Petit-Pays, Le Turbo d´Afrique, King of Makossa Love to tylko niektóre z niemniej, niż tuzina pseudonimów kameruńskiego artysty. Jego kariera sięga lat osiemdziesiątych, ale największą popularność zyskał właśnie dzięki albumowi „Class-F” (wydanego w duecie z „Class M”), który rozszedł się w przeciągu tygodnia od premiery w nakładzie pięćdziesięciu tysięcy kaset. Goły pan na okładce to żywy pomnik kameruńskiej sceny muzycznej, postać która ją tworzyła i wypełniała.
„Class F” współcześnie nie wydaje się niczym nowym. Płyta jest kwintesencją makossy - roztańczonego stylu muzycznego wywodzącego się z barów Duali. W latach 90-tych tchnęła jednak w ten gatunek powiew świeżości i odważnych tekstów (w które wpisuje się również kontrowersyjna okładka). To właśnie to połączenie zapewniło wydawnictwu popularność, a przeboje takie jak „Ça va aller” czy „Polissy” wypełniły tancbudy nie tylko w całym Kamerunie, ale również w wielu innych krajach frankofońskich.
Jak wspomniałem wyżej „Class F” to przede wszystkim makossa w najlepszym wydaniu. Niestety, ze względu na słabą znajomość języka, teksty mogę ocenić jedynie mgliście oceniając ich znaczenie. W moje gusty muzyczne najlepiej wpisują się skoczne utwory „Ça va aller” i „Mussima”, zresztą na płycie są wyłącznie żywe piosenki, bez ballad czy wolniejszych utworów. Świetna płyta na początek weekendu, bez względu na strefę klimatyczną.
Khadja Nin pojawiła się na listach przebojów pod koniec lat 90-tych. W Polsce poznaliśmy ją między innymi z takich przebojów, jak „Sina mali, sina deni” (cover utworu Steve Wondera), czy pochodząca z tej płyty „Sambolera mayi son”. Burundyjska wokalistka reprezentuje sentymentalne, eurocentryczne spojrzenie na afrykańską muzykę. Nie są to określenia deprecjonujące - na muzycznym nieboskłonie Afryki jest miejsce dla każdego, również artystów stroniących od klasycznych afrykańskich rytmów. Zwłaszcza, jeśli udaje im się to robić doskonale.
„Ya pili...” zawiera głównie melodyjne, wpadające w ucho piosenki i ballady. Popową fakturę wzbogaca ciepły głos Khadja Nin, która śpiewa w kilku językach, między innymi w suahili. Na płycie znalazły się również bardziej swojsko (czytaj: afrykańsko) brzmiące utwory, jak np. „M'barik fall”.
Spokojna płyta sprzyjająca snuciu egzotycznych marzeń w długie zimowe wieczory.
Na pierwszy rzut ucha Kaxexe nie przystaje do muzyki, jaką znamy z muzycznego świata Afryki. Łatwej ją skojarzyć z zaułkami Lizbony, niż tropikalnym krajem siedzącym okrakiem na Zwrotniku Koziorożca. Obraz Afryki nie byłby jednak pełen bez wpływów Portugalii i tak jak byłe portugalskie kolonie są odmienne od innych krajów kontynentu, taka też jest ich muzyka. Być może przyczyn trzeba szukać w długotrwałych konfliktach, które nękały te kraje - artyści emigrowali do metropolii i przesiąkali ją na wskroś.
Bonga zdaje się potwierdzać tą teorię - większość artystycznego życia spędził w Europie tworząc pieśni, które dzisiaj tworzą kanon gatunku semba. Niestety nie mogę docenić kunsztu liryki, gdyż Bonga śpiewa w języku portugalskim. Wierząc definicjom semby są to opowieści o życiu. Nie trzeba jednak znać języka Vasco da Gamy, by w to uwierzyć - wokale Bonga splatają się z muzyką w jedną, zwartą warstwę. Akompaniament instrumentów akustycznych, głownie gitary, nie jest tylko tłem, lecz wydaje się wchodzić w dialog z artystą. To subtelne połączenie i melancholia meleodii to tylko jedno oblicze tej płyty. Na Kaxexe nie brakuje bowiem szybszych, skoczniejszych melodi. Oba style uzupełniają się, urozmaicają całość. Jest to płyta na swój sposób eklektyczna, w której Bonga po mistrzowsku, naturalnie i bezboleśnie połaczył style i kontynenty.
Dywan (pers. diwān) - zbiór wierszy jednego poety, uporządkowany według kryteriów gatunkowych. Elementem łączącym zebrane na płycie Rachida Tahy pieśni są ludowe korzenie północnej Algierii, zespolone cementem nowoczesnych, porywających aranżacji. Oud i darbuka spotykają się tutaj z szorstką, elektryczną gitarą i tanecznym rytmem. Muzyka Tahy wychodzi naprzeciw muzycznym gustom odbiorców w Europie nie oddalając się zarazem od Algierskich korzeni.
Diwān otwiera najbardziej znany przebój z tej płyty - Ya Rayah, którego sukces na algierskim nieboskłonie przyćmiewa chyba tylko Aïcha Khaleda (oba utwory są częstym tematem kolejnych przeróbek i coverów). W dalszej części artysta proponuje może mniej przebojowe ale za to wyraźniej tradycyjne piosenki nawiązujące do stylistyki raï.