Książki o Afryce

Ranking: ★★★★ rewelacja   ★★★ dobra   ★★ przeciętna   szkoda czasu
książek: 279, strona 10 z 56

Wielka gra Ferdynanda Lessepsa

(Egipt)
Ranking: ★★
Autor: Galský Desider
Język: polski

OkładkaHistoria kanału łączącego Morze Czerwone z Morzem Śródziemnym sięga czasów faraonów. Pierwsze próby, z częściowym wykorzystaniem do żeglugi wód Nilu miały miejsce niemal dwa tysiące lat przed Chrystusem. Kanał Sueski w dzisiejszej formie to dzieło stosunkowo młode - jego oficjalne otwarcie nastąpiło 17-go listopada 1869 roku. Pomysłodawcą i siłą napędową procesów prowadzących do jego powstania był Francuz, Ferdynand de Lesseps.
Desider Galský (urodzony w dzisiejszej Słowacji) odsłania kulisy tego procesu, w którym jak się okazuje, decydujące były rywalizacja mocarstw i powody natury politycznej aniżeli uwarunkowania techniczne. Autor prowadzi narrację książki trzecioosobowo, fabularyzując fakty historyczne. Rzecz jasna akcja toczy się wokół Lessepsa. Rozdział po rozdziale Galský przybliża sylwetkę głównego bohatera, podążając drogą intryg i zabiegów dyplomatycznych. Autor przesadził jednak, moim zdaniem, z ilością lukru. Ferdynand Lesseps w tej książce nie ma wad ani innych wymiarów, wydaje się być monolitem, stworzonym tylko po to, by osiągnąć cel. W przyjętej formule narracji wygląda to tym bardziej sztucznie. Książkę wzbogacają przeciętnej jakości, czarno-białe ilustracje - szkoda tylko, że nie zostały umieszczone bezpośrednio w treści książki, ukrywając się za spisem treści na końcu.


Dochotoro znaczy lekarz

(Mali)
Ranking: ★★
Autor: Pawłowski Leopold
Język: polski

OkładkaPoczątek lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia był okresem, w którym afrykańskie kraje masowo zaczęły uzyskiwać niepodległość, poszukując zarazem swych własnych dróg rozwoju. W ramach wsparcia „bloku wschodniego” pracę w Afryce znalazło wtedy wielu fachowców, w tym lekarzy z Polski. Leopold Pawłowski był bodaj jednym z pierwszych Polaków przebywającym na kontrakcie w Mali. Tak, jak jemu podobni szczęściarze, którym udało się wyrwać z kwitnącego socjalizmu w szeroki świat, również on opisał swoje doświadczenia w książce.
Pawłowski wylądował w Bamako w 1963 roku, skąd po krótkim przystanku w Markala znalazł się w Niono (około 100 km na północ od Ségou), by objąć stanowisko naczelnego lekarza w szpitalu. Książka jest zbiorem luźno powiązanych z sobą opowiadań i reportaży nawiązujących do pobytu autora w Mali od opuszczenia Polski do wylotu z Bamako. Z punktu widzenia ówczesnego odbiorcy tego typu publikacje były oknem na świat, odpowiednikiem dzisiejszych kanałów podróżniczych w telewizji. Poza naoczną relacją, czytelnik mógł poznać szereg faktów o opisywanych miejscach, które dziś są dostępne po kilku kliknięciach myszką w Wikipedii. „Dochotoro znaczy lekarz” jest tego właśnie typu książką. Informacje o Mali, miastach, ich mieszkańcach i zwyczajach przeplatają się z opisami wykonywanej pracy lekarza i życia towarzyskiego importowanej kadry. Dodatkowo, stronice książki urozmaicają zdjęcia - niestety kiepskiej jakości.
Książka może być ciekawa, choć brakuje autorowi literackiego szlifu a opisywane przygody nie są specjalnie interesujące. Przy okazji nasuwa się porównanie do książek Bogdana Szczygła, który podobną misję pełnił w tym czasie w sąsiednim Nigrze a które oceniam nieco lepiej.


Godzina rebeliantów

(Demokratyczna Republika Kongo)
Ranking: ★★
Autor: Joris Lieve
Język: polski

OkładkaW „Godzinie rebeliantów” Lieve Joris splata losy głównego bohatera - Assaniego - z historią kongijskiej rebelii, która doprowadziła do obalenia Mobutu i zwycięstwa Kabili. Urodzony we wschodnim Zairze Assani przedstawiony jest przez autorkę, jako ofiara losu w dosłownym słów tego znaczeniu. Jego awans od chłopaka pasącego krowy do generała wynika z przypadku i poddania się przebiegowi wydarzeń. Jest to o tyle zaskakujące, że w wątku miłosnym Assani jest zimny jak ostrze meczety, wręcz trudno uznać, że to miłość właśnie. Być może był to umyślny zabieg autorki, mnie jednak tak narysowana postać nie przekonuje.
Historia rebelii i Assaniego odkrywana jest w rzadko spotykanej formie - rozdziały potasowane są chronologiczne - pierwszy rozgrywa się w 2003 roku, drugi w 1967, trzeci znowu w 2003, czwarty w 1979 i tak dalej. Trudno mi zrozumieć, dlaczego Lieve Joris zastosowała taki zabieg. Być może pomaga to w zdobyciu nagród literackich zgodnie z teorią, że jeśli wyraża się jakąś myśl w sposób niezrozumiały to trudniej jest do niej się odnieść, skrytykować. Moje zdanie jest jednak takie, że utrudnia to zdecydowanie lekturę. W dodatku, wbrew zachwytom recenzentów z tyłu okładki, autorka nie ma daru do przekazywania myśli. Nie znajduję również w tej książce wartości, jako źródła historycznego, rozjaśniającego „skomplikowany” układ sił w Demokratycznej Republice Konga oraz przebiegu rebelii.


Łowca larw

(Sudan)
Ranking: ★★
Autor: Tadż as-Sirr Amir
Język: polski

Okładka„Emerytowany człowiek służb”, Adallah Farfar. Tak przedstawia siebie już na pierwszej stronie książki jej bohater, artykułując przy tym chęć napisania powieści. Akcja „Łowcy larw” rozgrywa się pomiędzy Farfarem z przeszłości - umocowanym w reżimowym aparacie władzy funkcjonariuszem bezpieki - a Farfarem pisarzem, zdefiniowanym na nowo człowiekiem, nad którym ciążą duchy widma przeszłości.
W przemianie Farfara w literata uczestniczy cieszący się uznaniem powieściopisarz, ukrywający się w książce pod inicjałami A.T. Nasz bohater pragnie stać się takim, jak on - odwiedza te same kawiarnie, co on, bezkrytycznie kopiuje pisarskie rytuały (w czym czasami wydaje się wręcz śmieszny). Czy mu się to uda? Tego dowiemy się na końcu książki, choć niestety jej tytuł jest tu pewną podpowiedzią i pod koniec lektury nie jest trudno to zgadnąć.
Drugą stroną procesu przemiany jest pustka powstała po odejściu ze służby. Farfar był tajniakiem, z autorytetem zdobytym strachem. Teraz, gdy nie trzeba się go bać, ludzie, którzy wcześniej kłaniali mu się w pas odwracają się plecami. Chęć przekwalifikowania się na pisarza wydaje się drogą do przywrócenia utraconego autorytetu.
Choć nigdzie nie jest to wprost wspomniane, akcja książki toczy się w stolicy Sudanu - Chartumie. Nie jest to jednak książka o tym mieście, jak również i nie o Sudanie. Na pierwszym planie stoi człowiek. Drugi plan, tło, są nieistotne, ledwo zarysowane. Równie dobrze akcja książki mogłaby się toczyć w Budapeszcie.


Polska antropologia w Afryce

(Afryka ogólnie)
Ranking: ★★
Autor: Dzierżykray-Rogalski Tadeusz
Język: polski

OkładkaWydana nakładem zaledwie dwóch i pół tysiąca egzemplarzy książka zawiera osiągnięcia polskich badaczy w Afryce. Zebrane w jednym miejscu informacje tworzą akademickie kompendium - suche i zwięzłe w treści, przepełnione informacją, ale trudne w odbiorze jak nazwisko autora. Gdyby jednak ktoś potrzebował mieć pod ręka zbiór tego typu informacji to będzie to strzał w dziesiątkę.
W wydanej w 1981 roku książce Dzierżykray-Rogalski przypomina chronologię polskich wypraw, które miały coś wspólnego z antropologią. Zestawienie otwiera wyprawa Jana Czekanowskiego z lat 1907-1909, w której przemierzył dorzecze Ituri (obecnie na terenie północno-wschodniej Demokratycznej Republiki Konga), zamyka Edward Loth z wyprawą w góry Ruwenzori (również Demokratyczna Republika Konga) zakończonej w roku 1939. Powyższe rozdziały to dopiero jednak połowa książki, z wyraźnym podziałem na historię i czasy autorowi współczesne. Trzeba też dodać, że Dzierżykray-Rogalski był autorem wielu samodzielnych wypraw antropologicznych i trudno się oprzeć wrażeniu, że drugą część książki w znacznej mierze poświęca sobie samemu (nie umniejszając rzeczywistej wartości jego dokonań). Przedstawia w niej dokonania polskich archeologów w Egipcie i Sudanie do roku 1980.

książek: 279, strona 10 z 56
© Janusz Tichoniuk 2001-2025