Dziewiętnastny (z kilkudziesięciu, które nagrał do tej pory) album ikony egipskiej muzyki pop okazał się prawdziwym diamentem w dorobku artystycznym Amira Diaba. Egipski król popu gości na bliskowschodniej scenie muzycznej od lat 80-tych ubiegłego stulecia. Znamy go między innymi z takich przebojów, jak święcący globalny sukces „Nour El Ain” czy „Amarain”.
Album „Tamally maak” jest kontynuacją dotychczasowego stylu artysty - koktailu różnych wpływów basenu Morza Śródziemnego z wyraźną nutą bliskowschodnią. Rodzime składniki to przede wszystkim głos Diaba oraz użycie lokalnych instrumentów, zwłaszcza darbuki i zawodzących smyków. Jak na muzykę rozrywkową przystało, gdy dobra, trafia wprost do ucha, przenosząc rytm na wszystkie członki. Płyta „Tamally maak” taka właśnie jest. Otwierający album „Al-Alem alla” to dynamit rytmu i zapowiedź dobrej zabawy. Tuż za nim tytułowy, jeden ze spokojniejszych utworów na płycie - „Tamally maak” - porusza nie tylko ciałem ale i duszą. Jest to moim zdaniem jeden z najlepszych utworów, jakie powstały na egipskiej ziemi w ogóle (choć stylistycznie bliżej mu Andaluzji).
Ze wszystkich płyt Diaba, szczególnie polecam właśnie tą.