Informacje pochodzą z końca 2008 roku.
Tanzania, Zambia, Zimbabwe i Malawi to kraje, w których językiem urzędowym jest angielski. Z porozumieniem się w tym języku nie ma większych problemów, jedynie na głębokiej prowincji może upłynąć trochę czasu, zanim znajdzie się ktoś, kto tym językiem włada.
W Mozambiku językiem urzędowym jest portugalski. Język angielski przyda się w ograniczonym zakresie, zwykle w głównych ośrodkach turystycznych oraz przy granicach z Tanzanią, Malawi, Zambią, Zimbabwe i RPA.
Po szczegóły odsyłam do dalszych części relacji, dotyczących poszczególnych krajów.
Ze względu na klimat, optymalnym okresem czasu na podróż w ten rejon Afryki jest czerwiec-wrzesień. Deszcze zaczynają padać od listopada, pora deszczowa trwa mniej więcej do maja. Po deszczach powietrze jest przejrzyste a temperatury najbardziej znośne. Im bliżej jednak kolejnych opadów temperatura rośnie a w powietrzu jest coraz więcej dokuczliwej wilgoci.
Duża część interioru położona jest stosunkowo wysoko nad poziomem morza, dzięki czemu temperatury są umiarkowane - w dzień oscylują wokół 30°C, w nocy spadają do poziomu wymagającego cieplejszego ubrania. Najgoręcej jest na obszarch nizinnych, na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego. Tutaj słupek rtęci często gości powyżej 40-tej kreski a noce nie przynoszą dużej ulgi.
Po szczegóły dotyczące pogody odsyłam do dalszej części relacji - informacji z poszczególnych państw.
Wizy do wszystkich krajów opisanych w tej relacji można kupić na granicach. Jedyny wymóg to wypełnienie na miejscu formularza oraz uiszczenie odpowiedniej opłaty (w dolarach amerykańskich, inne waluty są rzadziej akceptowane). Problemy z kupnem wiz na granicach mogą wystąpić jedynie na odległych, mało uczęszczanych przejściach, gdzie urzędnicy mogą nie mieć ku temu uprawnień.
Bez uprzednio załatwionych wiz wjedziemy również do Malawi, Mozambiku oraz Tanzanii przez rzekę Rovuma jadąc z Mozambiku. Jest to możliwe, pomimo tego, że w ambasadach tych państw usłyszymy, że jest to niemożliwe.
Dokładne informacje na temat wiz zawarłem w relacjach z poszczególnych państw.
Dolary amerykańskie wydają się być lepszą walutą do zabrania w tą część Afryki. Bo choć z wymianą euro większych problemów nie ma, to z tych dwu walut tylko dolarami można zapłacić za wizy, bilety na promy i do parków narodowych (czasami tylko dolarami). Dolar amerykański jest też walutą drugiego obiegu w Zimbabwe.
Bankomaty akceptujące wydane w Polsce karty Visa znajdziemy we wszystkich większych miastach, w każdym z opisywanych krajów. Zaskakująco, można je również spotakć w mniejszych, czasem nawet bardzo małych miasteczkach. Ich funkcjonowania nie sprawdziłem tylko w Zimbabwe, gdzie oficjalny system bankowy przelicza wartość dolara zimbabwe według tragikomicznego kursu wymiany (około trzydzieści razy drożej niż na czarnym rynku).
Trasa wyprawy przebiegała przez dużą połać Afryki. Z Dar es Salaam do Maputo jest mniej więcej tyle kilometrów, co z Warszawy do Madrytu. Map i przewodników, zawierających wszystkie kraje po drodze jest mało. Chyba jedyny przewodnik spełniający te kryterium to „Africa” wydawnictwa Lonely Planet.
Wśród map, warte zauważenia są dwie: „746 - Africa Central & South” wydawnictwa Michelin oraz „Africa Central & South” południowoafrykańskiego MapStudio.
Bardziej szczegółowych inforacji należy szukać w mapach i przewodnikach regionalnych, opisujących poszczególne kraje lub regiony. Szerszy ich opis zawarłem w opisach poszczególnych krajów, w dalszej części relacji.
Malaria występuje we wszystkich krajach na szlaku wyprawy (za wyjątkiem kilku miejsc, opisanych w dalszej części relacji). Więcej na temat malarii i sposobów jej zapobiegania napisałem w dziale Malaria w Afryce.
Poza granicą Malawi-Tanzania, tzw. „żółta książeczka” z wpisem potwierdzającym ważność szczepienia przeciw żółtej febrze nie jest oficjalnie potrzebna. Dokument ten może być jednak sprawdzony przy wjeździe do Tanzanii z Kenii, Ugandy, Rwandy, Burundi lub Konga.
W Polsce „żółtą książeczkę”otrzymamy w Sanepidach, czyli Stacjach Sanitarno - Epidemiologicznych lub w specjalistycznych poradniach chorób tropikalnych. Adresy i telefony do placówek Sanepidu można znaleźć na stronie Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Wszystkie kraje na trasie wyprawy są relatywnie wolne od zagrożeń. Główne zmartwienie to dające się zastosować niemal wszędzie na świecie ostrzeżenie przed drobną przestępczością w dużych miastach.
Jedyną skazą na tym obrazie jest Zimbabwe, pogrążające się w coraz większej zapaści gospodarczej. Kraj ten stacza się po równi pochyłej i nikt nie wie, jak to się skończy. Przed przekroczeniem granicy Zimbabwe, warto zaznajomić się z obecną sytuacją śledząc doniesienia serwisów informacyjnych.
Skróty najważniejszych informacji z Afryki, wraz z ostatnimi wydarzeniami związanymi z bezpieczeństwem, znajdują się w dziale Wiadomości z Afryki.
Bilet lotniczy kosztował mnie dużo, bo aż 970 euro (Qatar Airways, kupiony za pośrednictwem Tu i Tam, z Berlina do Dar es Salaam; cena obejmowała dwudniowy przystanek w Doha, w Katarze). Wysoki koszt przelotu był konsekwencją późnego podjęcia decyzji o wyjeździe - dwa tygodnie przed planowaną datą wylotu najtańszych miejsc już po prostu nie było.
Z Polski do Dar es Salaam można polecieć tylko kilkoma liniami lotniczymi: British Airways, KLM i Swiss. Zwłaszcza Swiss oferuje okresowo atrakcyjne cenowo połączenia do Dar es Salaam i nie tylko.
Z Zachodniej Europy wybór jest większy. Poza wymienionymi powyżej, warte rozważenia są Emirates, Ethiopian i Qatar Airways.
Patrząc na mapę wyprawy, można pokusić się o powrót z Maputo, by nie jechać z powrotem aż do Dar es Salaam. Do obu miast z Europy lata tylko KLM (wykorzystując połączenia Kenya Airways), ewentualnie można poszukać okazji z Johannesburga w RPA.