Książeczka jest na poły albumem a na poły charakterystyką mask Afryki Zachodniej (tam bowiem, sztuka rzeźbiarska osiagnęła największy kunszt). Część albumowa jest dużym atutem - kilkadziesiąt zdjęć afrykańskich masek może być ciekawą lekturą samą w sobie. Zdjęcia przeplata dosyć skromny tekst, będący próbą sklasyfikowania stylów masek, według różnych regionów geograficznych i lokalnych społeczności. Szkoda tylko, że opis zupełnie nie pasuje do znajdujących się na sąsiednich stronicach ilustracji - czytając opis sztuki danego regionu trzeba użyć wyobraźni, podczas gdy wielką pomocą mogłoby być pasujące do opisu zjęcie obok.
Drugi zbiór opowiadań Albińskiego jest kontynuacją w linii prostej "Kalahari". Tak jak każdy autor krótkich form literackich, jakimi są opowiadania, Albiński wybiera tematy, obrazy, niczym obiektywem aparatu - koncentrując uwagę na głównym temacie, świadomie odrzucając to, co nie mieści się w kadrze. Po autorze, który w opisywanej rzeczywistości spędził kawał swojego życia, oczekiwałbym jednak więcej, niż ciagłe, uporczywe przedstawianie złej strony świata. Widzimy więc album zdjęć wybranych, negatywnych i ... nijakich. Z książki po prostu wieje nudą.
Krzykliwy tytuł i okładka zapowiadały interesującą lekturę. Jak głosi podtytuł - "Rozmowy z siedmioma dyktatorami" (oprócz Amina, Bokassy i Mengistu jest jeszcze Hodża, Duvalier, Miloszewicz i... Jaruzelski) - miały to być wywiady z postaciami, kierującymi najdziwaczniejszymi i najkrwawszymi zarazem reżimami Afryki i nie tylko. Tymczasem już pierwsza "rozmowa", z Idi Aminem, okazała się nie być rozmową wcale, gdyż autorowi nie udało się spotkać z rozmówcą, następuje za to opis poszukiwań Amina w Arabii Saudyjskiej, zwieńczony zgadkową wymianą kilku zdań przez telefon. Kolejne wywiady sa skuteczniejsze, lecz nie są ani odkrywcze ani ciekawe.
Mało wartościowa pozycja. By bliżej poznać wymienionych "diabłów", lepiej sięgnąć do innych źródeł.
Debiut pisarski autora, przebywającego od wielu lat na emigracji w Republice Południowej Afryki. Kalahari jest zbiorem opowiadań, które rysują obraz, jaki Albiński chce nam pokazać jako fragment rzeczywistej, naocznej Afryki. Obraz ten, tworzy w ciemnych, pesymistycznych barwach, wywlekając na pierwszy plan korupcję, brud i beznadziejny marazm.
Czytelnik, oczekujący obiektywnego przekazu zobaczy nie do końca prawdziwy świat, współczesną kopię chłodnej twórczości Philipa K. Dicka. Dzisiaj jednak, złe wiadomości sprzedają się najlepiej.
Historia wysokiego urzędnika państwowego, sprawującego urząd w czasach, gdy władzę w Ugandzie sprawował marszałek Idi Amin, a więc w latach 70-tych ubiegłego stulecia. Perypetie bohatera na huśtawce historii oscylują od sukcesu i luksusu po uwięzienie i morderstwa najbliższych. Wszystkim zdaje się sterować kaprys generalicji, na której czele stoi marszałek i jego doradca - astrolog Ali.
Fikcja przeplata się tu z autentycznymi wydarzeniami i jedno od drugiego odróżnić trudno. Dotyczy to zwłaszcza ekstrawagancji Amina, które niekiedy są zbyt dziwne, by w nie uwierzyć. Ale, jak powiadał Edgar Alan Poe, prawda jest dziwniejsza od fikcji.