Mouneïssa to pierwszy album obdarzonej niezwykle pięknym, aksamitnym głosem artystki z Mali. Rokia Traoré śpiewa w rodzimym języku Bamana (północno-zachodnia część kraju, przy granicy z Mauretanią). Jej bardzo kobiecy głos łączy się w jedną materię z oszczędnymi dźwiękami wydobywanymi z balafonu, ngoni (lokalny, trzystrunny instrument szarpany) i gitary, na której gra sama Rokia. Artystka muzyczne inspiracje czerpie z lokalnych tradycji, ale jej muzyka przekracza granice, jest uniwersalna. Przede wszystkim, jest jednak świeża i piękna.
Utwory:
Fani Ali Farka Toure bez wątpienia znają tę płytę dobrze. Afel Bocoum przez wiele lat był częścią trupy muzyków Alego ASCO, grając w niej na gitarze akustycznej. Jej charakterystyczne brzmienie stanowi swoisty wspólny mianownik obu artystów. Debiutancka płyta Alkibar zarejestrowana została zresztą w tym samym miejscu i czasie co Niafunké Alego - w opuszczonym budynku we wsi Niafunké, gdzie obaj panowie przyszli na świat.
Alkibar („posłaniec wielkiej rzeki” w języku sonrai) to muzyka Nigru na granicy pustyni i Sahelu. Prócz wiodącej gitary akustycznej, w palecie dźwięków możemy usłyszeć jednostrunne skrzypce njarka i lutnię njurkle będące tłem do zaśpiewów Afela i żeńskich chórków. Muzyka płynie niczym nurt rzeki Niger między Mopti a Gao, przywołując w pamięci wspomnienia z Mali. Myślę, że w polskie, zimowe wieczory, Alkibar może rozgrzać równie dobrze, jak grzane wino.
Utwory:
Muzyka tuareska coraz częściej gości w Polsce. Tinariwen jest jej dobrym przykładem, znanym zresztą daleko poza granicami rodzinnego Mali. Tinariwen (w języku Tuaregów - tamaszek - „Pustynia”) tworzy grupa muzyków grających na instrumentach charakterystycznych dla bluesa (gitara akustyczna, elektryczna, bas) oraz specyficznych tuareskiej kulturze. Na tej osnowie muzycy umiejętnie zaplatają zaśpiewane w tamaszku wokale (angielskie tłumaczenia można znaleźć we wkładce płyty), które wykorzystywane są nieraz, jako samodzielne instrumenty. Powstała w ten sposób mieszanka dźwięków i rytmów brzmi egzotycznie, ale zarazem i znajomo - nieodparcie kojarząc się z bluesem. Hipnotyzujące rytmy, jak np. w Amassakoul´n´Ténéré czy w Aldhechen Manin łączą się w jedną całość ze spokojniejszymi utworami tworząc mieszanką, do której chce się wracać.
Utwory:
Malijski duet istnieje na muzycznej scenie od lat osiemdziesiątych, ale dopiero dekadę później został zauważony przez szersze grono słuchaczy. Stało się to dzięki udanemu połączeniu malijskich brzmień z muzyką popularną. „Dimanche à Bamako” (Niedziela w Bamako) to płyta z taką właśnie muzyką - w tym przypadku z wyraźnym wkładem Manu Chao, który płytę wyprodukował.
Na płycie dominują wpadające w ucho rytmy, co zaowocowało kilkoma przebojami - La Réalité, Senegal Fast Food czy Taxi Bamako. Utwory te można również od czasu do czasu usłyszeć w polskich mediach. Malkontenci i ortodoksi stwierdzą zapewne, że jest to muzyka nazbyt oderwana od afrykańskich korzeni. Poniekąd tak jest - tak jakby smakować Afrykę przez okno autobusu lub podziwiać jej piękno tylko z ekranu telewizora. Z której strony szyby by nie patrzeć, „Dimanche à Bamako” nadal wygląda świetnie. Choć jest to muzyka trochę przetworzona, jest to również jej zaletą, gdyż zyskuje na oryginalności.
Amadou i Mariam proponują słuchaczowi muzyczną podróż do Mali - w programie jest przejażdżka taksówką w Bamako, senegalski fast-food, wycieczka na wieś. Trzeba korzystać z okazji i jechać...