Wokół Kivu 2006

Wstęp

Zamiar pojechania do Afryki z rowerem nosiłem w sobie od dawna. Pomysł ten zrodził się z kilku jednodniowych przejażdżek tym środkiem transportu podczas poprzednich wypraw - Erytrei, Tunezji, Senegalu. Rower zapewnia dużo lepszy kontakt z otoczeniem i daje niezależność - myślałem - przyszedł czas, by skonfrontować to z rzeczywistością.

Wybór małych państewek regionu Wielkiego Rowu Afrykańskiego był wynikiem trzech uwarunkowań: uniknięcia pory deszczowej, trzytygodniowego urlopu i odkrycia miejsc, w których jeszcze nie byłem. Plan był taki, by z lotniska Entebbe w Ugandzie dojechać do Jeziora Tanganika w Burundi.

W czasie wyprawy, za zachodnią granicą, w Demokratycznej Republice Konga odbywały się pierwsze od wielu lat wybory prezydenckie, zwane demokratycznymi. Z wiadomości publikowanych przez duże serwisy informacyjne wynikało, że w tym czasie, przez kilka tygodni wszystkie granice Konga będą zamknięte. Fakt, że wiedza Europy jest zgoła inna od afrykańskiej rzeczywistości pokrzyżował nieco mój plan. Szansa zerknięcia, choćby na chwilę do wschodniego Konga była bowiem niezmiernie kusząca.