Wstęp
Wjeżdżając z południa do Nigru, wkraczamy w świat Sahelu. Jeżeli trzy poprzednie kraje można nazwać mianem krajów Trzeciego Świata, to Niger jest Światem Czwartym bądź nawet Piątym (
więcej...).
Niger to kraj muzułmański. Gdy tam byłem był ramadan (muzułmański post). Podczas ramadanu prawdziwi muzułmanie za dnia nie jedzą i nie piją a ortodoksi nawet nie przełykają śliny. Dla turysty oznacza to utrudniony dostęp do żywności (uliczni sprzedawcy pojawiają się dopiero o zmierzchu) oraz nieustanne narażenie na oberwanie arabską flegmą podczas jazdy minibusem dalej niż w drugim rzędzie.
Niger obfituje w żebraków. Nie są agresywni w stosunku do cudzoziemców, będą zadowoleni, gdy podzielimy się z nimi kawałkiem kupionego mięsa bądź wrzucimy do garnuszka drobną monetę.
Język
Po francusku można się dogadać z każdym, angielski jest mało znany ale np. w Agadez już jest trochę lepiej. Na południu ludzie mówią też w hausa - łatwo to poznać po częstej artykulacji wołacza "
kaj".
Na północy Tauregowie używają swego języka, nauczenie się odpowiednika słowa "dziękuję" od razu ociepla stosunki. Dziękuje brzmi mniej więcej tak: "tanęmert".
Pogoda
W dzień gorąco, w nocy chłodno. Powietrze jest suche, więc upał aż tak bardzo nie doskwiera, różnicę najlepiej widać na piwie - na zimnej butelce nie skrapla się ani kropla wody. Na deszcz nie ma szans, niebo wolne jest od jakichkolwiek chmur.
Noce na pustyni mogą być chłodne, ale sweter i śpiwór wystarczą. Zimno najbardziej doskwiera podczas podróży na ciężarówce - w pędzie powietrza szybko wytraca się ciepło. Po nałożeniu koszuli z długim rękawem, ciepłej bluzy, kurtki przeciwdeszczowej oraz owinięciu się turbanem zimno przestaje być dokuczliwe.
Wizy
Wizę Nigru trzeba mieć przed stawieniem się na granicy. Swoją wyrobiłem w Cotonou (Benin), jest ważna przez miesiąc od zadeklarowanej daty wjazdu (
więcej...).
- Czad. W ambasadzie Czadu w Niamey pojawiłem się o 8 rano, nie spotkałem żywego ducha i dopiero po kwadransie ktoś się pojawił. Wypełniłem formularz, oddałem dwa zdjęcia i 15 000 CFA. Formularz jest po francusku ale urzędnik tłumaczy rubrykę po rubryce, w rubryce z miejscem pobytu w Czadzie, poprawił mi tani hotel na Novotel.
W podaniu podaje się również punkt wjazdu. W moim przypadku był to Lake Chad ale jest też możliwość wjazdu od północy z Tenéré do Tibesti, tzw. Camel Route, prawdopodobnie idzie się wtedy z karawaną.
Kilka godzin czekałem na ambasadora, który pojechał gdzieś mercedesem, o 14 wyszedłem z ambasady z wizą w paszporcie. Wiza ważna jest przez miesiąc od zadeklarowanej daty wjazdu.
- Algieria. Wizę stosunkowo łatwo można dostać w Agadez.
Pieniądze
Walutą Nigru jest frank zachodnioafrykański (CFA), taki sam jak w Togo i Beninie. Tymi samymi CFA można też płacić w Burkina Faso, Wybrzeżu Kości Słoniowej, Gwinei-Bissau, Mali i w Senegalu (ale nie w Czadzie). Kurs wymiany CFA do franka francuskiego jest wszędzie taki sam i nie jest obarczony dodatkowymi opłatami. Za jednego franka francuskiego dostaje się 100 CFA.
Przy granicy z Nigerią można płacić (i dostać resztę) w Naira. 20 Naira jest równoważna 100 CFA.
Kurs wymiany CFA zachodnioafrykańskiego na centralny (używany np. w Czadzie) wynosi 1:1 - czasami jednak
moneychangers chcą za wymianę prowizji (mi się to nie zdarzyło, ale spotkałem Japończyka, który zapłacił).
W Nigrze nie ma bankomatów, pieniądze można wymieniać w bankach lub na bazarach.
Komunikacja
Niger to rozległy kraj i dystanse są duże. Najwygodniejsze są państwowe autobusy SNTN, ale kursują tylko w określone dni tygodnia i trzeba dokonywać rezerwacji miejsc kilka dni naprzód. W roku 2001 powstała nowa firma autobusowa, nie mam informacji o kursach i cenach.
Ciasne i niewygodne minibusy odjeżdżają gdy pełne, co w praktyce oznacza oczekiwanie do kilku godzin. Pojazd nie odjedzie, gdy w jednym rzędzie nie będą siedziały cztery osoby, spotkałem się z przypadkiem, gdy razem ze mną w rzędzie siedziało sześciu pasażerów. Zwykle na
gare routiere miejsca skąd odjeżdża transport w danym kierunku są opisane szyldami.
Najtańszą i najwolniejszą formą transportu są pikapy oraz ciężarówki. Pikapy odjeżdżają częściej, na ciężarówkę można czekać nawet ponad dobę. Jedzie się na ładunku, co w przypadku pikapa oznacza ryzyko wypadnięcia. Za miejsce w kabinie płaci się więcej.
Wszystkie formy transportu na długie dystanse (z wyłączeniem autobusów SNTN) zatrzymują się na kilka godzin w środku nocy - spać można w środku albo pod gołym niebem obok.
W miastach tanią formą komunikacji są motorki (nie ma ich w Niamey). Tam gdzie ich nie ma najtańsze są taksówki - wyraźnie trzeba jednak zaznaczyć, że nie chcemy całej taksówki dla siebie (po drodze będą zabierani inni pasażerowie).
Jadąc własnym samochodem, na
checkpoint'ach wymuszane jest myto. Miejscowi płacą zwykle 100 CFA, cudzoziemcom często udaje się nie płacić wcale.
Dostęp do internetu jest w Niamey, połączenie jest drogie i kiepskiej jakości. Nie ma kafejek internetowych w Agadez.
Zagrożenia
Okazjonalnie, na północy zdarzają się powstania Tauregów. Region Gór Air jest wtedy zamknięty a na niektórych drogach (np. Agadez - Zinder) transport publiczny porusza się w konwojach.
Zagrożenie korupcją występuje w niewielkim stopniu. Na wschodzie, przy granicy z Czadem, urzędnicy w punktach kontrolnych żądają nieoficjalnych opłat.
Największym zagrożeniem z jakim się zetknąłem jest wytrata ciepła podczas podróży nocą na ciężarówce. Dokuczliwe mogą być też dzieci, zwłaszcza w Agadez, agresywnie domagający się pieniążków -
cadeau, cadeau!
Hotele
W Niamey jedyną alternatywą dla misji katolickiej i wolontariatu są burdele. W Agadez i Zinder są tanie i przyzwoite miejsca noclegowe. W mniejszych miejscowościach nie ma hoteli - śpi się pod gołym niebem na
gare routiere lub czeka aż ktoś zaprosi do swojego domu.
Toalety (jeśli są) to zawsze zwykłe muszle klozetowe - "narciarzy" nie ma nawet na północy.
Jedzenie i zakupy
Wybór dostępny jest tylko w większych miastach, gdzie są bazary i knajpki. Przy drodze, jedyną strawą jest zwykle ledwo okopcona koza, rozpłatana na beczce, sprzedawca ucina małe kawałki mięsa i zawija w gazetę lub nadziewa na patyk. W miejscach, gdzie zatrzymuje się więcej pojazdów, można kupić omlet, gorącą kawę lub herbatę, wybór jest większy. Na dłuższych trasach najlepiej zaopatrywać się na
gare routiere w większych miastach po drodze.
Tam gdzie jest: woda 1.5l - 400-500 CFA na południu (nie kupować w butelkach z dużym otworem - otwiera się w plecaku), 600 CFA w Agadez; woda francuska 0.5l - 500 CFA; miska ryżu z fasolą - 100-200 CFA; omlet z kawą - 400 CFA; kilka kawałków koziego mięsa na patyku - 50 CFA; szaszłyk-saszetka z podrobami - 250 CFA; sześć racuchów w sosie - 75 CFA; dwie średnie bułeczki - 100 CFA; długa bagietka - 150-175 CFA; ciastka, pomarańcze - 25 CFA za sztukę; Coca Cola - 150 CFA w Niamey, 225 w Agadez; konserwa rybna 150 g - 300 CFA; woda (z nieznanego źródła!) w zawiązanym woreczku - 25 CFA; kawa lub herbata - od 25 CFA na południu do 50 CFA na pustyni
W Nigrze jest tylko jedno piwo - Biére Niger. Flaszka ma pojemność aż 0.65 l.
- Zakupy: 4 baterie AA - 1 400 CFA; chiński czajniczek, jakiego używają Tauredzy - 750 CFA;
Dosso
Jedyne miasto w drodze z Beninu do Niamey. Parterowe, gliniane budynki, kilka zdezelowanych aut, ukrywający się w cieniu mieszkańcy - miasto widmo.
- Hotele. Wbrew pozorom, jest się gdzie tutaj zatrzymać na noc. Przy głównej drodze są znaki wskazujące na kilka hoteli. Polecam Hotel Palace, co prawda nie zatrzymywałem się tutaj, ale miałem przyjemność wypić z właścicielem piwo.
- Knajpy. Bardzo przyjemna atmosfera panuje w Hotelu Palace, stoliki stoją pod wielkim dachem z liści. Mają zimne piwo i Colę.
- Komunikacja. Droga z Beninu do Dosso jest dobra. Po drodze są tylko dwa checkpoint'y. Wyjeżdżając z miasta w kierunku Niamey, droga jest w opłakanym stanie - co parę metrów głębokie dziury. Aby uniknąć wyboi samochody jadą często piaszczystymi szlakami, wijącymi się raz z lewej, raz z prawej strony drogi.
Komunikacja do Niamey i Gaya (Benin) odjeżdża z gare routiere. Podane przez LP czasy przejazdu do Niamey wydają się być mało realne ze względu na stan drogi. Odcinek Gaya - Niamey pokonałem stopem złapanym na posterunku celnym Beninu, na granicy.
Niamey
W porównaniu do Cotonou, Lome i Akry, Niamey to leniwe, uśpione miasto. Zaskakuje małą liczbą samochodów, brakiem korków i smogu. Nawet po zmroku wydaje się być bezpiecznie, ale lepiej trzymać się głównych ulic. Niemniej jednak, przewodnik ostrzega przed wałęsaniem się uliczkami przy samej rzece.
- Hotele. W Niamey nie ma dużego wyboru, oprócz kilku tanich spelun, wynajmujących pokoje na godziny, można się zatrzymać w dogodnie zlokalizowanej w centrum miasta misji katolickiej lub w ośrodku dla francuskich wolontariuszy. To ostatnie miejsce - AFVP Rest House, jest parę kilometrów na zachód od centrum miasta ale za to blisko ambasady Czadu (w LP obok błędnie zaznaczona jest ambasada Algierii, która znajduje się w zupełnie innej części miasta - informacja od Pawła P.). Łóżko w 3 osobowej salce kosztuje 2 500 CFA, na korytarzu jest łazienka, czysto i cicho. W schronisku nie można nic kupić do jedzenia ale jest kuchnia a na pobliskim skrzyżowaniu są uliczni sprzedawcy (po wyjściu ze schroniska w lewo, potem na skrzyżowaniu w prawo). Schronisko jest obsługiwane przez kilku wolontariuszy i zanim się pojawili (przyjechałem po zmroku), minęło pół godziny. Warto popytać, czy ktoś nie jedzie w teren, można się załapać na darmowy transport do Zinder albo Agadez. Uwaga - w okolicy nie ma piwa!
- Knajpy.
- Le Hilly. Ogrodzone blaszanym płotem ciche i zacienione miejsce. Na klepisku i ścianach jaszczurki. Za zestaw składający się z cusucusu i dwóch piw zapłaciłem 900 CFA.
- Hotel Grand. Piwo mają bardzo drogie, bo aż 950 CFA, ale widok na rzekę Niger i most Kennediego jest przepiękny, zwłaszcza o zachodzie słońca.
- Komunikacja. Główny dworzec, z którego odjeżdżają bush taxi i minibusy - Wadata Autogare - leży we wschodniej części miasta (więcej...). Taksówka z AFVP Rest House kosztowała 500 CFA. Z Wadaty można dostać się do większości destynacji w Nigrze (np. Arlit za 16 100 CFA) jak również do większych miast w Nigerii, Beninie, Burkina a nawet Togo, Ghany, Algierii (75 000 CFA) i Libii (71 800 CFA do Dirkou).
Za bilet na minibus do Agadez zapłaciłem 11 850 CFA. Jazda via Birni N'Konni i Tahoua trwała 28 godzin (więcej...). W Tahoua byłem około północy, tutaj minibus się zatrzymał i po noclegu w środku na fotelach, ruszyliśmy ponownie o 6:30 rano.
Zdecydowanie wygodniejsza i szybsza jest jazda autobusem SNTN. Miejscówki trzeba jednak kupować kilka dni naprzód. Autobus jeździ cztery razy w tygodniu, 11 godzin (informacja od Pawła P).
Birni N'Konni
Miasteczko na granicy z Nigerią. Zatrzymują się tutaj minibusy jadące z Niamey do Agadez by zatankować tanie paliwo z przemytu. Nigeryjska Naira krąży tutaj wymiennie z frankami zachodnioafrykańskimi.
Agadez
Niegdyś pustynne miasto na szlaku karawan, obecnie ważny punkt na trasie do Arlit, Algierii lub Libii. Ze względu na bliskość gór Air i diun Ténéré jest tu zawsze jakaś grupa turystów, włócząc się po mieście bez przerwy jest się zaczepianym przez dzieciaki żądające
cadeau.
Wbrew temu co pisał przewodnik, nie musiałem się rejestrować na policji.
Miasto zamieszkują Tauregowie. Są to wojowniczy nomadzi zamieszkujący środkową Saharę, od Mali do Libii. Rycerze pustyni, noszą u boku miecz (chętnie jednak zamienią go za zegarek) oraz szczelnie owijają się turbanem. Są to ludzie honoru, uczciwi i chętnie pozujący do zdjęć. Popularną pamiątka z Agadez są srebrne krzyżyki, które jeszcze do niedawna służyły Tauregom za monety - 5 000 CFA (rzekomo liczący sobie 32 lata). Jest też spora społeczność Hausa z południa - warto pokręcić się po zaułkach w centrum w poszukiwaniu ciekawych ornamentów architektonicznych.
Camel market został przeniesiony z północno-zachodniej części oazy, kilkaset metrów na południe bliżej miasta, po lewej stronie drogi Niamey-Arlit. Na bazarze można spotkać zarówno Tauregów jak i Tubu z północy Czadu.
Grande Mosqeé, w centrum miasta jest wizytówką Agadez, najlepiej podziwiać go o zachodzie słońca z tarasu hotelu de l'Air, z poziomu ulicy mogą przeszkadzać zdeterminowane grupy dzieciaków żądające
cadeau.
- Hotele.
- Case Passage AFVP. Miejsce to już nie przyjmuje turystów (informacja od Pawła P.), opis podaję na wypadek, gdyby coś się zmieniło.
Spokojne miejsce naprzeciw Grande Mosquée (wielkiego meczetu) (patrząc na meczet i mając za plecami hotel de l'Air jest to z lewej strony). Miejsce oznaczone jest tylko małym niebieskim szyldem. Czasami trzeba mocno się dobijać do drzwi. W środku jest tylko jeden pokój za 2 500 CFA i miejsca na werandzie. Jest czysto i chłodno ale pokój pozbawiony jakiegokolwiek zamknięcia, miejsca pilnuje dwóch wyrostków - jest bezpiecznie. Łazienka na korytarzu oraz kuchnia do dyspozycji gości.
- Hôtel Agreboun. Za pokój z prysznicem, zlewem i karaluchami zapłaciłem 5 000 CFA. Toaleta jest na zewnątrz. Wszystkie pokoje są w lepiankach, wychodzących drzwiami na dziedziniec.
- Knajpy
- Le Gournet - Fraternité (po prawej od meczetu, stojąc plecami do hotelu de l'Air). Mają piwo i spory wybór posiłków (od 1 200 CFA za prosty posiłek do 2 000 CFA za stek z ryżem i dwiema colami). W ciągu dnia, w jedzeniu przeszkadzają stada much. Parę wieczorów spędziłem tutaj z Anthonym, jednym z autorów Lonely Planet (więcej...) - wypiłem kilka piwek na koszt firmy :)
- Hôtel de l'Air, na dachu mają doskonałe miejsce do robienia zdjęć meczetu oraz panoramy oazy. Piwo mają za to drogie - 1 000 CFA. Podobne widoki zapewnia znajdujący się obok hotel Tellit ale piwo też jest drogie - 900 CFA.
- Nocny bazar, koło stacji Mobil. Po zmroku można kupić szereg potraw - od podwędzanej kozy do kuskusu z fasolą. Ceny umiarkowane - np. duża porcja spaghetti z sosem - 200 CFA, ryż z kawałkami mięsa - 250 CFA.
- Buvette Ibiscus, naprzeciw nocnego bazaru. Bardzo przyjemna obsługa i cola za 250 CFA.
- Hôtel Tidene, po drodze z nocnego bazaru do hotelu Agreboun, zaraz z lewej strony. Jest to drogi hotel ale piwo nie jest aż tak koszmarnie drogie - 800 CFA.
- Komunikacja. Gare routiere został tymczasowo przeniesiony pół kilometra na wschód, na róg głównej drogi Niamey-Arlit obok stacji TOTAL. Stary dworzec jest w przebudowie. Z dworca do centrum jest około kilometra. Można stąd złapać transport do Niamey, Arlit, Zinder, Timia, Bilma. Są też pikapy jadące do Algierii i Libii, ale ich głównymi pasażerami są nielegalni emigranci i jazda odbywa się z pominięciem oficjalnych przejść granicznych, przez pustynię.
Z Agadez do Zinder najwygodniej jest dojechać autobusem SNTN, który kursuje tylko we wtorki. Codziennie jeżdżą pikapy (11 godzin) a czasami ciężarówki. W przypadku tego ostatniego środka lokomocji, trzeba się liczyć z długimi czasami oczekiwania, przejazdu oraz koszmarnymi warunkami podróży (więcej...). Dość powiedzieć, że na gare routiere w Agadez byłem o 7 rano, ciężarówka wyjechała o 15, w Zinder o 13 następnego dnia. Koszt przygody to 5 000 CFA. Ze względu na świeżo wygasłą rebelię Tauregów, na dachu szoferki całą drogę jechał żołnierz z automatem.
Wyprawy w góry Air oraz na pustynię Ténéré organizuje kilka biur podróży. W przypadku gór Air minimalna długość wyprawy to trzy dni, niezbędny jest przewodnik oraz zezwolenie z policji. W przypadku Ténéré wyprawa trwa co najmniej tydzień, dodatkowym wymogiem jest by były to co najmniej dwa samochody. Zezwolenia załatwiają organizujący (biura).
Ceny za wypożyczenie samochodu z przewodnikiem-kierowcą są wysokie, zwłaszcza dla jednego pasażera (trzy dni szukałem kompana, z którym podzieliłbym koszty, ale wygląda na to, że większość turystów rezerwuje wyprawy jeszcze z Europy). Podane w przewodniku biura żądają od 90 000 CFA za dzień (np. Caravane Voyages) i nie ma mowy o targowaniu. Podszedłem więc do sklepiku z pamiątkami naprzeciw meczetu (pod hotelem de l'Air, z pięciu - środkowe drzwi, szukać Hamdi Beilol) i nawiązałem kontakt z ludźmi, którzy mi pomogli zorganizować to taniej. Pojechaliśmy do lepianki właściciela terenowej Toyoty Land Cruiser i tam dobiliśmy targu. Cenę ustaliliśmy na 200 000 CFA za trzy dni, czyli około 65 000 CFA za dzień, płatne w dwóch ratach - pierwsza przed, druga po wyprawie. Gdy targując się zapytano mnie, czy wytrzymam trzy dni na makaronie dolna granica była już bliska. Cena zawiera wszystkie opłaty, wyżywienie itp.
Góry Air
Spektakularne, górzyste krajobrazy Gór Air rozciągają się na północ od Agadez. Na upartego można zorganizować sobie wyprawę w góry samemu - korzystając z lokalnego transportu można bowiem dojechać do Timia i dalej. Wiąże się to jednak z kilkudniowym oczekiwaniem, aż nazbiera się wystarczająca ilość pasażerów, mozolną jazdą na pace ciężarówki przez kilka dni oraz z tym, że niektóre atrakcje, takie jak wodospad, położone są w pewnym oddaleniu od głównych szlaków i trzeba będzie o nich zapomnieć.
Trzydniowa wyprawa odbyła się na grzbiecie Toyoty Land Cruiser. Cały czas włączony był napęd na cztery koła, miejscami konieczne było blokowanie mechanizmu różnicowego a raz musieliśmy odgrzebywać auto ręcznie. Ponadto złapaliśmy dwie gumy oraz pękło jedno pióro resoru.
Ze względu na koszty, posiłki wyglądały następująco: na śniadanie suchary z majonezem i mlekiem z proszku, na obiad i kolację miska makaronu z cebulą i sosem pomidorowym. Oczywiście zawsze była też znakomita herbata.
- Dzień pierwszy.
Z hotelu wymeldowałem się o 7 rano. Po wyjeździe z Agadez minęliśmy kilka karawan po czym wjechaliśmy na szlak, na którym oprócz nas były już tylko wielbłądy. Ostry kamień przebił dętkę w tylnym kole. Po przerwie na posiłek tracimy drugie koło - jedziemy jednak dalej. Krajobrazy są coraz bardziej ciekawsze, coś jak Wadi Rum w Jordanii ale na dużo większą skalę. Po 115 km od Agadez zatrzymujemy się na nocleg, do Timia zostało 30 km. Śpimy na materacach pod gołym niebem, przy wygasającym ognisku. Jest chłodno, ale śpiwór jest wystarczający. Gdy już zasypialiśmy, przyjechał na wielbłądzie Taureg z mieczem - sprawdził nas i pojechał dalej.
- Dzień drugi.
Ilekroć gdzieś rozbijamy obóz, ktoś się pojawia. W krzakach siedzi jakiś dzieciak, kobiety z kozami, Taureg na wielbłądzie. Rano pojechaliśmy zobaczyć wodospad. Myślałem, że to żart - skąd wodospad na pustyni? W końcu niewielkiego kanionu znajduje się jednak cud natury i choć woda leci z prędkością dwóch wiader na minutę, fantastycznie wypłukane skały dają świadectwo tego co się tutaj dzieje gdy spadnie deszcz (czyli raz do roku, drogi do wodospadu są wtedy niestety nieprzejezdne). Do Timia było już niedaleko - mała wioska pośród gór, zaledwie kilka domków. Załataliśmy tutaj koła oraz wpadliśmy do niewielkiej oazy na obiad (więcej...). Wracaliśmy innym szlakiem niż jechaliśmy do Timia. Właściwie nie był to szlak, gdyż jechaliśmy na "azymut" przez bezdroża, niejednokrotnie wracając ze ślepych zaułków. Raz ugrzęźliśmy w piachu po progi. Obóz rozbiliśmy w suchym wadi, 50 km od Agadez (więcej...).
- Dzień trzeci. Powrót do Agadez. Po drodze parę oaz. Odwiedziliśmy brata kierowcy. Zaczynał sie harmattan, suchy zapylony wiatr utrudniał oddychanie i zasłaniał dalsze widoki. Na słońce było można patrzyć gołym okiem. W Agadez byłem około 16:00.
Zinder
Bardzo przyjemne i zupełnie nie tknięte ręką turysty miasto. Taksówkarze na motorkach są tak uczciwi, że winni 50 CFA znajdą cię parę godzin później by oddać resztę (
więcej...). Ani razu nie usłyszałem tutaj słowa "
cadeau" - dzieciaki podchodzą, patrzą ale nic nie mówią.
Na ulicy można kupić smażoną szarańczę. Jest tania i zawiera dużo białka. Nie ma specjalnego smaku, jest chrupka i je się ją posypaną przyprawami i z limonką.
- Hotele
- Hotel Malam Kal Ka Damu. Podobnie jak całe miasto jest spokojny a obsługa bardzo przyjazna. Jest cicho, pokoje są Do centrum trzeba podejść, ale po drodze jest uliczne jedzenie i ciekawe budynki Hausa. Pokój bez wiatraka kosztuje 3 100, z wiatrakiem 4 100 CFA łazienka na korytarzu. Dwójka z łazienką - 6 100 CFA. Czasami (właściwie często) nie ma prądu i wody. W przypadku braku wody w łazience jest beczka z zapasami.
- Hotel Central. Najtańszy pokój kosztuje 6 500 CFA.
- Knajpy
- Snack Bar de Damergou. Blisko centrum. Przestronne wnętrze ale prawie nikogo w środku, może dlatego, że był ramadan. Duży Biére Niger kosztuje 500 CFA.
- Komunikacja. Bush taxi do Diffa kosztował 6 100 CFA. Na odjazd z Zinder czekałem od 7 do 10 rano. W Diffa byłem prawie osiem godzin później, o 17:45. Droga jest w porządku miejscami jest tylko parę dziur, gdzieniegdzie pustynia wkroczyła na asfalt więc jedzie się po piachu. Czasami szybszy przejazd utrudniają kozy, osły i wielbłądy.
Diffa
Smutne miasteczko, przypominające nieco Dosso. Jest tylko jedna nitka asfaltu, pozostałe uliczki to grząski piasek. W zasadzie nie ma tu nic ciekawego, zatrzymałem się tutaj w celu uzyskania wizy wyjazdowej przed wyjazdem do Czadu ale okazało się, że nie jest to potrzebne. Wszystkie formalności załatwia się w Nguigmi. Za transport i na bazarze można płacić zarówno CFA jak i w naira lub CFA z Czadu. Tutaj też najlepiej jest wymieniać te waluty między sobą (100 CFA Nigru = 100 CFA Czadu = 20 naira Nigerii), nie powinny być pobierane żadne opłaty, jak ktoś chce na tym zarobić, należy pójść wymienić pieniądze u kogo innego.
Jadąc na wchód do Czadu, jest to ostatnie miejsce, gdzie można kupić wodę w butelkach. Nie ma jej tutaj wiele, jest tylko w niektórych sklepikach oraz w hotelu. Lepiej jest się zaopatrzyć w Zinder.
- Hotele. W Diffa jest tylko jeden hotel. Z gare routiere jest to jakiś kilometr albo dwa cofając się drogą do Zinder i kilkaset metrów za brama miasta. Drogę do hotelu wskazuje znak-reklama Coca Coli. Pokoje z wentylatorem mają za 10 000 CFA ale jak się popyta znajdą coś tańszego za 7 tysięcy - za spory pokój z łazienką.
Na miejscu jest restauracja. Posiłki serwują za 800 - 1 500 CFA, zimne piwo - 600 CFA.
- Komunikacja. Na dworcu byłem o 7 rano, minibus do Nguigmi odjechał trzy godziny później. Droga jest niezła, tylko miejscami parę dziur. Na miejscu byłem po dwóch i pół godzinie, koszt - 1 750 CFA.
Nguigmi
Ostatnie miasto w Nigrze na drodze do Czadu. Tutaj kończy się nitka asfaltu, dalej wiedzie szlak przez pustynię. Na pierwszym czekpoincie przed miasteczkiem zostałem zatrzymany przez policję, zabrano mi paszport i 5 000 CFA, które rzekomo miały pójść w poczet transportu do Czadu. Pojechaliśmy na komisariat, gdzie dostałem wizę wyjazdową oraz ostatecznie rozwiały się nadzieje na odzyskanie 5 000 CFA.
- Komunikacja. Pikapy do Czadu (15 000 CFA) odjeżdżają co kilka dni. Dla mnie przyszło się czekać 24 godziny. Za miejsce w szoferce płaci się dodatkowo. Na pace jedzie około 20 osób (więcej...). Sam przejazd nie jest długi, dużo czasu traci się jednak na czekanie. W Nguigmi byłem w poniedziałek w południe, do Ndżameny dotarłem w piątek przed północą.
- Hotele. W Nguigimi nie ma żadnego hotelu. Czekając na transport, przespać się można przy drodze - obok miejsca, skąd odjeżdżają pikapy jest daszek z rozłożonymi matami. Za dnia przesiadują tu mężczyźni - można u nich wymienić CFA 1:1.
- Knajpy. Nie ma żadnej. Za dnia może być problem, by cokolwiek kupić. Pod wieczór otwierają się nieliczne sklepiki a na nocnym bazarze można zjeść kolację.