Skrypt dla studentów Studium Afrykanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego, zgodnie z tytułem, wyjaśnia Afrykę okiem geografa i geologa. Z pozoru sucha, akademicka wiedza, potrafiła mnie zainteresować. Omijając dawno zdezaktualizowane cyfry i wskaźniki (skrypt wydano w 1968 roku), książka przedstawia całościowy obraz kontynentu - budowę geologiczną, rzeźbę terenu, klimat, stosunki wodne, florę i faunę. Obszary te występują we wzajemnej zależności, w czego zrozumieniu pomagają liczne ryciny. Wśród rysunków można znaleźć kilka bardzo ciekawych, jak choćby profil podłużny Nilu, czy przekroje przez Afrykę.
Rekomendowanie tego skryptu może być bezcelowe, gdyż został on wydany w zaledwie trzystu egzemplarzach - głodni tematu szybciej znajdą interesujące ich informacje w innych źródłach.
Wydana przez Wiedzę Powszechną w 1966 roku encyklopedia Afryki na prawie pół tysiącach stron wyjaśnia i definiuje pojęcia związane z Afryką. Ujęcie tematu jest bardzo szerokie, a opisy haseł bardzo treściwe (jak to na encyklopedię przystało). „Afryka” składa się z dwóch części. W pierwszej znajduje się zestaw wiadomości ogólnych - rys historyczny do czasu podbojów, środowisko geograficzne, ludność i gospodarka Afryki. W drugiej znalazły się informacje dotyczące poszczególnych krajów Afryki.
Byłaby to świetna książka, gdyby nie to, że zawarte w niej informacje i liczby były aktualizowane ponad pół wieku temu, w 1966 roku. Duża część z nich jest nieaktualna, państwa zmieniły nazwy, tabelki ze zbiorami ziemiopłodów lub strukturą gospodarki nawet nie są zbliżone do obecnej sytuacji w Afryce.
Podobna publikacja, ale z zaktualizowanymi danymi byłaby ciekawą propozycją, do której warto byłoby sięgać w poszukiwaniu faktów. W tym stanie jednak, książka sprzed lat zainteresuje raczej historyków.
Książka togijskiego autora opowiada o wojnie, a właściwie o żniwie wojny, gdy kurz walk już opadł a na polu bitwy zostają zwykli ludzie. Akcja książki rozgrywa się w fikcyjnym afrykańskim kraju, w którym Efoui umieścił magnes zła, przyciągający wszystkie okrucieństwa wojny. Przez miszmasz nawiązań najczęściej przebijają sie porównania do ludobójstwa w Rwandzie oraz wojny domowej w Sudanie (akcja powieści toczy się w kraju podzielonym na Glorię Północną i Południową). W tej niemal apokaliptycznej scenerii (bo choć wojna właśnie się skończyła, autor nie przewidział miejsca na nawet śladową ilość optymizmu) błąka się bohater - „powracające widmo” - który poszukuje przyjaciela.
Pomimo sympatii, jaką darzę afrykańskich autorów, czytając „Witajcie, powracające widma” z trudem dotarłem do ostatniej strony powieści. Przefaszerowanie złem przekracza moim zdaniem granice dobrego smaku, dając efekt odwrotny do zamierzonego. Zło staje się trywialne, cliché.
Dodając goryczy trzeba dodać, że książka zmusza do myślenia - autor (lub tłumacz) napisał (lub przetłumaczył) ją w sposób wymuszający na czytelniku szukanie w zdaniach i akapitach ich znaczenia. Być może grona krytyków uznają to za cechę godną złotej statuetki, jak dla mnie jest to jednak zbędny zamęt.
Oglądając zabytki starożytnego Egiptu większość z nas zapewne nie zdaje sobie sprawy, na jakiej przestrzeni czasu one powstały, wrzucając je do jednego worka „gdzieś przed Chrystusem”. Tymczasem starożytny Egipt, którego ruiny możemy dzisiaj podziwiać, to kraj, którego dzieje sięgają 3100 roku przed naszą erą. Kraj, którego historię tworzyło ponad stu trzydziestu władców. To czas dłuższy niż cała nasza era.
W książce zredagowanej przez Albertynę Szczudłowską (praca zbiorowa) znajdziemy kompendium wiedzy na temat starożytnego Egiptu. Książkę otwiera obszerny opis źródeł i stanu badań (stan na koniec lat 70-tych, książka została wydana w 1978 roku). Każdy z rozdziałów zakończony jest zresztą rzetelna bibliografią, zachęcając do dalszego zgłębiania tematu. Zasadniczą treścią książki jest historia starożytnego Egiptu napisana poprzez kolejne dynastie, poczynając od czasów najdawniejszych do końca drugiego panowania Persów w 333 roku p.n.e. Ostatnie rozdziały traktują o religii, piśmiennictwie, sztuce i życiu codziennym.
Trzy tysiące lat na dwustu pięćdziesięciu stronach zmusza do zwięzłości. „Starożytny Egipt” nie jest porywającą lekturą, lecz naukowym, skrótowym opracowaniem tematu z odnośnikami do bardziej szczegółowych publikacji. Z tego względu trudno ocenić tę książkę z punktu widzenia czytelnika (większość oceniłaby ją po prostu jako nudy). Może być to jednak ciekawe uzupełnienie przewodnika i literatury podróżniczej. Dzięki tej książce, zatrzymując się w cieniu egipskich pomników przeszłości, można szybko odnaleźć punkt na historycznej osi Egiptu, w którego cieniu się znaleźliśmy.
Jarosław Różański jest jednym z wielu polskich misjonarzy w Afryce, jest też jednym z tych, którzy swoje obserwacje opublikowali w postaci książki. „W cieniu góry Lam” to bardzo luźny zbiór opowiadań i bajek zebranych podczas pobytu autora w północnym Kamerunie na początku lat 90-tych. Tytułowa góra Lam leży w kraju ludu Guidar, około 60 kilometrów na południe od Maroua.
Książki, poza zakotwieniem geograficznym, nie spaja żadna istotna nić. Jest to raczej kolekcja bardzo krótkich utworów literackich zebranych w formie zeszytu, których tematyka dotyka życia na gidarskiej wsi, zasłyszanych historii i legend, osobistych przemyśleń autora.
Niniejszym zarzucam autorowi lenistwo - książka jest zdecydowanie za krótka i nieuporządkowana. Tym bardziej, że jak sam twierdzi „każda z refleksji domagałaby się napisania osobnej książki”.