylko niewyszukane suweniry z Kenii.
Ucieczkę od codziennego zgiełku oferuje np. The Jebel Lodge po zachodniej stronie miasta. Wstęp na basen kosztuje 30, a piwo funtów 10.
Hotele
Tanie hotele w Dżubie można znaleźć między innymi w okolicach uniwersytetu. Pokój z wentylatorem i łazienką kosztuje od 100-150 funtów. Za klimatyzację trzeba dopłacić kolejne 100 funtów. W mieście jest też wiele tańszych hoteli, w których zatrzymują się głównie Ugandyjczycy i Kenijczycy, szukający w Dżubie pracy.Knajpy
Dżuba zaskakuje mnogością opcji kulinarnych. Głód można zaspokoić zarówno w przydrożnej kuchni (na przykład porcja ryżu z sosem i kawałkiem mięsa - 10 funtów), jak i drogiej restauracji.Komunikacja
Wygodnym sposobem przemieszczania się po mieście są motocyklowe taksówki boda-boda. Przejazd na dłuższej trasie kosztuje 5-10 funtów. Taniej, bo tylko jednego funta, zapłacimy za przejazd minibusem - dla ułatwienia, na bokach minibusów wypisane są trasy przejazdu. Od niedawna są również zwykłe taksówki, w których za kurs zapłacimy 30 funtów.Lotnisko
Lotnisko położone jest na północno-wschodnich obrzeżach Dżuby, skąd do miasta można śmiało udać się nawet piechotą. Budynek lotniskowego terminala nie jest duży. Przylatując większym samolotem podróżni tłoczą sie w izbie przylotów, pocąc się i stojąc w dwóch kolejkach. Pierwsza z nich jest kolejka po wizę (o ile nie posiadamy już takowej w paszporcie), którą należy podstemplować w kolejnym okienku. W międzyczasie wydawane są bagaże, które poddawane są pobieżnej kontroli przy wyjściu.
Pomieszczenie odlotów jest większe i przestronniejsze a sam proces odprawy dużo spokojniejszy, niż na przylotach. Nadmiar sudańskich funtów można wydać na ciastka i alkohole w niewielkim sklepiku.
Torit
Hotele
Torit oferuje kilka miejsc noclegowych. Zatrzymaliśmy się w Safari Link, gdzie dwuosobowe pokoje bez łazienki (jedno duże łóżko) kosztują 50 funtów, z łazienką - 100 funtów. Pokoje wyposażone są w wentylatory i dostarczaną po zmroku energię elektryczną. Na miejscu jest restauracja i bar z telewizorem.
Najtańsze łóżka w mieście znajdują się chyba w Green Hotel - 20 funtów. Po drugiej stronie skali znajduje się Hotel Torit. Gdzieś po środku skali leży Hotel Las Vegas, który jest sporo droższy od Safari Link.Knajpy
Wiele restauracji zajmuje lokale wzdłuż głównej ulicy w centrum Torit. Zwłaszcza wieczorem ten fragment miasta się ożywia i tętni muzyką. Szczególną popularnością zdaje się cieszyć Viola Restaurant, gdzie przeważają dania inspirowane kuchnią arabską. Poza małymi restauracjami, jedzenie można kupić również wprost z garnków sprzedających je kobiet, spożywając je przy rachitycznych stolikach. Bez względu na miejsce, obiad będzie kosztował około 10 funtów.Komunikacja
Torit leży na głównej drodze z Kenii do Dżuby. Odcinek do Dżuby to droga żwirowa, w którą można się udać samochodem osobowym. Na wschód, do Kapoety może to być trudne z powodu kilku błotnistych punktów oraz brodu na rzece przed samą Kapoetą. Niektóre tereny wokół dróg prowadzących do Torit są zaminowane.
Przejazd do Dżuby kosztuje 60 funtów, tyle samo zapłacimy za przejazd na pace ciężarówki do Lafon. Plac, na którym gromadzą się minibusy znajduje się 200 metrów na północ od centrum miasta.
Kapoeta
(Kaboeta)Kapoeta to przede wszystkim bazar, który przyciąga ludzi nawet z odległych stron. Zanim jednak wjedziemy do miasta, trzeba się zameldować w budce służb imigracyjnych na skrzyżowaniu.
Około 25 km na południe od Kapoeta znajdują się kopalnie złota. Pod koniec grudnia, z powodu braku wody do płukania część z nich była jednak opuszczona. Do odwiedzenia kopalń potrzebne jest błogosławieństwo władz w Kapoeta (a jeszcze wcześniej, opisane wyżej pozwolenie z Ministerstwa Turystyki), które przydzieliły nam przewodnika na motocyklu - koszt: 100 funtów. Złoto wydobywa się wypłukując je z ziemi wykopanej z płytkich szybów.
Hotele
Naprzeciw bazaru znalazłem najtańszy hotel w mieście - Korkalanch Hotel. Nocleg kosztuje tutaj tylko 20 funtów. Zatrzymaliśmy się jednak w położonym nieco na uboczu Kuleu Hotel, gdzie za dwójkę z łazienką trzeba zapłacić 75 funtów. Pokoje ulokowane są w bungalowach, po dwa w jednym. Minusem tego miejsca są odbywające się w weekendy głośne potańcówki. Kilkaset metrów na północ od miasta mieści się najlepszy w mieście Mango Camp (jedyne miejsce w Kapoeta, gdzie jest dostępny Internet).
Miejski generator dostarcza energię elektryczną przez 12 godzin w nocy.Knajpy
Lokalne knajpki znajdują się głównie na bazarze oraz wzdłuż głównej ulicy Kapoety. Wiele z nich posiada szyldy z nazwą „Hotel”, ale tylko nieliczne rzeczywiście są hotelami, większość to tylko małe restauracje. Wśród nich warto wspomnieć o restauracji etiopskiej, z oryginalną indżerą oraz o Kampala Bar, chyba najpopularniejszym barze po zmroku, gdzie poza piwem można dobrze zjeść. Większość białych spędza wieczory w barze Mango Camp. W weekendy cała młodzież z okolicy przychodzi na dyskotekę do hotelu Kuleu.Komunikacja
Przed samą Kapoetą drogę z Torit przecina rzeka, którą przekracza się w bród. Podczas naszego przejazdu była na tyle płytka, że można by ją przejechać samochodem osobowym. Przy wyższym stanie, nawet ciężarówki muszą czekać aż woda opadnie.
Środki komunikacji publicznej oczekują pasażerów przy głównej drodze obok bazaru.
Lauru
(Ngauro)
„Dobrze, że macie pozwolenie, bo gdybyście nie mieli to...” - takimi słowami przywitało nas szefostwo przypominającego dużą wieś miasteczka. Towarzystwo nie kryło goryczy - jakiś czas temu przyjechali tu jacyś biali, obiecując budowę szkoły czy szpitala. Ugoszczono ich jak trzeba a obietnice okazały się puste. „Nic nam nie obiecujcie, jak nie macie zamiaru przekuć tego w czyny. Nie jesteśmy dziećmi”
Lauru i okolice bogate są w złoto (i jak twierdzą miejscowi, całą resztę Tablicy Mendelejewa). Proces płukania kruszcu można zobaczyć w rzece na końcu drogi, pozostałe kopalnie są nieco dalej od Lauru. Złoto skupowane jest od miejscowych na bazarze, gdzie można je również kupić. Sprzedaż cudzoziemcom jest zakazana.
Poza złotem, w Lauru jest spory bazar - pieniądze za sprzedane złoto najłatwiej jest przepić.
Hotele
W Lauru nie ma hoteli, skorzystaliśmy z gościny żołnierzy SPLA, którzy wygospodarowali dla nas jedną chatę w obrębie swojego obozu.Komunikacja
Lauru leży na końcu drogi prowadzącej z Kapoeta na południe. Wiele map pokazuje dalszy ciąg tej drogi do Chukudum, ale dzisiaj jest to tylko szlak pieszy.
Przejazd z Kapoeta na pace ciężarówki kosztuje 50-60 funtów.
Chukudum
(Cuhudum)
Chukudum i okolice leżą w sercu kraju Budi, zamieszkałego przez pasterskie ludy Buya i Didinga. Tereny te uchodzą za niebezpieczne. Karabin maszynowy posiada tu każdy pasterz, zdarzają się grabieże bydła oraz napady na drogach.
Chukudum wygląda na spokojne małe miasteczko. Przy głównej drodze w centrum można znaleźć kilka sklepików i barów z piwem. Zanim jednak rozpoczniemy zwiedzanie, trzeba zadośćuczynić sudańskiej etykiecie i zameldować się u miejscowego komisarza (commissioner). W dniu naszego przyjazdu komisarz był jednak zbyt pijany na przyjmowanie zagranicznych gości i obyło się bez tego.
Hotele
O gościnę poprosiliśmy proboszcza miejscowego kościoła, który pozwolił nam rozbić namioty na dziedzińcu i rozpalić ognisko. Kościół leży na skraju miasteczka. W okolicy centrum miasteczka widziałem szyld Telech Hotel, sądząc z zewnątrz nocleg tutaj powinien kosztować nie więcej niż 30 funtów.Knajpy
Przy głównych uliczkach (są tylko dwie lub trzy) można znaleźć małe lokale z piwem a czasami też i zasilaną generatorem muzyką. W mieście nie ma elektryczności, po zmroku miasteczko jest całkowicie pogrążone w ciemnościach.Komunikacja
By dojechać do Chukudum z Torit lub Kapoeta trzeba skręcić z głównej drogi kilka kilometrów na zachód od Camp 15. Kilkanaście kilometrów dalej jest rzeka, którą przekroczyć mogą tylko samochody terenowe i ciężarówki, a i to nie bez kombinowania.
Za rzeką jest pierwszy szlaban - całe szczęście ze sznurka i udało nam się uciec. Jakieś dziesięć kilometrów dalej natknęliśmy się na rzucone na drogę kłody i pijanych żołnierzy, którzy agresywnie domagali się wynagrodzenia za umożliwienie przejazdu. Jadący z nami żołnierz na niewiele się zdał, ale jakoś udało nam się przejechać bez szwanku.
Ostatni punkt kontrolny jest przed samym Chukudum, tu też żądano od nas opłaty za opuszczenie sznurka, ale łatwiej było się tu wymigać.
Ciężarówek do Chukudum i innych pojazdów zdolnych pokonać tą drogę należy szukać w miejscu zwanym Camp 15 - na skrzyżowaniu z główną drogą Torit-Kapoeta. Przejazd kosztuje 60 funtów.
Nagishot
(Naqishot, Nagichot)
Podobnie, jak wiele innych miejsc w Sudanie, Nagishot na mapie jest zaznaczony dużą kropką a w rzeczywistości jest to tylko kilka chat, opuszczona placówka zdrowia i budynki misji. Nagishot słynie z umiarkowanego klimatu (ze względu na wysokość nad poziomem morza - około 1 800 m n.p.m.), dzięki czemu możliwa jest tu uprawa niespotykanych gdzie indziej roślin, na przykład pszenicy. W Dżubie mówi się, że cebula w Nagishot dorasta do rozmiarów ludzkiej głowy.
Będąc w Nagishot warto wybrać się do pobliskiej dolinki, porośniętej gęstym lasem. Przy odrobinie szczęścia w gęstwinie można zaobserwować hasające po konarach małpy (gerezy czarne), a na dole wykorzystujące chłód wody ze strumienia bimbrownie.
Hotele
Hotel w Nagishot wyglądałby jak UFO. Namioty rozbiliśmy w misyjnej zagrodzie, wykorzystując również misyjną kuchnię. Jedyną niedogodnością był syn pastora, który ciągle przepytywał nas z biblii i testował werbalnie naszą moralność.Komunikacja
Do Nagishot wszyscy chodzą z Chukudum ścieżką na skróty. Zreperowana specjalnie na przyjazd ekipy drążącej studnie droga jest jeszcze przejezdna, ale jej dni wydają się być policzone. Samochód bez dużego prześwitu nie ma szans jej pokonać, nawet nasz Defender stracił amortyzator, choć jechaliśmy wolniej niż przelatujące obok motyle. Przejazd z Chukudum do Nagishot zajął nam ponad 3 godziny.
Lohotok
(Lohutok)
Na północ od Torit, u stóp Dżebel Lodio położonych jest kilka wiosek zamieszkałych przez lud Pari. Lohotok nie jest wyraźną osadą, lecz raczej skupiskiem luźno rozrzuconych chat i gospodarstw bez wyraźnego centrum.
W Lohotok skorzystaliśmy z niechętnej gościny niemieckiej misji protestanckiej (być może z powodu towarzyszącego nam żołnierza z karabinem). Niemcy dysponują unikatowymi jak na ten zakątek świata zestawem narzędzi warsztatowych (spawarka, szlifierka itp.), dzięki któremu podreperowaliśmy nieco nasz samochód. Misjonarze pozwolili nam również skorzystać z ich kuchni - w wiosce nie ma sklepu ani bazaru.
Imehejek
Imehejek jest stolicą okręgu administracyjnego Lopit, zamieszkałego przez lud Pari. Poza siedzibą administratora i kilkoma budynkami przy drodze, miasteczko jest rozległą wsią, z ładnymi, przypominającymi snopki chatami, płożącymi się malowniczo u podnóża góry.
Tak jak wszędzie, by wejść pomiędzy chaty trzeba uzyskać pozwolenie lokalnych władz. Na nasze nieszczęście przed nami byli tu koreańscy turyści, którzy za każdą atrakcję płacili po 200 dolarów. Dygnitarze widząc że nie zapłacimy takich pieniędzy i nie chcemy oglądać podskakujących golasów (dodatkowe 200 dolarów) odnosili się do nas bardzo chłodno. Mimo wszystko wyjeżdżając z Imehejek zapłaciliśmy trzem włodarzom po 25 funtów.
Knajpy
Jedynym lokalem gastronomicznym w mieście jest sklep, gdzie można zjeść gotowane jajko, popijając je ciepłym piwem.Komunikacja
Znak na skrzyżowaniu z drogą Torit-Kapoeta mylnie podaje, jakoby do Imehejek było 68 km, w rzeczywistości jest o 25 km bliżej.
Lafon
Nad wioską (bo Lafon tylko na mapie wygląda jak miasto) góruje niewysokie, kamieniste wzgórze, z którego roztacza się wspaniały widok na Lafon i okoliczne równiny. Wzgórze stanowi dobry punkt obrony - na szczycie pozostały kamienne umocnienia, porozrzucane łuski a wokół wzgórza zarastają ślady spalonych chat. Lafon jest stolicą zamieszkałego głównie przez lud Pari powiatu o tej samej nazwie.
Wjeżdżając do Lafon drogą z Torit przejeżdża się most, niedaleko którego budowane są tamy do połowu ryb. Opadająca woda poniżej przeszkody zmusza ryby do podążania w górę rzeki - napotykając tamę wpadają w umieszczone tam pułapki. Połowem ryb zajmuje się spora grupa ludzi, na miejscu można nie tylko obserwować sam połów, ale również spróbować suszonych i wędzonych na miejscu ryb, popijając lokalnym piwem. Duży wędzony sum kosztuje 7 funtów.
Jadąc bezdrożami na północ od Lafon warto odwiedzić sporą wioskę położoną pośród zalewanych okresowo równin.
Kilka kilometrów na północny-wschód od Lafon powstaje budynek administracji Ministerstwa Turystki, skąd ma być obsługiwany ruch turystyczny Parku Narodowego Bandingilo. Ten rzadko odwiedzany park jest sceną corocznej migracji zwierząt, która wielkością ustępuje jedynie migracji w tanzańskim Serengeti. Brak infrastruktury sprawia, że ceny organizowanych z Dżuby safari zaczynają się od około 500 dolarów za dzień.
Szefostwo wioski pokazało nam dwa niepozorne groby, które stanowią dumę Lafonu. Pierwszym był grób gubernatora Wschodniej Ekwatorii, w drugim spoczywały szczątki czarownika, który zasłynął z niebywałej skuteczności w odstraszaniu ptaków duro-duro (chodzi tu o występujące w gigantycznych ilościach szkodniki z rodziny wikłaczy).
Miejscowe władze przydzieliły nam do ochrony kilku żołnierzy jadących przed nami na pikapie i jak się później okazało - całą drużynę wojska, która sprawdzała bezpieczeństwo drogi kilka godzin przed nami. Jak się później okazało, okolica nie jest bezpieczna - trzy dni przed naszą wizytą doszło da napadu na drodze z Torit a miesiąc wcześniej na Lafon napadli Murle (plemię słynące z grabieży bydła).
Hotele
W Lafon nie ma hotelu, nocowaliśmy w namiotach pomiędzy chatami obok obozu strażników leśnych. Gdybyśmy nie posiadali namiotów, bez wątpienia znalazłaby się jakaś wolna chata.Knajpy
Wydaje się, że w Lafon jest tylko jeden bar, z chłodzonym w wiadrze z wodą piwem. Obok jest kilka stosunkowo nieźle zaopatrzonych sklepów.Komunikacja
Z południa do Lafon można dojechać dwiema drogami, biegnącymi po zachodniej i wschodniej stronie gór Lafit. W lepszym stanie jest zachodnia droga. Droga wschodnia jest trudniejsza, ale prowadzi przez ciekawsze widokowo moim zdaniem tereny. Trudny i rozmyty jest zwłaszcza końcowy odcinek tej drogi, przed skrzyżowaniem, gdzie obie drogi się spotykają. Dysponując swoim środkiem transportu, przejazd z Torit trwa około czterech godzin (z czego godzinę zajmuje przejechanie ostatniego odcinka, od opisanego niżej skrzyżowania). W porze deszczowej dojazd do Lafon jest zupełnie niemożliwy, gdyż woda zalewa drogę. W tym okresie wysiada się na skrzyżowaniu około 18 km przed Lafon i przez cztery godziny maszeruje brodząc w wodzie po kolana. Odcinek ten jest również najmniej bezpieczny - w okolicznym lesie jest wielu kłusowników, którzy dorabiają rabując przejezdnych.
W porze suchej przejezdna jest droga do Lafon na skróty, bezpośrednio z Dżuby.