Wstęp
Somaliland zajmuje obszar byłego Somali Brytyjskiego, granicząc od zachodu z Dżibuti i Etiopią a od wschodu z Puntlandem - jeszcze jedną efemerydą powstałą na gruzach Somalii po obaleniu rządów Siada Barre w 1990 roku.
Somaliland nigdy nie był uznany jako niezależne państwo przez tzw. "społeczność międzynarodową", niemniej jednak posiada prezydenta, demokratycznie wybrany parlament, własna armię i walutę. Większość powierzchni kraju pokrywa sięgająca wybrzeża oceanu, płaska pustynia. Na północy Somalilandu rozciągają się nietknięte przez cywilizację, porośnięte tropikalną roślinnością góry Surud, z najwyższym szczytem o wysokości 2 416 m. Tereny te są jednak niedostępne bez zorganizowania samodzielnej wyprawy. Transport publiczny stwarza możliwość odwiedzenia tylko ośrodków miejskich.
Somaliland leży w strefie czasowej wyprzedzającej Polskę o trzy godziny (gdy w Hargeisa jest południe, w Warszawie jest dopiero dziesiąta). W kwietniu dzień zaczyna się o 5:30 rano, kończy zaś około 19:00.
Tak jak w przypadku
Dżibuti, moja aktywność z wiązana z podróżowanie była ograniczona ze względu na to, że byłem chory.
Pogoda
Somaliland, jak i cała reszta terytorium Somalii, pomimo bliskości równika jest krajem suchym o niewielkiej ilości opadów. Minimalne szanse na deszcz występują w miesiącach wiosennych: kwietniu i maju.
Temperatury latem mogą sięgać 50°C w cieniu, co w połączeniu z wysoką wilgotnością czyni życie wyjątkowo uciążliwym. Trochę lepiej jest w stolicy, Hargeisie. Tu gdzie ze względu na wyżynne położenie jest trochę mniej nieznośnie. Najprzyjemniejszym okresem do podróży po Somalilandzie jest przełom roku: grudzeń-styczeń. Najgoręcej jest w środku lata.
Język
Z uwagi na kolonialną przeszłość, język angielski jest w Somalilandzie językiem urzędowym i porozumienie się w nim nie sprawia kłopotu. Po angielsku są szyldy na sklepach, napisy na banknotach i niektóre gazety. Rodzimym językiem, używanym na całym terytorium Somalii jest somali. Dodatkowo, w kręgach muzułmańskich standardem jest arabski.
Wizy i Permity
Do wjazdu na teren Somalilandu potrzebna jest wiza. Najprościej jest ją zakupić bezpośrednio na granicy za 20 dolarów lub równowartość tej kwoty w miejscowej walucie wymienialnej (euro nią nie jest). Do dokonania zakupu potrzebne są tylko pieniądze - zdjęcia czy formularze są zbędne. Wiza taka jest ważna tylko 7 dni.
Niepotrzebna jest również tzw. "wiza" wystawiana zaocznie przez kilka hoteli na terenie Somalilandu (np. Hotel Ambassador w Hargeisie czy City Plaza Hotel w Burao). Koszt takiego kwitka (hotel Ambassador przesyła go w postaci faxu lub skanu), który w rzeczywistości jest tylko zaproszeniem, to 20 dolarów - okazując go na granicy w Loyada wprawiłem urzędnika w zakłopotanie, przez co cała procedura trwała dość długo.
Przedstawicielstwa Somalilandu, w których można zdobyć wizy przed wjazdem do tego kraju znajdują się w
Dżibuti Town, Addis Abebie, Londynie, Turynie i Waszyngtonie. Aktualna ich lista znajduje się pod adresem:
www.somalilandgov.com.
- Przedłużenie wizy załatwia się w biurze Immigration w Hargeisie. Biuro znajduje się niespełna dwa kilometry od centrum, wzdłuż głównej drogi w kierunku hotelu Maaweel. Punktem orientacyjnym, o który można pytać przechodniów jest szpital. Immigration jest w jednej z bocznych uliczek za szpitalem. Przedłużenie wizy jest bardzo proste, wystarczy napisać podanie i zapłacić dwa i pół dolara za każdy dodatkowy dzień pobytu. Cała procedura trwa pół godziny.
- Wizy krajów ościennych. Ponieważ Somaliland nie został rozpoznany przez żadnego z sąsiadów jako niepodległe państwo, na jego terytorium nie ma przedstawicielstw dyplomatycznych. Bez wizy w paszporcie, można więc tylko wylecieć samolotem - albo do Addis Abeby albo do Adenu, gdzie wizy można zakupić po wylądowaniu, na lotnisku. Nie ma obowiązku posiadania wizy wyjazdowej lub odrębnego na to zezwolenia.
- Permity. Po dotarciu do Hargeisy, Berbery lub innego dużego miasta, na każdą podróż poza miasto potrzebne jest pozwolenie. Jest ono sprawdzane w punktach kontrolnych na rogatkach. Obowiązek ten dotyczy chyba tylko cudzoziemców, gdyż nie wszyscy kierowcy o nim wiedzą (w przypadku jego braku, kończy się to zawróceniem z rogatki). Pozwolenia wydawane są na komisariatach policji - w jednym przypadku była to mała karteczka w kratkę z zezwoleniem wypisanym odręcznie długopisem, w drugim, po zawróceniu z rogatek Berbery wystarczyło słowo (więcej napisałem o tej przygodzie w Notatniku - "Słowo Honoru").
Pieniądze
Somaliland posiada własną walutę, jest nim szyling Somalilandu (symbol międzynarodowy - SQS), który dzieli się z kolei na 100 centów. Podział ten jest jednak czysto teoretyczny, gdyż w obiegu występują tylko banknoty. Wszędzie akceptowane są również dolary amerykańskie, płatności można regulować częściowo w dolarach a częściowo w szylingach. Dolary są wygodniejsze w użyciu, gdyż największy banknot szylingów nosi nominał 500, co przy obecnym kursie wobec dolara daje za każde 10 dolarów pakiet pięćsetek o grubości dwóch centymetrów.
Kurs wymiany:
1 dolar = 6 100 szylingów. Euro można wymienić na dolary po kursie: 12 dolarów za 10 euro.
Procederem wymiany walut trudnią się kobiety, sprawujące pieczę nad skrzynkami z metalowych prętów, w których znajdują się szylingi. Kobiety te najłatwiej jest znaleźć na bazarze, kilka z nich urzęduje również przy głównej ulicy Hargeisy (więcej o tym procederze napisałem w Notatniku - "
Dostawa towaru"). Właściwie nie ma konieczności wymiany dolarów amerykańskich, gdyż te funkcjonują na równi z szylingiem, potrzeba taka istnieje wszakże w przypadku euro i funtów brytyjskich. Wymianą walut trudnią się również nieliczne banki oraz liczne biura zagranicznych transferów pieniędzy.
W Somalilandzie nie ma żadnego bankomatu, karty Visa są bezużyteczne.
Internet
Pomimo braku lokalnego odpowiednika TPSA, Somaliland zaskakuje liczbą telefonów komórkowych, centrów komunikacyjnych oraz kafejek internetowych. To efekt masowej emigracji, przebywającej w Wielkiej Brytanii i innych krajach świata.
Kafejki internetowe można bez problemu znaleźć przy głównych ulicach większych miast. Godzina połączenia kosztuje 3 000 szylingów.
Komunikacja
Jedyną formą komunikacji publicznej w Somalilandzie są zbiorowe taksówki lub pikapy, kursujące z miejskich bazarów. W przypadku kursów pomiędzy większymi miastami, są to zwykle osobowe Toyoty Mark II, odjeżdżające po uzbieraniu kompletu pasażerów. Oznacza to tutaj po trzy osoby w rzędzie plus dwie obok kierowcy. W przypadku pikapów godzina odjazdu jest bardziej uzależniona od ilości towaru na pokładzie.
Irytującym aspektem podróżowania po kraju jest brak kolejek na postojach taksówek - poszczególne pojazdy rywalizują o pasażera na własną rękę. Mając pecha, można wsiąść w taksówkę, która rzekomo zaraz odjeżdża a następnie spędzić w niej bezradnie trzy godziny, podczas gdy w tym czasie odjadą dwie inne.
Do podróży poza miasto potrzebne jest uzyskanie pozwolenia (patrz wyżej -
Wizy i Permity).
Zagrożenia
Bezpieczeństwo jest pierwszą wątpliwością, dającą do myślenia przed podróżą do Somalilandu. Kraj ten figuruje na wszystkich listach krajów niebezpiecznych a przed podróżą doń przestrzegają wszystkie oficjalne agencje. W istocie, sytuacja w Somalilandzie nie jest stabilna i choć przeważnie nic tam się nie dzieje, nie można wykluczyć, że szeroko rozpowszechniona broń nie zostanie użyta w jednym z lokalnych konfliktów. Przed wyjazdem warto śledzić doniesienia z regionu - garść linków do rzetelnych stron z informacjami podałem w
Źródłach. Skróty najważniejszych informacji umieszczam również na tej stronie w dziale
Wiadomości z Afryki.
- Zdrowie. Somaliland leży w strefie wysokiego zagrożenia zakażenia malarią, w której istnieje duża odporność choroby na pospolite środki profilaktyczne. Więcej na temat malarii oraz sposobach przed nią ochrony napisałem w dziale Malaria w Afryce.
Dostęp do profesjonalnej opieki medycznej jest trudny, a w niektórych przypadkach nieosiągalny. Dobrze jest więc przed wyjazdem zadbać o dobry stan zdrowia.
Hotele
Standard hoteli w Somalilandzie jest zaskakująco wysoki. Za parę dolarów można otrzymać czysty, codziennie sprzątany pokój, czasami nawet z telewizorem.
Jedzenie i zakupy
Nie znalazłem w kuchni Somalilandu specjalnych specjałów, w tanich lokalach przeważa spaghetti bądź frytki, podawane z pospolitym sosem lub kawałkami mięsa. Miłym wspomnieniem w tej dziedzinie jest smażona, świeża ryba, przyrządzana między innymi w Berberze w okolicach portu. W sklepach nie brakuje importowanych towarów - serów, jogurtu, mięsa; są to jednak towary relatywnie drogie. W sklepach można płacić szylingami lub dolarami amerykańskimi. Obie waluty funkcjonują wymiennie.
Prawdopodobnie ze względu na kolonialną przeszłość, herbata zwykle jest serwowana z mlekiem. Somaliland jest krajem stricte muzułmańskim - piwa nie można tutaj kupić w żadnym sklepie ani lokalu.
- Zakupy
Woda 0.75l - 2 000 szylingów; Coca Cola lub inny soft drink - od 2 500 do 3 000 szylingów; bułka chleba - 2 000 szylingów; makaron z sosem - 3 100 szylingów; ryba lub porcja mięsa z chlebem - 8 000 szylingów.
Droga z Loyada
Po załatwieniu formalności granicznych ruszamy w drogę. Po około godzinie zatrzymujemy się w przydrożnym barze - czas na wieczorne modły i herbatę. Bar to może zbyt obiecujące słowo, ot budka, przed którą kobiety sprzedają
czaj. Dalej jedziemy już po zmroku. Szlak, początkowo nudny i płaski, wijący się śladem kół przez pustynię, zaczyna piąć się pod górę - kamienistym duktem wjeżdżamy powoli na wyżynę. Droga jest trudna - kilka razy kierowca wysiada by włączyć blokadę mechanizmu różnicowego.
O trzeciej nad ranem zatrzymujemy się obok prowizorycznych szałasów z desek i blachy falistej. Tutaj, po kolejnej herbacie, znajdujemy miejsce na nocleg. Nie mam karimaty ani śpiwora, śpię więc obok innych podróżnych na słomianej macie, przykryty pożyczonym pledem. Mimo to jest zimno, szałas skrzypi, od podmuchów wiatru dudni blacha. O szóstej rano rozgrzewam się kolejną herbatą i ruszamy dalej. W świetle brzasku drogę przebiegają miniaturowe antylopy
dik-dik, guźce, małpy, obok majestatycznie spacerują wyniosłe wielbłądy.
Po drodze jest kilka punktów kontrolnych. Sądząc po ubiorze, trudno stwierdzić, czy to wojsko, policja, czy zwykłe obdartusy. Turysty jednak nie zaczepiają. Kierowca ukradkiem oddaje im po trzy papierosy. Do Hargeisy dojechaliśmy około dziewiątej, pod hotel dotarłem godzinę później, gdyż kierowca rozwiózł najpierw wszystkich pasażerów po domach, mnie zostawiając na koniec. Wcześniej, musiałem zamienić na bazarze euro na dolary i oddać kierowcy pożyczone na granicy pieniądze, które wydałem na wizę.
Hargeisa
Wjeżdżając do Hargeisy, uderza ilość śmieci - czarnych i niebieskich plastikowych worków, zalegających stertami kanały i przyozdabiających drzewa. Rząd Somalilandu, w ślad za kilkoma innymi państwami Afryki, wydał zakaz używania takich opakowań, więc może wkrótce obraz ten się zmieni.
Stolica, bo Hargeisa jest stolicą Somalilandu - tutaj urzęduje prezydent i parlament - nie jest dużym miastem. Nie ma tu wysokich budynków, korków ulicznych i błyszczącego
establishmentu. Jest za to pomnik rosyjskiego Mig'a-17, upamiętniający bombardowania miasta przez wojska lojalne Saidowi Barre w maju 1988 roku; jest skrzyżowanie z działającą sygnalizacją świetlną i są gościnni Somalijczycy.
Urzędy i biura linii lotniczych są czynne rano oraz po południu, od 17:00. Kafejki internetowe są czynne bez przerw, wiele z nich można znaleźć wzdłuż głównej ulicy, po przeciwnej stronie od pomnika samolotu.
- Hotele. Zatrzymałem się w Hotel Maaweel, przy głównej ulicy miasta. Pokoje, choć wielkością i usytuowaniem wokół wewnętrznego dziedzińca przypominają więzienne cele są nieskazitelnie czyste. Ponadto, są codziennie sprzątane i spryskiwane środkiem odstraszającym komary - ewenement na skalę Afryki. Równie czysta łazienka oraz kilka zlewozmywaków znajduje się na korytarzu. Wszystko to za zaledwie 17 000 szylingów za dobę (mniej niż 3 dolary). Należy tylko uważać na hałaśliwe pokoje od strony ulicy.
W mieście jest dużo innych hoteli, w okolicy za podobną cenę można łatwo znaleźć podobny pokój, często z telewizorem.
- Knajpy. Przy głównej ulicy, kilkaset metrów od Hotelu Maaweel, jest popularna wśród miejscowych knajpka z wyborem spaghetti, frytek i ryżu. Porcja z sosem lub kawałkiem mięsa kosztuje tutaj około 3 000 szylingów.
- Komunikacja. Choć Hargeisa nie jest dużym miastem i niemal wszędzie blisko jest na piechotę, głównymi ulicami kursują autobusy miejskie. Przejazd po dowolnej trasie kosztuje 1 000 szylingów. Autobusy nie docierają na oddalone o około 6 km od centrum lotnisko, za kurs taksówką zapłaciłem 5 dolarów.
Transport dalekobieżny odjeżdża z różnych części bazaru, by trafić w interesujące nas miejsce trzeba pytać o drogę miejscowych. Miejsce w taksówce do Berbery kosztuje 25 000 szylingów, na uzbieranie kompletu pasażerów czekałem niemal trzy godziny. Jazda dobrą, asfaltową drogą trwała dwie i pół godziny. Po drodze nie ma wiele do oglądania - płaskie pustkowie, gdzieniegdzie opuszczone chatki, wrak czołgu w rowie.
Przed wyruszeniem gdziekolwiek poza miasto należy zadbać o uzyskanie pozwolenia. Te, wydawane jest bezpłatnie na komisariacie policji (skrawek papieru z odręcznie napisaną aprobatą komisarza). Komisariat znajduje się w bezpośrednim centrum miasta.
Berbera
Główny port morski i drugie pod względem liczby mieszkańców miasto Somalilandu. Berbera to senne miasto, można nawet powiedzieć, że jest to przerośnięta wioska, gdzie życie nabiera nieco tempa o poranku i po zmroku. W mieście są dwa punkty centralne - bazar i port, oba oddalone od siebie o mniej niż kilometr.
W okolicach bazaru, są co najmniej dwie kafejki internetowe.
- Hotele. Zatrzymałem się w Hotelu Estec, dwupiętrowym budynku po drugiej stronie ulicy względem Immigration, dwieście metrów w kierunku portu. Duże pokoje z klimatyzacją (innych nie ma) kosztują 20 dolarów za noc, ale jak się obieca, że nie będzie się włączało klimatyzacji, cena spada do pięciu. Równie czysta jak pokój łazienka jest na korytarzu. Dodatkowym atutem tego miejsca jest taras i dach, z którego roztacza się dobry widok na Zatokę Adenu i fragment portu.
- Knajpy. Oprócz tanich wyszynków w centrum wokół bazaru, warta polecenia jest knajpka specjalizują się w daniach z ryb, w bezpośrednim sąsiedztwie Immigration. Podczas oczekiwania na posiłek, można się przyjrzeć, jak jest on przyrządzany z wybranej uprzednio, przywiezionej taczką świeżej ryby. Olbrzymia, niemożliwa do skonsumowania w całości porcja kosztuje 14 000 szylingów.
- Komunikacja. Berbera jest głównym portem morskim Somalilandu. Choć promów pasażerskich tutaj nie ma, jest to miejsce, gdzie należy szukać statków handlowych, płynących w kierunku Jemenu. Można powiedzieć, że miałem szczęście, gdyż w dniu, gdy przyjechałem do Berbery, w porcie stał jemeński Bilal. Ponadto, na dniach miał odpłynąć somalijski sambuk z kozami na pokładzie. Niestety, nie udało mi się wsiąść na pokład żadnej z nich - szerzej o tej przygodzie napisałem w Notatniku - "Odwrót z Berbery".
Taksówki do Hargeisa odjeżdżają z bazaru. Przed wyjazdem trzeba zadbać o pozwolenie na podróż. Można też to załatwić jadąc już taksówką - komisariat policji jest po drodze a załatwienie sprawy zajmuje tylko pięć minut. Brak pozwolenia powoduje, że na pierwszym punkcie kontrolnym za miastem, który w tym przypadku jest oddalony aż o 15 kilometrów od Berbery, zostaniemy zawróceni z powrotem. Tak też i mi się przydarzyło - napisałem o tym w Notatniku - Słowo Honoru.
Samolot z Somalilandu
Ponieważ w Somalilandzie nie ma ambasad krajów ościennych a wyjazd przez każdą z granic wymaga uprzednio załatwionej wizy (oprócz Puntlandu), jedyną metodą ewakuacji bez odpowiedniego stempla w paszporcie wydaje się być droga powietrzna (patrz również opis mojej nieudanej próby przedostania się na statek do Jemenu w porcie w
Berberze).
Lotnisko w Hargeisa regularnie łączą ze światem samoloty następujących linii:
- Daallo Airlines, biuro przy głównej ulicy, kilkaset metrów od Hotelu Maaweel w stronę pomnika samolotu. Raz w tygodniu, w piątki, latają do Dżibuti.
- Djibouti Airlines, biuro niedaleko Daallo, po tej samej stronie ulicy. W poniedziałki mają przeloty do Dżibuti i dalej do Adenu - 152 dolary w jedną stronę, właśnie z tego przelotu skorzystałem. Szerzej opisałem to w Notatniku - Air Force One.
- Ethiopian Airlines, biuro sąsiaduje z Hotelem Maaweel (po wyjściu w lewo). W poniedziałki przeloty do Addis za 182 dolarów w jedną stronę. Ethiopian nie lata do Jemenu, więc lecąc tamże należałoby dokupić jeszcze przelot Yemenii za kolejne 165 dolarów.
- UN. Sporadycznie, można również się załapać na samoloty Organizacji Narodów Zjednoczonych. Podczas mojego pobytu w Hargeisa można było w ten sposób polecieć do Nairobi.
Przy wylocie, pobierany jest podatek lotniskowy w wysokości 10 dolarów.