Książka o grupce intelektualistów z Lagos - światowców, absolwentów zagranicznych uczelni, dziennikarzy. Niestety jest to jedna z najgorszych książek, jakie ostatnio przeczytałem. Od innych książek nigeryjskich autorów dzieli ją przepaść. „Interpretatorów” skończyłem z wielkim trudem - wątki, sceny, dialogi nie trzymają się kupy. Przez pijacki bełkot intelektualistów nie przeziera żadna myśl. Paplanina jak w filmach Woody Allena, ale bez sensu. Ponadto, zbudowane przez Soyinkę postaci irytują - są aspołeczne, niezrównoważone i próżne. Do końca lektury dobrnąłem jedynie z obowiązku, inaczej cisnąłbym ją w kąt.
Znany luminarz prawdy o zamierzchłej historii Afryki, Basil Davidson, tym razem opisuje wpływ epoki niewolnictwa na dalsze losy kontynentu. Poza samym piętnem, jakie ten proceder odcisnął na Afryce, autor tłumaczy nim ukształtowanie się światopoglądu Europejczyków, który stawia afrykańskie cywilizacje i samych Afrykanów daleko niżej na drabinie rozwoju.
W „Czarnej Matce” Davidson pokazuje Afrykę z lat jej pierwszych kontaktów z Europejczykami, które miały miejsce w XV wieku. Różnice w organizacji państwowości i rozwoju kultury pomiędzy Europą i Afryką były niewielkie, a w niektórych przypadkach wręcz pokazywała wyższość kultur afrykańskich. Wraz z rozkwitem handlu niewolnikami różnica ta zaczęła się pogłębiać, by nieco bliższych nam czasach przekształcić się w kolonializm. Książka przybliża szczegóły tego procesu poprzez wnikliwą analizę przyczyn i skutków w trzech najbardziej charakterystycznych dla tego zjawiska obszarach geograficznych: królestw Konga (dzisiejsze tereny zachodniej Demokratycznej Republiki Konga i północnej Angoli), miast wschodniego wybrzeża Afryki oraz dawnego Wybrzeża Niewolniczego (od Ghany do Nigerii).
Obok ciekawego tematu, „Czarna Matka” to również dobry kawałek literatury. Książka Basila Davidsona napisana jest w sposób przystępny, choć raczej nieporywający.
(w innym tłumaczeniu wydana pod tytułem „Świat się rozpada”)
„Biały człowiek przyłożył nóż do więzów, które trzymały nas razem, i rozpadliśmy się.” To zdanie, wypowiedziane przez jednego z bohaterów pod koniec książki, doskonale streszcza jej temat. Akcja książki Chinuy Achebe rozgrywa się w południowej Nigerii, na terenach zamieszkałych przez lud Igbo. Losy głównego bohatera - Okonkwo - wyróżniającego się męstwem członka małej, wiejskiej społeczności, stanowią kanwę przedstawienia obyczajów i wartości definiujących świat Igbo końca XIX wieku. Okonkwo, jak na głównego bohatera przystało, to postać dynamiczna, wplątana w zawiłości lokalnej struktury społecznej, dokonująca wyborów pomiędzy oczekiwaniami płynącymi z tradycji i własnego serca. Nad tak zarysowany świat nadciąga czarna chmura w postaci białego człowieka.
„Wszystko rozpada się” jest pierwszą książką Achebe, wydaną jeszcze zanim jego ojczyzna - Nigeria - uzyskała niepodległość. Jest to również jedna z pierwszych rodzimie afrykańskich powieści, z którego to powodu w Afryce bywa lekturą obowiązkową. Książka jest po prostu dobra.
Wydana w 1964 roku książka jest reportażem z podróży do Sudanu. Wydaje się, że pracujący w tym czasie dla tygodnika „Świat” Dziewanowski miał za zadanie przybliżenie polskiemu czytelnikowi nowo powstałego państwa (Sudan uzyskał niepodległość w 1956 roku). Autor nie skupia się bowiem na jakimś jednym temacie, lecz szeroko opisuje Sudan, jego historię i aktualne problemy. Całość przeplatają spostrzeżenia i opis samej podróży oraz zdjęcia - Dziewanowski odwiedził Chartum, Port Sudan, Wad Madani i Dżubę.
Z punktu widzenia lat 60-tych, gdy był tylko jeden kanał telewizji polskiej a paszport leżał daleko poza zasięgiem przeciętnego śmiertelnika tego typu książki były maleńkim, ale ważnym oknem na świat, przez które każdy chciał patrzeć. Dzisiaj ten format reportażu nie jest już tak interesujący. Spostrzeżenia wyrwanego zza żelaznej kurtyny polskiego reportażysty bledną w konfrontacji z literaturą współczesną.
„Antylopa szuka myśliwego” to kolejny zbiór opowiadań Albińskiego, wpisujący się w klimat i tematykę poprzednich książek tego autora. Ci, którym przypadły one do gustu nie powinni poczuć rozczarowania po lekturze i tej książki. Jeśli jednak było inaczej, „Antylopa szuka myśliwego” nie będzie powodem do zmiany opinii.
Książka zawiera sześć opowiadań. Część z nich osadzona jest w konkretnych miejscach, w innych autor zdecydował się na fikcyjne nazwy państw i miejsc - nieco dziwny zabieg, gdyż nawiązania do rzeczywistości są aż nadto wyraźne (np. w opowiadaniu „Kto z państwa popełnił ludobójstwo?”).
W każdym z sześciu krótkich utworów Albiński opowiada epizod z losu człowieka, zwykle z zewnątrz, uwikłanego w afrykańską rzeczywistość. Z opowiadań wieje chłodem, dekadencją i rezygnacją. Być może jest to przesadna negacja stereotypów, pstryczek w nos piewcom roztańczonej Afryki i biednych, ale szczęśliwych Afrykanów. Ani jedno, ani drugie wynaturzenie mi nie odpowiada. Ponadto, opowiadania o chwytliwych tytułach opowiadają moim zdaniem o niczym albo nieudanie poruszają rzeczy ważne.
Czekam na lepszą książkę Albińskiego.