Miała to być wyprawa przez całą szerokość Afryki, znad Zatoki Gwinei nad Morze Czerwone. Tymczasem po miesiącu podróży, gdy dotarłem do Ndżameny, postanowiłem wracać. Sahel jest monotonny i twardy. Podróż na własną rękę najtańszymi środkami komunikacji wiąże się z długimi czasami oczekiwania, ekstremalnie trudnymi warunkami przejazdu oraz walką z bandą policjantów, żandarmów i jeszcze paru kolesi, którzy pragną twoich pieniędzy. Gdy w końcu dojechałem do Ndżameny, czułem się jak wyschnięty kawałek gówna.