Ogada, Luo z południowo-zachodniej Kenii w wyjątkowy sposób łączy afrykańskie tradycje muzyczne z wpływami zachodu. En Mana Kuoyo (polskie tłumaczenie: „tylko piasek”) to pierwszy album artysty, który wcześniej zarabiał na życie grając na ulicach Londynu.
Na debiutanckiej płycie usłyszymy między innymi nyatiti, kenijską lirę, jednostrunny instrument w którym Ogada się specjalizuje. Płyta jest w dużej mierze akustyczna, z oszczędnie dobraną instrumentalistyką i powtarzającymi się, prostymi rytmami. W rezultacie tych zabiegów, powstałe melodie zachwycają skromnością i pierwotnym pięknem. Teksty w całości śpiewane są w języku rodzimym Luo, więc o ich walorach się nie wypowiem. Wśród dziesięciu utworów na krążku polecam szczególnie umieszczone pod koniec „Kothbiro” i „10%”
Utwory:
„Exile” to uchodźca. Oryema jest uchodźcą. Syn ministra za czasów Idi Amina uciekł z Ugandy przemycony w bagażniku samochodu. „Exile” to pierwsza płyta artysty, przepełniona tęsknotą do rodzimego kraju, nostalgią, którą zaskakująco odnajduję również w muzyce celtyckiej. W nagraniach wykorzystano wiele egzotycznych muzycznych motywów, ale znalazło się również miejsce dla instrumentów współczesnych. Docenić trzeba również zdolności wokalne Oryemy, plastycznie poruszającego się po szerokiej skali dźwięków i emocji. Dodatkowo, w tle słychać Petera Gabriela i Daniela Lanois, twórców przedsięwzięcia o nazwie Real World. Oprócz fragmentów zaśpiewanych po angielsku, usłyszymy utwory w suahili i acholi towarzyszące spokojnej, nieco kontemplacyjnej muzyce.
Dobra płyta na późną lub nawet wczesnoporanną porę. „Land of Anaka” i „Makambo” (dwa moje ulubione utwory z tej płyty) zyskują wtedy dodatkowy, uniwersalny wymiar.
Utwory:
Fani Ali Farka Toure bez wątpienia znają tę płytę dobrze. Afel Bocoum przez wiele lat był częścią trupy muzyków Alego ASCO, grając w niej na gitarze akustycznej. Jej charakterystyczne brzmienie stanowi swoisty wspólny mianownik obu artystów. Debiutancka płyta Alkibar zarejestrowana została zresztą w tym samym miejscu i czasie co Niafunké Alego - w opuszczonym budynku we wsi Niafunké, gdzie obaj panowie przyszli na świat.
Alkibar („posłaniec wielkiej rzeki” w języku sonrai) to muzyka Nigru na granicy pustyni i Sahelu. Prócz wiodącej gitary akustycznej, w palecie dźwięków możemy usłyszeć jednostrunne skrzypce njarka i lutnię njurkle będące tłem do zaśpiewów Afela i żeńskich chórków. Muzyka płynie niczym nurt rzeki Niger między Mopti a Gao, przywołując w pamięci wspomnienia z Mali. Myślę, że w polskie, zimowe wieczory, Alkibar może rozgrzać równie dobrze, jak grzane wino.
Utwory:
W Kigali nie ma wielu sklepów muzycznych, gdy w końcu znalazłem jeden z nich, do wyboru były tylko dwa krążki. Z jednej strony leżał album rwandyjskiej Violetty Villas a z drugiej składu o intrygującej nazwie Kigali Boyz. Białe twarze w negatywnie na okładce zapowiadały ciekawszą muzykę, ale o tym miałem się przekonać dopiero w Polsce.
Kigali Boyz to formacja hip-hopowa, śpiewająca głównie w języku kinyarwanda, choć na płycie można znaleźć również kilka kawałków po angielsku. Właściwie, rytmy (znawcy tematu użyliby chyba słowa „bity”) i sample są uniwersalne, to właśnie język stanowi główną wartość i melodię rwandyjskiej sceny hip-hop - tak chyba jest z resztą z całą muzyką tego gatunku. „Ubuzima” to dobra, dopracowana płyta, bez słabych momentów. Każdy z dziesięciu utworów melodyjnie snuje opowieść, którą niestety da się zrozumieć tylko w niektórych, zaśpiewanych po angielsku momentach (np. niosący słowo przestrogi przed AIDS „Break the silence”).
Można by marudzić, że to muzyka mało „afrykańska”, ale przecież Afryka to nie tylko bębny i pokrzykiwania półnagich tubylców. Tak trzymać chłopaki!
Utwory: