Wstęp
Relacja pochodzi z lata 2005 roku.
- Termin: 11 - 24 sierpień (14 dni)
- Budżet: 680 USD (w tym bilet lotniczy 300 USD)
- Ilość uczestników: wyprawa solo
Tunezja leży w tej samej strefie czasowej co Polska, czas zmieniany jest na zimowy od końca października do końca marca. Latem, dzień zaczyna się kwadrans przed szóstą a kończy o dziewiątej wieczór.
Pogoda
Tunezja znajduje się pod wpływem dwóch stref klimatycznych: śródziemnomorskiej oraz saharyjskiej.
W strefie wpływów śródziemnomorskich, czyli na wybrzeżu i w górach opady występują głównie zimą (w górach może spaść wtedy śnieg). Lata jak na Afrykę nie są upalne, a to ze względu na wiejącą znad morza bryzę. Strefa saharyjska charakteryzuje się wyższymi temperaturami, których odczuwanie jest z kolei łagodzone przez niższą wilgotność powietrza; oraz rzadkimi opadami jesienią i na wiosnę. Wiosną również, jest największa szansa doświadczenia
chili - gorącego wiatru, niosącego z pustyni pył oraz ekstremalnie wysokie temperatury.
Wizy i Permity
Większość podróżnych udających się do Tunezji nie potrzebuje wiz, gdyż jadąc na plażę z biurem podróży niezbędną pieczątkę wjazdową otrzymuje się bez problemu i za darmo na lotnisku. Turyści indywidualni zobligowani są jednak do uprzedniego zdobycia wizy. Ambasada Republiki Tunezyjskiej znajduje się w Warszawie, przy ulicy Myśliwieckiej 14, tel. +22 628 25 86 lub +22 628 63 30; e-mail:
at.varsovie@ambtun.pl
Wymagania stawiane przez ambasadę są wysokie: wypełniony wniosek, jedno zdjęcie, rezerwacja hotelu i przelotu, 106 złotych oraz kopia paszportu. Wnioski rozpatrywane są w terminie od dwóch tygodni do miesiąca od ich złożenia, w przypadku pozytywnego rozpatrzenia otrzymuję się wizę ważną tyle czasu, ile podaliśmy we wniosku, ale nie dłużej niż 3 miesiące.
Procedura wydaje się bardzo skomplikowana. W praktyce jednak, po przylocie do Tunezji, pieczątki wjazdowe wbijane są wszystkim przyjezdnym jak leci, bez sprawdzania wizy, wystarczy tylko podać nazwę jakiegoś ośrodka (np. Hotel Mediterranee w Hammamet).
Istotna uwaga: pieczątka uzyskana w ten sposób definitywnie uniemożliwia opuszczenie Tunezji lądowymi przejściami granicznymi do Algierii lub Libii. Do tego potrzebna jest normalna wiza (patrz akapit wyżej).
- Libia. Pragnącym uzyskać wizę Libii w Tunezji, polecam przyjazny konsulat w Sfaxie, na rogu Rue Alexandre Dumas i Rue Tahar Sfar (interesantów przyjmują od 10 rano). W przypadku turysty indywidualnego, sympatyczny pan konsul rozkłada niestety ręce, gdyż przepisy imigracyjne ograniczają proceder wydawania wiz tylko do grup co najmniej cztero osobowych. W przypadku takim pozostaje jedynie załatwienie zaproszenia, po czym droga do Libii staje otworem.
Innym sposobem, który wyklucza podróż w interior Libii, jest wiza tranzytowa (informacja z drugiej ręki). Do jej uzyskania potrzebne jest tylko pismo w języku arabskim, wyjaśniające motyw podróży. Wiza taka kosztuje 31 dinarów.
- Algieria. Ambasada Algierii znajduje się w Tunisie, na rogu Avenue Jugurtha i Rue Ahmed el Boukhari (pole D-5 na darmowej mapce z informacji turystycznej, około 4 km od centrum). Normalne wizy turystyczne nie są wydawane bez poparcia z biura turystycznego lub osoby prywatnej. To drugie rozwiązanie wydaje się być lepsze, zwłaszcza, że wielu Algierczyków przyjeżdża do Tunezji na wakacje (do ambasady poszedłem z Fazilem, spotkanym w schronisku młodzieżowym w Tunisie). Oprócz oficjalnego zaproszenia z Algierii, wystarczą dwa zdjęcia, wypełniony formularz i sześć kopii paszportu. Po jednym dniu czekania wiza jest gotowa.
Najbardziej na południe wysunięte obszary Tunezji, Grand Erg Oriental, mniej więcej na południowy-zachód od Tataouine (nie ma wyraźnych granic), uznawany jest jako teren militarny a do wjazdu tamże potrzebne jest odpowiednie zezwolenie. Te, wydawane są między innymi w Tataouine, przez Syndicat d'Initiative, Avenue Hedi Chakeur. Latem, pozwolenia takie nie są wydawane wcale.
Zdrowie
Z całej mozaiki krajów położonych na kontynencie afrykańskim, Tunezja wydaje się być najmniej ryzykowna pod względem potencjalnych chorób.
Malaria tu nie występuje a ogólny poziom higieny pozwala bez wahań korzystać z najtańszych knajpek oraz wody z kranu. Polskie
Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza jednak takie postępowanie, zalecając wyłącznie wodę z butelki oraz stołowanie się w restauracjach kategorii co najmniej średniej.
Przy wjeździe do Tunezji z kraju, gdzie występują zachorowania na żółtą febrę (np. lecąc samolotem z Kamerunu), może być wymagane aktualne szczepienie na żółtą febrę.
Mapy i przewodniki
W polskich księgarniach można kupić wiele przewodników po Tunezji. Wykorzystałem jednak to, co miałem pod ręką, czyli "
Africa on a Shoestring" wydawnictwa
Lonely Planet z 2001 roku. Przewodnik ten opisuje najciekawsze miejsca z wystarczającą dokładnością. Nie opisuje natomiast miejsc, które leżą z daleka od utartych szlaków, a z których choć jedno warto odwiedzić.
Mapa umieszczona w przewodniku w zupełności wystarcza do podróżowania po kraju transportem publicznym. Dobrym uzupełnieniem jest kolorowa mapa w skali 1:1.000.000, którą można za darmo dostać na lotniskach lub w biurach informacji turystycznej.
Pieniądze
Środkiem płatniczym Tunezji jest dinar tunezyjski (TND), który dzieli się na tysiąc milimów. Bieżący kurs wymiany względem Euro to 1.690 TND a względem dolara amerykańskiego 1.310 TND (stan na czerwiec 2006). Kurs wymiany jest taki sam we wszystkich kantorach i bankach na terenie całego kraju. W miastach można znaleźć bankomaty, ale ze względu na prowizje, tańszym sposobem zdobycia dinarów jest wymiana twardej waluty. Banki i kantory można znaleźć na lotniskach oraz w większość popularnych turystycznie miejsc. Banki czynne są od poniedziałku do piątku w godzinach od 8 do 16. Poza tymi godzinami, jak również w soboty, można próbować wymienić pieniądze na poczcie. Każdorazowo przy takich transakcjach trzeba okazać paszport.
Samoloty
Najtańsze loty z Polski to czartery. Wybierając się do Tunezji warto poświęcić trochę czasu na przeszukanie ofert przelotów biur turystycznych, garść linków umieściłem w
Źródłach.
W sezonie lipiec-sierpień, szukając na dwa tygodnie przed planowaną datą wylotu, najlepszy bilet, jaki udało mi się znaleźć to przelot z Warszawy do Monastiru, za 233 euro, kupiony na stronie
Tu i Tam. Trochę tańsze były wyloty z Niemiec, sprzedawane przez
L'Tur - np. z Lipska, za 192 euro lub z Berlina za 216 euro.
W tym samym czasie, za najtańszy bilet regularnych linii lotniczych trzeba było zapłacić 430 euro (Lufthansa).
- Z Tunezji w głąb Afryki. Z lotniska w Tunisie, bez wracania do Europy można polecieć następującymi liniami: Air Algerie, Cameroon Airlines, Libyan Arab Airlines, Royal Air Maroc oraz Tunisair. O oferty należy pytać w biurach w Tunisie.
Zagrożenia
Tunezyjczycy wielbią jaśmin. Po zmroku, mężczyźni kupują pęczki tego kwiecia, lubują się jego zapachem, noszą je wetknięte za uchem (więcej o jaśminie napisałem w notatniku - "
Sprzedawcy jaśminu"). Jakie zagrożenia płyną od takich ludzi? Oficjalne serwisy informacyjne przestrzegają przed drobną przestępczością w miejscach uczęszczanych masowo przez turystów oraz w środkach komunikacji publicznej. W żadnych z tych miejsc nawet nie otarłem się o tego typu sytuacje.
Język
Językiem urzędowym Tunezji jest arabski. Poza nim, najbardziej popularnym jest francuski. Ze względu na skalę napływu turystów z Europy, można się porozumieć również w innych językach, czasem nawet po polsku. Dotyczy to jednak głównych ośrodków turystycznych. Poza nimi, pozostaje tylko francuski, arabski i język migowy.
Internet i telefon
Kafejki internetowe, najczęściej występujące pod szyldem
Publinet, istnieją we wszystkich większych miastach. Godzina połączenia kosztuje od 1.400 do 3.000 dinarów (najczęściej 1.500). Niektóre komputery posiadają francuskie klawiatury - przydatna będzie ściągawka
francuskiego układu klawiszy.
Polacy stanowią czołówkę w rankingu nacji odwiedzających Tunezję, więc telefony wszystkich polskich sieci działają tu bez problemu. Lokalne połączenie z budki kosztuje 0.100 dinara za impuls (wystarczająco czasu by np. potwierdzić bilet lotniczy). Automaty nie wydają reszty.
Komunikacja
Komunikacja publiczna jest w Tunezji tania i dobrze zorganizowania. Nigdy nie zdarzyło mi się czekać więcej niż kilka kwadransów na odjazd. Benzyna bezołowiowa kosztuje 0.900 dinara, olej napędowy 0.540 dinara za litr. W kolejności największej ilości połączeń, do wyboru są:
- Louage (czyt. luaż), czyli minibus, to najbardziej rozpowszechniony środek transportu. Minibusy odjeżdżają ze stacji louage po uzbieraniu kompletu pasażerów, co zwykle nie trwa długo i nie zatrzymują się po drodze. Stacje louage znajdują się najczęściej w niewielkim oddaleniu od centrum miasta. W mniejszych miejscowościach nie ma odrębnych stacji - minibusy gromadzą się przy ulicy w centrum.
- Autobus. Autobusy odjeżdżają z dworców autobusowych, zwykle umiejscowionych w innym miejscu niż stacja louage. Odjazdy odbywają się rzadziej od tych ostatnich, o określonej godzinie, według rozkładu jazdy. Bilety są numerowane, więc na bardziej popularnych trasach wskazany jest zakup biletu z wyprzedzeniem. Atutem autobusów jest klimatyzacja, choć zaletę tą niweczy ograniczona możliwość kontaktu z miejscowymi a upały nie są aż tak uciążliwe. Autobusy pokonują te same trasy trochę wolniej niż louage, gdyż zatrzymują się po drodze na przystankach.
- Pociąg. Sieć kolei zaskakująco gęsto pokrywa powierzchnię kraju, łącząc między innymi Tunis, Tabarkę, Tozeur i Gabès. Odjazdy są jednak rzadkie, czasy przejazdu długie a ceny nie niższe niż louage. Wszystko to sprawia, że z pociągów warto korzystać tylko w wyjątkowych przypadkach (np. jadąc do Kartaginy lub na lotnisko w ).
Hotele
Tunezja to nie tylko drogie resorty zbudowane z myślą o plażowiczach, lecz również małe hoteliki, podobne tym, które można spotkać w Maroku czy Egipcie. Pomimo środka sezonu, znalezienie taniego miejsca noclegowego nigdy nie stanowiło większego problemu, choć zdarzało mi się zawrócić na pięcie z powodu braku miejsc. Najtańsze z nich są na dachach i nie wszędzie są od razu oferowane, dlatego warto o nie samemu zapytać.
Na południu, alternatywą dla hoteli są kempingi, gdzie śpi się pod gołym niebem na drewnianych pryczach.
Słowo przestrogi: nocując na dachu lub kempingu jest się narażonym na współlokatorów. Nocowałem w ten sposób trzy razy i tyle samo razy spotkałem się z chamstwem obywateli Zachodniej Europy i USA.
Jedzenie i zakupy
Tunezja to smaczny przykład kuchni bliskowschodniej. Flagowym smakiem kraju jest
harissa - przecier z papryczek chilli, podawany jako dodatek niemal do każdego dania. Z ciekawostek polecam
szerszuchę - algierski wypełniacz, skomponowany z cząstek bagietki i rzadkiej zupy (całość wyglądem przypomina pawia).
Uwaga: Lonely Planet wymienia tylko knajpy średniej klasy, pomijając te najtańsze, najbardziej popularne wśród miejscowych.
- Zakupy (podane ceny od - do obrazują ceny, jakie płacą miejscowi oraz te, z miejsc popularnych wśród turystów): Woda 1.5l - od 0.400 do 0.500, 0.5l - od 0.300 do 0.500 dinara; kawa lub herbata (szaj) - od 0.200 do 1.500 dinara; cola - od 0.500 do 0.700 dinara; jogurt - 0.590 dinara; piwo Celtia 0.2l - od 1.200 do 4 dinarów; kilogram owoców (brzoskwinie, gruszki) - 1.300 dinara; kebab lub kanapka - od 1.000 do 1.800 dinara; racuch z jajkiem (brik) - od 0.250 do 0.500 dinara; berber pizza (placek posmarowany harisą) - 0.500 dinara; kuskus lub fasola z mięsem - od 2.500 do 5.000 dinarów; płyta CD z miejscową muzyką - 2.500 dinara; długopis - 0.280 dinara; znaczek na pocztówkę do Polski - 0.600 dinara; pocztówka - 0.200 dinara.
Monastir
Miasto posiada port lotniczy, do którego przylatują czartery z Europy, w tym z Polski. Otoczone kompleksami hotelowymi nie zachęca do odwiedzin, więc potraktowałem je bardzo tranzytowo.
- Lotnisko. Niemal wszystkie samoloty tu lądujące to wypełnione turystami czartery. Znudzony urzędnik stawiający pieczątki wjazdowe wypytuje tylko o nazwę ośrodka, do którego jedziemy, po czym machinalnie umieszcza niezbędny stempel w paszporcie. Trochę dalej można znaleźć kantor, z oficjalnym kursem wymiany, takim samym, jaki później spotyka się w miastach. Lotnisko jest otwarte całą dobę, posiada klimatyzację, ale jest pozbawione tarasu widokowego ani nawet widoku na płytę lotniska z wnętrza terminalu (dopiero po check-in). Ostatnie dinary można wydać w sklepach z drogimi pamiątkami lub przepić - piwo kosztuje tutaj 3.600 dinara za małą Celtię.
Z lotniska najłatwiej jest się wydostać pociągiem - przystanek jest naprzeciw wyjścia z terminalu. Pierwszy pociąg w kierunku Sousse odjeżdża o 6:05 rano, ostatni o 21:05. W kierunku Mahdia pierwszy pociąg zatrzymuje się tutaj o 5:15 a ostatni o 20:30. Dojazd z Sousse trwa tylko 20 minut, z Mahdia trochę ponad godzinę. Pomiędzy godzinami kursowania pociągów, w nocy, pozostaje tylko taksówka (za przejazd do Sousse żądano 15 dinarów) albo negocjacje z kierowcami autobusów rozwożących turystów do ośrodków na wybrzeżu (za przejazd do Hammamet zapłaciłem 15 dinarów).
Hammamet
Popularny, również wśród polskich plażowiczów. kurort. Ośrodki turystyczne są tylko kilka kilometrów od centrum. Tutaj znajduje się sympatyczna zatoczka z przyklejoną doń niewielką twierdzą. W Hammamet można znaleźć jeszcze mały, ale bardzo turystyczny bazar i kilka innych, mniejszych atrakcji, wypełnionych po brzegi grupami z kamerami video.
- Hotele. Tanich hotelików należy szukać w centrum miasta. Z powodu wizy zatrzymałem się jednak w jednym z ośrodków nad morzem, kilka kilometrów od centrum (okazało się to niekonieczne). Hotel Mediterranee to miejsce, gdzie zatrzymują się setki hałaśliwych Włochów. Oprócz bezpośredniego dostępu do morza są dwa baseny, w pokoju jest klimatyzacja a bufet śniadaniowy przypomina akademicką stołówkę. Wszystko to za 62 (słownie: sześćdziesiąt dwa) euro za dobę.
- Komunikacja. W Hammamet są co najmniej dwa przystanki, skąd odjeżdżają louage. Przystanek minibusów odjeżdżających na północ, w tym do Tunisu, znajduje się w centrum miasta. Louages odjeżdżające na południe, w tym do Sousse (4 dinary, 1 godzina jazdy), zatrzymują się około 5 km od centrum miasta (taksówka z centrum kosztuje 3 dinary).
Sousse
(czyt.
sus). Jedno z większych miast Tunezji, jest zarazem bardzo popularnym celem wycieczek autokarowych - dziesiątki ich zatrzymują się na placu przed wejściem do medyny (nie ma szans w tej okolicy na kawę lub herbatę poniżej 1.500 dinara). Druga armia turystów rezyduje w samym mieście, wygrzewając tyłki na miejskiej plaży (widziałem tutaj kuriozum - miejscowa kobieta, zasłonięta jak przykazuje Islam, a obok spacerujące Niemki, topless...). Ośrodki wczasowe ulokowały się po zachodniej stronie miasta, spokojniejszą i mniej tłoczną plażę dla miejscowych można znaleźć na odcinku wybrzeża pomiędzy Ave Habib Bourguiba a portem.
Głównym celem wycieczek jest
bazar na medynie, niewielu tylko chce się jeszcze odwiedzić położony w jej wnętrzu
wielki meczet, czy
ribat (warowny klasztor). Wstęp do tego ostatniego kosztuje 2.100 dinara plus dinar za aparat fotograficzny.
Informacja z przewodnika, jakoby przez środek głównego placu miasta - Place Farhat Hached - jeździły pociągi okazała się nieprawdziwa. Tory są, ale chyba wyłączono je z użycia.
- Hotele. Tanie hotele mieszczą się w obrębie murów medyny. Zatrzymałem się w Hôtel Ahla, gdzie pokój z telewizorem, łazienką i klimatyzacją kosztuje 15 dinarów. Zanim się jednak nań zdecydowałem, odwiedziłem trzy inne hotele w okolicy, w których nie znalazłem wolnych pokoi.
- Knajpy. Zagłębie małych knajpek, czatujących na przechodzących turystów, jak również popularnych wśród miejscowych smakoszy, usytuowało się w drugiej uliczce w lewo za informacją turystyczną (idąc Ave Habib Bourguiba od strony medyny). Główne dania z dodatkami kosztują tutaj od 4 dinarów wzwyż. Świeże ryby serwowane są tylko popołudniami.
Świetną propozycją na śniadanie jest kiosk z ciastkami Chelly Patiserie, po zachodniej stronie Placu Farhat Hached. Ciastko i szklanka zimnego napoju kosztuje tutaj poniżej dinara.
- Komunikacja. Dworzec louage mieści się kilka kilometrów od centrum. Budynek ten wygląda jak wielki magazyn - minibusy stoją gęsto jeden obok drugiego, pod wysokim dachem. Kierunki odjazdów są wypisane na tabliczkach. Przejazd do El-Jem kosztuje 3.250 dinara - jazda trwa jedną godzinę, tyle samo czekałem na uzbieranie kompletu pasażerów. Przejazd do Mahdia kosztuje 3 dinary.
Dworzec kolejowy jest niemal w centrum Sousse. Pierwszy pociąg na południe, w tym na lotnisko w Monastir, odjeżdża o 4:55 rano, bilet tamże kosztuje 0.730 dinara. Ostatni pociąg w tym kierunku odjeżdża o 20:50.
El-Jem
(czyt.
el-żem). Już wjeżdżając do tego niewielkiego miasteczka, widać główną jego atrakcję - świetnie zachowane
ruiny rzymskiego koloseum. Miejsce to jest położone niemal w środku El-Jem, warto zjawić się tutaj w godzinach mało popularnych wśród wycieczek, czyli wcześnie rano bądź pod wieczór, w przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z setkami gapiów. Bilet wstępu do koloseum kosztuje 4.200 dinara plus jeden dinar za aparat fotograficzny.
- Knajpy. W bezpośrednim sąsiedztwie ruin jest kilka drogich lokali dla turystów. Już dwieście metrów dalej, obok chyba głównego skrzyżowania miasta, można znaleźć zwykłe knajpki, z jedzeniem i cenami dla miejscowych.
- Komunikacja. Louage zatrzymują się na przystanku, kilkaset metrów od ruin. Minibus do Sfax kosztuje 3.250 dinara i jedzie około jednej godziny.
Sfax
Drugie pod względem wielkości, po Tunisie, miasto Tunezji zaskakuje przyjazną atmosferą i stosunkowo niewielką ilością turystów. Sercem miasta jest otoczona murami
medyna. Handel ożywa tutaj po dziewiątej rano i trwa do wczesnych godzin nocnych. Jest to bodaj najciekawsze i najbardziej oryginalne tego typu miejsce w Tunezji, polecam zwłaszcza sekcję owocowo-rybną na północnym krańcu medyny, tuż za murami.
- Hotele. Tanie miejsca noclegowe można znaleźć w wąskich uliczkach medyny. Trzeba się tylko uważnie rozglądać lub pytać przechodniów, gdyż wejścia do hoteli są często bardzo wąskie, wciśnięte między bazarowe kramy. Medina Hotel jest jednym z takich miejsc, wejście doń zdobią cytaty z Koranu a porządku pilnuje brodaty jegomość. Za łóżko w dwuosobowym pokoju, bez wentylatora i wentylacji (było okno), zapłaciłem 8 dinarów.
- Knajpy. Tanie, uliczne jedzenie można znaleźć w obrębie medyny i okolicach. Lokali z piwem należy szukać w uliczkach na zachód od Ave Hedi Chaker (główna ulica prowadząca do medyny).
- Komunikacja. Louage z El-Jem wyrzucił mnie blisko centrum, obok przystanku autobusowego Soretras. Przejazd dalej, do Gabès, kosztuje 6 dinarów i trwa dwie godziny.
Dworzec kolejowy położony jest niemal w centrum miasta. Pierwszy pociąg do Gabès odjeżdża o 10 rano, bilet kosztuje 6.250 dinara.
Gabès
(czyt.
gjebes). Chaotyczne miasto na skrzyżowaniu szlaków nie przypomina w niczym zadbanych miejsc wschodniego wybrzeża. Jest to jednak dogodny punkt przesiadkowy w drodze na południe.
- Komunikacja. Przystanek louages, gdzie zatrzymują się minibusy z Sfax oddalony jest o około pół kilometra od przystanku louages jadących w kierunku Matmaty. Minibusy tam jadące kończą bieg w Nouvelle Matmata, około 13 kilometrów od Matmaty właściwej, gdzie trzeba złapać kolejnego minibusa. Każdy odcinek kosztuje około jednego dinara.
Transport do Douz odjeżdża z tego samego przystanku, co do Sfax. Przejazd kosztuje 10 dinarów i trwa dwie godziny.
Matmata
Malutka wioska na skraju pustyni słynie ze scenerii, którą wykorzystano podczas kręcenia pierwszej części Gwiezdnych Wojen. Berberyjscy mieszkańcy wioski, za domostwa obrali sobie niewielkie jamki w ziemi, drążąc w nich swoje kwatery, które obecnie niemal wyłącznie służą turystom.
Wysiadając z minibusa, po pozbyciu się ogona przewodników, do głównych atrakcji jest kilkaset metrów wzdłuż głównej drogi, bądź bliżej - na skróty przez podwórza w kierunku zaparkowanych autokarów. Za wstęp nie płaci się nic, by zajrzeć jednak do któregoś z wykutych w jamce domków, trzeba zapłacić.
- Komunikacja. O ile z dojazdem na miejsce nie miałem problemu, to na powrót nie było chętnych - kierowcy oferowali przejazd pod warunkiem, że zapłacę za wszystkie miejsca w minibusie. Kupiwszy zapas wody, udałem się więc do Nouvelle Matmata na piechotę. Droga jest z górki i początkowo wiedzie przez niezłe widokowo miejsca. Po około trzech kilometrach krajobrazy się uspokajają a droga staje się płaska. Wtedy złapałem stopa.
Choć z Matmata do Douz wiedzie bezpośrednia, dobra droga, nie jeździ tamtędy żaden transport publiczny.
Douz
(czyt.
duz). Szlak z Gabès wiedzie nudną półpustynią, z której południowej strony od czasu do czasu widać na horyzoncie pasmo wzgórz. Po przyjeździe, tak jak w Matmata, turystów witają miejscowi przewodnicy, Douz jest bowiem opiewane pustynną stolicą Tunezji. Jest tutaj kafejka internetowa, są banki oraz tanie knajpki.
W
Zaafrane, 14 km na południowy-zachód od Douz, drogą przez palmowe gaje, zaczynają się ciekawy diuny
Grand Erg Oriental. Zaafrane to właściwie mała wioska, z domkami wzdłuż głównej drogi. Oprócz ośrodka / kempingu dla turystów, jest sklepik z wodą i restauracja dla miejscowych, w której nic nie ma (więcej o tym lokalu napisałem w notatniku - "
Restauracja"). Najlepsze diuny zaczynają się z lewej strony drogi za wioską, tutaj też zatrzymują się autokary z grupami turystów (więcej o tym miejscu napisałem w notatniku - "
Rowerem na diuny").
- Hotele. Około 200 metrów drogą za meczetem znajduje się kemping Desert Club, gdzie za 5 dinarów otrzymuje się drewnianą pryczę, na której można się przespać gdziekolwiek pod gołym niebem (więcej o noclegu na tym kempingu napisałem w notatniku - "Amerykańska gościnność"). Dodatkową zaletą kempingu jest zimne piwo (2 dinary za puszkę) oraz prysznic.
- Komunikacja. Dworzec louages znajduje się około jednego kilometra od centrum miasta. Przejazd do Kebili kosztuje 1.500 dinara.
Wypożyczalnia rowerów jest w okolicach centrum miasteczka, otwierają ją około 10 rano, więc w przypadku wczesnych wyjazdów, warto umówić się w przeddzień. Godzina wypożyczenia kosztuje 2.500 dinara, by dojechać i wrócić do Zaafrane potrzeba co najmniej 3 godzin. Przed transakcją warto sprawdzić hamulce - jak się okazało, mój ich nie miał.
Kebili
Osada na drodze z Gabès do Tozeur, gdzie najprawdopodobniej przyjdzie spędzić parę kwadransów w oczekiwaniu na kolejny transport. W okolicy centrum i postojów
louages można znaleźć kilka sympatycznych knajpek z tanią strawą dla miejscowych.
- Komunikacja. Louage do Douz kosztuje 1.500 dinara. Do Tozeur jedzie się prawie dwie godziny, 8 dinarów.
Tozeur
Droga do Tozeur ze wschodu, z Kebili, wiedzie groblą przez słone jezioro
Chott el-Jerid. Latem jego powierzchnię ledwo przykrywa woda, odsłaniając solne połacie.
Samo miasto jest większe od Douz i ma zdecydowanie mniej pustynny charakter. Najciekawszą częścią Tozeur jest starówka, z zadaszonymi przejściami i nieoczekiwanymi zaułkami. Mniej fajne są gaje palmowe, które są brudniejsze i mniej egzotyczne od tych z Douz.
- Hotele. Prawie kilometr od centrum mieści się kemping Les Beaux Rêves. Tutaj, prycza pod gołym niebem kosztuje 6 dinarów (więcej o noclegu na tym kempingu napisałem w notatniku - "Włoska gościnność"). Oprócz łóżka i much, goście do dyspozycji mają prysznic. Po drugiej stronie ulicy jest sklepik spożywczy z wodą a jakieś 100 metrów dalej, po tej samej stronie ulicy co kemping, darmowy basen dla miejscowych (pytać o dusz).
- Komunikacja. Z Tozeur można dojechać autobusem do większości większych miast Tunezji. Do Keirouan pojechałem autobusem z klimatyzacją odjeżdżającym o 10 rano, za 13 i pół dinara. Jazda trwała prawie pięć godzin.
Kairouan
(czyt.:
keirłan). Na pierwszy rzut oka, Kairouan wygląda podobnie jak inne tej wielkości miasta Tunezji, Sousse czy Sfax. Najświętsze miasto Tunezji, Kairouan, swoje miano zawdzięcza najstarszemu meczetowi kraju i zarazem jednemu z najstarszych na świecie.
Grande Mosquée, bo o nim tu mowa, położony jest na północy
medyny. Wejście do środka kosztuje 4.200 dinara plus dodatkowy dinar za możliwość robienia zdjęć.
Pozostałe atrakcje miasta, to między innymi
Meczet Trzech Drzwi oraz
Kasba, obie leżą wewnątrz medyny i najlepiej wyglądają z zewnątrz, zwłaszcza, że ta ostatnia została przerobiona na hotel. Idąc główną drogą na północ od medyny, po około kilometrze, trafia się na ciekawe zbiorniki wody -
Cysterny Aghlabite. Obecnie, ze względu na zawartość, zbiorniki przypominają nieco oczyszczalnie ścieków. Do środka wszedłem przeskakując przez wyrwę w murze (idąc śladem miejscowych), oficjalnie wchodzi się bramą, gdzie sprzedawane są bilety.
Kairouan to chyba jedyne miasto w Tunezji, w którym za wskazanie drogi, bądź rozmowę, żądano ode mnie pieniędzy. Uważajcie.
- Hotele. Ciekawie położony, z oknami wychodzącymi na główne wejście do medyny, jest Hôtel Sabra. Związanym z tym minusem jest spory hałas dobiegający z ulicy od wczesnego rana do późna wieczór. Pokoje, o dość niskim standardzie, ze śmierdzącą umywalką na wyposażeniu, bez wiatraka i klimatyzacji kosztują 12 dinarów za noc. W cenie zawarte jest marne śniadanie (bagietka z dżemem), serwowane od 7 do 10 rano.
Tańszą opcją jest Hôtel des Aglabites, w zaułku bazaru owocowo-warzywnego przy Place de Tunis, za północno-zachodnim murem medyny. Tutaj najtańszy nocleg kosztuje 8 dinarów.
- Knajpy. Sprawdziłem jedną z restauracji, rekomendowaną przez przewodnik. Restaurant Sabra jest sympatycznym miejscem, kilka stolików ustawiono wprost na chodniku przy ulicy. Za zestaw, w skład którego wchodził kus-kus, sałatka, deser owocowy i butla gazowanej wody, zapłaciłem 8 dinarów.
- Komunikacja. Dworzec autobusowy oddalony jest od centrum i medyny o około kilometr. Kairouan położony jest na skrzyżowaniu głównych szlaków, więc teoretycznie łatwo jest znaleźć transport. W praktyce, wszystkie autobusy, jakie w przeciągu pół godziny czekania widziałem, były pełne i nie zabierały dodatkowych pasażerów. Większe szanse są na położonym po sąsiedzku dworcu louages, dokąd lepiej od razu skierować kroki.
Tunis
Stolica Tunezji ma najmniej egzotyczny i najbardziej europejski charakter w całym kraju. Masy turystów, biznesmenów oraz szerokie, wysadzane palmami ulice. Mimo to, Tunis to miasto przyjazne, bezpieczne i łatwe do nawigacji. Jak w innych miastach Tunezji, sercem jest rozległa
medyna, która w godzinach szczytu jest zatłoczona do granic możliwości.
Flagową atrakcją całej Tunezji, są położone pod Tunisem ruiny
Kartaginy (miejscowa nazwa to Carthage, czyt.:
kartaż). Na miejsce, szybko i wygodnie można jedzie się kolejką podmiejską (bilet w jedną stronę kosztuje 0.650 dinara), wsiadając na stacji Tunis Marine i wysiadając na Carthage Hannibal (stamtąd pozostaje jeszcze kilkaset metrów asfaltem pod górę). Ruiny, jak również położone na ich terenie muzeum rozczarowują, co rekompensują niezłe widoki na zatokę i Tunis. Za wstęp płaci się 4.200 dinara, plus 1 dinar za aparat fotograficzny. Kolejne 4 dinary kosztuje bilet do sąsiedniej
bazyliki, która rozczarowuje tak samo jak ruiny.
Kolejnym, rozreklamowanym miejscem pod Tunisem jest położona na klifie wioska
Sidi Bou Said (dojazd jak do Kartaginy, kilka przystanków dalej). Wioska jest wprost oblegana przez turystów, co wykorzystują sprzedawcy pamiątek, zamieniając to miejsce w "cepelię". Na końcu wioski jest punkt widokowy na klifie, gdzie o dziwo, docierają tylko nieliczni.
Darmowe mapki Tunisu i Tunezji można otrzymać w biurze informacji turystycznej, przy Place de Afrique.
- Hotele. Godnym polecenia pod każdym względem jest schronisko młodzieżowe - Auberge de Jeunesse. Położone pośrodku medyny, w cichym jej zaułku oferuje czyste łóżka w pokojach wieloosobowych za 8 dinarów. W cenie jest kawa i bagietka z dżemem na śniadanie. Schronisko dość trudno jest znaleźć i niemal zawsze musiałem pytać o drogę. Po 21:00 uliczki medyny są już niemal bezludne i bardzo ciemne, więc sztuka ta jest jeszcze trudniejsza. Drzwi schroniska zamykają o północy.
Wypytałem o ceny również w innych miejscach medyny. W Hôtel Marhaba, najtańsze łóżka kosztowały 15 a w Hôtel Soleil 18 dinarów.
- Knajpy. Zaskakująco tanią i oryginalną okazała się Restaurant Samaphore, tuż za łukiem bramy głównego wejścia na medynę, z lewej (idąc w stronę medyny). Za talerz koziego gulaszu z chlebem do woli zapłaciłem tamże tylko 3.500 dinara. Alternatywą dla lokali gastronomicznych są markety spożywcze, czynne do 20:00. Piwo, oprócz sklepów, można znaleźć w lokalach przy głównej arterii miasta, Avenue Habib Bourguiba. Mała Celtia w lokalach dla miejscowych kosztuje 2 dinary.
- Komunikacja. Tunis posiada trzy stacje louages, jedna dla kierunków południowych, druga dla północnych i trzecia dla pasażerów udających się w kierunku Półwyspu Bon. Wszystkie ulokowane są w 1-2 kilometrowym oddaleniu od centrum. Przejazd do Bizerte kosztuje 3.250 dinara.
Bizerte
Północne wybrzeże Tunezji to kurort Tunezyjczyków. Tutaj również nie brakuje ośrodków wczasowych, ale jest ich mniej a ich gośćmi są niemal wyłącznie miejscowi lub turyści z Libii bądź Algierii. W Bizerte, turystów prawie nie ma (widziałem najwyżej dziesięciu). Nie ma też atrakcyjnej medyny lub innych zabytków. Jest za to ruchliwe centrum z cieszącymi się chłodem popołudnia mieszkańcami oraz
corniche z widokiem na ruchomy most i skaczącą do wody dziatwę.
- Hotele. Słuchając rad miejscowych, znalazłem się w hotelu Sâadi, około kilometra od centrum miasta. Za pokój z wiatrakiem, bez łazienki, zapłaciłem 7.500 dinara.
- Komunikacja. Louages z Tunisu zatrzymują się na głębokich przedmieściach Bizerte. Do centrum dojeżdża się autobusem miejskim, za 0.300 dinara.
Na zachód, do Tabarki, odjeżdża tylko kilka autobusów dziennie z przystanku blisko centrum o nazwie La Gare du Train, między innymi o 12:00, za 6.260 dinara. Jadąc minibusem należy liczyć się z możliwością przesiadki w wiosce Sejnane, mniej więcej w połowie drogi. Louage tamże kosztuje 3.600 dinara i jedzie godzinę i 45 minut. Po godzinie czekania w Sejnane, wsiadłem w przejeżdżający autobus z Tunisu, który zawiózł mnie do Tabarki (2.750 dinara).
Tabarka
Tak jak w Bizerte, w Tabarce nie zobaczymy wielu turystów. Miasto położone jest wokół małej zatoczki, która jest zarazem popularnym miejscem plażowania. Zatoczkę zamyka wzgórze z dość dobrze zachowanymi fortyfikacjami (obecnie trwają prace renowacyjne, wkrótce za wstęp trzeba będzie zapłacić bilet). Z góry roztacza się świetny widok na błękitną zatokę, miasto i przystań jachtową.
W biurze informacji turystycznej można otrzymać darmową mapkę Tabarki (kserokopia Lonely Planet) oraz rozkład jazdy autobusów.
- Komunikacja. Przystanek autobusowy to właściwie kawałek ulicy, gdzie zatrzymują się różne pojazdy. By znaleźć ten właściwy, nie pozostaje nic innego jak zapytywać miejscowych. Autobusów do Ain Draham jest dużo, tych jadących dalej, do Le Kef, jest mniej, bo tylko dwa dziennie. Dalej, wzdłuż tej samej drogi, stoją louages. Te jadące do Ain Draham stoją na samym końcu. Za przejazd jednym z nich zapłaciłem 2.300 dinara, jazda trwała 45 minut.
Ain Draham
Tunezyjskie Zakopane, położone niemal kilometr powyżej poziomu morza, wyróżnia się chłodniejszym klimatem (w zimie pada tu śnieg) oraz rozległymi plantacjami drzewa korkowego na okolicznych wzgórzach. Próbowałem spaceru na jedne z nich, ale po kilku kilometrach przyszła chmura zasłaniając cały świat.
- Hotele. Najtańsze łóżka, w Maison des Jeunes były zajęte przez gości weselnych. Pozostałe opcje były dość drogie, najtańszy pokój w Hôtel Beauséjour kosztował 35 a w Hôtel les Pines, 400 metrów bliżej centrum, 50 dinarów (obie ceny ze śniadaniem). Zdecydowałem się na ten tańszy, rekompensując i tak wysoką cenę tanim piwem - Celtia w hotelowym barze kosztuje tylko 1.400 dinara.
- Komunikacja. Ze stacji autobusów i louages do okolicy, gdzie można znaleźć miejsca noclegowe, jest około jednego kilometra (najpierw trzeba się cofnąć do skrzyżowania, około 100 m w stronę Tabarki, potem skierować kroki w prawo). Pierwsze autobusy do Le Kef odjeżdżają o 7 i 10 rano, bilet kosztuje 4.200 dinara a jazda trwa dwie i pół godziny (szybka jazda po krętych drogach - kilku pasażerów przypłaciło to pawiem).
Le Kef
Spokojne miasteczko, położone z dala od turystycznych szlaków, którego główną atrakcją są sympatyczni mieszkańcy. Nad Le Kef króluje
Kasba, z której szczytu doskonale widać okolicę. Wejścia do środka strzeże dziadek, który również pobiera opłatę za wstęp - co łaska, ale nie mniej niż jeden dinar.
Kafejkę internetową można znaleźć w uliczce naprzeciw poczty.
- Hotele. W rekomendowanym przez Lonely Planet Hôtel Medina najtańszy pokój kosztował 12 dinarów. Cofnąwszy się o sto metrów w kierunku głównego placu znalazłem Auberge de Medina, gdzie pokój kosztuje tylko 5 dinarów. Hotel znajduje się na drugim piętrze kamienicy i bez wskazówek miejscowych trudno doń trafić. Nazwę zaś zawdzięcza oberży, która znajduje się piętro niżej (tylko 1.200 dinara za zimne piwo) - barman jest jednocześnie recepcjonistą. Pokoje są trochę zapuszczone ale widoki z balkonu na centralny plac to rekompensują.
- Knajpy. Wypróbowałem jeden z lokali przy głównej ulicy, prowadzącej na pocztę. Restaurant el-Andalous okazała się knajpką wyspecjalizowaną w obsłudze zabłąkanych turystów. Za smaczny talerz kuskus trzeba tutaj zapłacić 5 dinarów.
Spragnieni zimnego, żółtego napoju, nie powinni ominąć oberży pod hotelem (patrz wyżej). Podchmielona brać jest niewątpliwym atutem tego oryginalnego miejsca. Samotne kobiety powinny jednak go unikać.
Smakosze kawy i herbaty winni z kolei kierować kroki w kierunku kasby, pod którą, w zaułku jest najpopularniejsza w mieście kawiarnia. Szklaneczka orzeźwiającego napoju kosztuje tutaj tylko 0.250 dinara.
- Komunikacja. Z dworca autobusowego do centrum jest grube kilkaset metrów pod górkę. Przejazd do Makthar kosztuje 2.940 dinara i trwa półtorej godziny. Gdyby ktoś chciał jechać autobusem do Siliana, lepiej jest od razu skierować kroki na stację louages, gdyż autobusy odjeżdżają w tym kierunku tylko co drugi dzień.
Makthar
Ponieważ na autobus z Le Kef do Siliana musiałbym czekać do następnego dnia, spojrzałem na mapę, obierając za następny przystanek Makthar. Nie zawiodłem się, to prowincjonalne miasteczko urzeka swojskim klimatem i zaskakuje niespodziankami.
Pierwszą z nich był rozległy
bazar szmaciano-warzywny, na który o poranku ściągają kolorowi ludzie z okolicznych wiosek. Drugą zaś, opustoszałe ruiny, które zauważyłem przypadkiem. Ruiny te znajdują się na krańcu miasta, niedaleko hotelu. Do środka wszedłem przeskakując przez mur, gdyż nie wiedziałem, że jest jakaś bramka (bilet kosztuje 2.100 dinara plus 1 dinar za aparat fotograficzny). Okazało się, że są to pozostałości rzymskiego miasta
Mactaris, zniszczonego przez miejscowego szefa klanu Banu Hillal w X wieku. Kartagina pod Tunisem, w porównaniu z Mactaris wypada marnie.
- Hotele. Jedyny hotel w mieście znajduje się nad barem, naprzeciwko miejsca, gdzie zatrzymują się autobusy. Trójka z balkonem wychodzącym na ulicę kosztuje 12 dinarów, śmierdząca łazienka na korytarzu. Piwo na dole kosztuje 1.500 dinara.
- Knajpy. Jedyne lokale gastronomiczne znajdują się w okolicach bazaru i zapewne po rozejściu się handlujących ludzi są nieczynne.
- Komunikacja. Autobusy i louages zatrzymują się przy ulicy, przed barem, nad którym jest hotel. O ile przyjechać tutaj jest łatwo, to z wydostaniem się z Makthar jest problem. Większość przejeżdżających w kierunku wschodnim samochodów jest pełna a na nieliczne wolne miejsca czatuje tuzin zdesperowanych podróżnych. Taryfy ulgowej dla turysty nie ma. Kolejki też nie ma. Ostatecznie, po półtorej godziny zmarnowanych okazji, wsiadłem do louage jadącego nie do końca tam gdzie chciałem. Za 8 dinarów dojechałem do Sousse.
Mahdia
(czyt.:
mahdija). Z wszystkich miast-kurortów na wschodnim wybrzeżu Tunezji, Mahdia najbardziej przypadła mi do gustu. Stało się tak zapewne z powodu oryginalnego położenia na cyplu, stosunkowo niewielkiej liczbie turystów oraz braku krzykliwych dyskotek i pubów dla Europejczyków.
Najbardziej oczywistym kierunkiem zwiedzania jest spacer wzdłuż głównej drogi, otaczającej cypel. Po drodze spotkamy fort, malowniczy, sięgający wprost morza cmentarz (groby zwrócone są na wschód, w kierunku Mekki, więc lepsze zdjęcia wyjdą o poranku) oraz skaczących z wysokiego muru do wody miejscowych wyrostków, którzy zachęcają by do dołączyć do zabawy.
- Hotele. W Mahdia miałem najwięcej problemów ze znalezieniem noclegu, gdyż większość tanich hoteli pękała w szwach (wszystkie znajdują się w obrębie medyny). Hôtel Mahdia najtańsze łóżka oferuje za 12 dinarów i nie zezwala na nocleg na dachu. Tyle samo kosztuje nocleg w Hôtel el-Jazira, ale i tu nie było miejsc. Ostatecznie, za 7 dinarów udało mi się znaleźć miejsce na dachu w tym ostatnim, pośród tuzina wrzeszczących Francuzów (więcej o tym noclegu napisałem w notatniku - "Francuska gościnność").
- Knajpy. Wychodząc z medyny, w lewo za główną bramą, trafia się na przyjemną kafejkę, gdzie przy stolikach pod drzewami miejscowi sączą herbatę. Spragnionym mocniejszych napojów, polecam lokal bez nazwy przy ulicy wzdłuż nabrzeża (zaczyna się niedaleko głównego wejścia do medyny). Lokal ten znajduje się przed Restaurant le Quai, w budynku Banque du Sud.
Lokale celujące w turystów (czytaj: droższe) znajdują się po północnej stronie cypla.
W komercyjnej części miasta, jeszcze przed medyną i cyplem, polecam wyszynk serwujący algierski przysmak - szerszuchę. Knajpa serwująca to danie (nie mają nic innego), znajduje się przy placu z fontanną, naprzeciw Marta Voyages i nie jest oznaczona żadnym szyldem. Spróbować warto, ale chyba tylko raz. Talerz tego smakołyku kosztuje 1 dinara.
- Komunikacja. Stacja louages jest położona dość daleko od centrum, znacznie bliżej jest dworzec kolejowy. Pierwszy pociąg do Sousse i dalej do Tunisu odjeżdża o 4:50 rano, ostatni o 19:45. Bilet do Sousse kosztuje 2.960 dinara, jazda trwa półtorej godziny.