Podtytuł - „Narodziny nowoczesnego państwa egipskiego” - częściowo opisuje treść książki. Muhammad Ali, z pochodzenia Albańczyk, w 1805 roku został z ramienia Ottomańskiej Turcji wicekrólem Egiptu. Zależność od imperium trwała jednak krótko, gdyż Ali szybko pozbył się trzymających kraj w garści Mameluków, zbudował poteżną armię a następnie podporządkował sobie Hidżaz, Syrię, Kretę i Sudan, gdzie założył miasto Chartum. Dalszą ekspansję oraz regres przyniosła interwencja mocarstw europejskich, które w pierwszej połowie XIX wieku nie były zainteresowane zwiększeniem potęgi Egiptu.
Książka opisuje historię Alego od okresu wyswabadzania się spod Ottomańskiej kontroli po jego śmierć w 1849 roku. Oprócz opisów sytuacji politycznej Bliskiego Wschodu i skomplikowanych zależności między mocarstwami, autorka przybliża czytelnikowi Egipt tamtych czasów, z mozaiką grup i kast, funkcjonowaniem gospodarki i aparatu państwowego.
Samori Ture urodził się około 1830 roku na terenie dzisiejszej Gwinei, niedaleko od Kankan. Pochodzący z kupieckiej rodziny Diula, Samori szybko porzucił handel na rzecz wojaczki i podporządkowania sobie okolicznej ludności. Wkrótce władał sporym połaciem Afryki Zachodniej. Będąc u szczytu ekspansji, u granic Państwa Samoriego pojawiło się zagrożenie, z którym do tej pory nie miał do czynienia - Francuzi.
Walce z obcymi najeźdźcami (oprócz Francji, na tereny Samoriego łakomili się również Anglicy) Samori poświęcił resztę życia. Była to walka nierówna i tak jak olbrzymia wiekszość Afryki, wkrótce Państwo Samoriego upadło, stając się częścią Sudanu Francuskiego.
Książka jest po części biografią wodza a po części historią jego państwa (oba tematy trudno jest od siebie oddzielić). Być może brakuje w niej literackiego polotu, zostawiając więcej miejsca suchym faktom, ale nadal jest to wartościowa pozycja, warta polecenia zainteresowanym głębiej przedkolonialną historią Afryki.
Patrice Lumumba, pierwszy premier niepodległego Kongo (choć jego partia wybrała wybory, prezydentem został Kasavubu) to postać heroiczna, której przypisuje się pierwszoplanową rolę w scaleniu Konga zwanego Belgijskim w naród i doprowadzenia do jego niepodległości. „Lumumba i jego kraj” to biografia przeplecioną historią, zakończona morderstwem dwieście dni po ogłoszeniu niepodległego Konga.
Lektura to ciekawa, odsłaniająca kulisy belgijskiej polityki zagranicznej w Afryce. Niestety, książka jest wyraźnie skażona propagandą bloku wschodniego. Lumumba w pewnym okresie wystąpił bowiem o wsparcie militarne ZSRR, które częściowo otrzymał. W wielu więc miejscach, w których powinny być znaki zapytania, autor daje gotową, politycznie poprawną odpowiedź. Zastanawiające to tym bardziej, że książka powstała w 1962 roku, czyli w rok po śmierci Lumumby, gdy znaków zapytania było bardzo wiele. Część z nich przetrwało do dziś. Warto być może poznać jednak głosy propagandy z obu stron żelaznej kurtyny.
Timbuktu, na poły legendarne miasto na pograniczu Sahary i strefy sahelu od zawsze otoczone było aurą tajemnicy. Swoją świetność Timbuktu przechodziło w XVI wieku, czerpiąc profity w pośrednictwu handlem północy z południem. Po przejęciu handlu przez miasta położone na wybrzeżu atlantyckim Timbuktu zaczęło podupadać. Książka odsłania historię tego miasta na przestrzeni dziejów, od najwcześniejszych o nim wzmianek po lata 70-te XX wieku.
Przekrojowe informacje mogą na początku wydawać się suche, z natłokiem dat i nazwisk lokalnych władców. W dalszej części autor przybliża czytelnikowi szczegóły gospodarki i kultury Timbuktu, kończąc na przejęciu miasta przez Francuzów a następnie uzyskaniu przez Mali niepodległości.
Ciekawe uzupełnienie informacji przewodnikowych po lub w trakcie podróży.
Kamerun, lata 30-te XX wieku. Dionizy, boy pracujący w misji katolickiej we wsi Bomba przekazuje w pierwszej osobie wydarzenia trzech ostatnich tygodni istnienia misji. Ostatnich, gdyż Chrystus, jak miejscowi nazywają przybyłego z Francji białego ojca przełożonego, ponosi klęskę swojej wieloletniej pracy. Wieloletni wysiłek okazuje się powierzchowny, daremny a zakrzewiona wiara iluzoryczna. Być może przedwcześnie zdradzam zakończenie książki, które pod pewnymi względami przypomina „Alternatywy 4”, ale nie jest to książka, w której zakończenie jest najważniejsze.
Mongo Beti, kameruński pisarz opisuje ówczesne mu czasy w sposób wyjątkowy, gdyż nieobarczony europejską tendencją przykładania do wszystkiego swojej miary. Wraz z boyem Dionizym chodzimy od wioski do wioski poznając od wnętrza afrykańskie postrzegania świata. Warto przejść się wraz z nim.