Opis późniejszej podróży po Zambii: Z Johannesburga na Zanzibar 2017
Zambia leży trochę na uboczu popularnych szlaków. Tymczasem jest to kraj bogaty w atrakcje, głównie związane z przyrodą. Parki narodowe Zambii nie są tak zdeptane jak np. w Tanzanii lub Kenii, choć dotrzeć do nich nie jest łatwo. Dla mnie, Zambia to przede wszystkim wodospady, których jestem fanem. Dwa z nich - Wodospady Wiktorii na granicy z Zimbabwe oraz Wodospad Kalambo na północy - są wyjątkowe w skali całej Afryki.
Zambia jest ponad dwukrotnie większa od Polski. Obszar kraju jest mocno nieregularny, prawie podzielony na pół przez Kongo od północnego-zachodu. Od granicy z Tanzanią na północy do Wodospadów Wiktorii na południu jest ponad 1 200 km, od wschodniej granicy z Malawi do Angoli na zachodzie jest kilometrów 1 000. Zambia to kraj wyżynny, porośnięty sawanną. Poza dolinami rzek Zambezi i Luangwa średnia wysokość nad poziomem morza waha się od 1 100 do 1 400 m.
Od listopada do marca czas w Zambii przesunięty jest w stosunku do Polski o jedną godzinę do przodu - gdy w Warszawie jest 12:00, w Lusace jest już 13:00. Od kwietnia do października, gdy przesuwamy zegarki na czas letni, różnicy w czasie nie ma.
Kongo, Malawi, Mozambik, Zimbabwe i Botswana, leżą w tej samej strefie czasowej, co Zambia. Namibia również stosuje ten sam czas co Zambia, jedynie w okresie od kwietnia do sierpnia, gdy w Namibii stosuje się czas letni różnica ta wynosi godzinę i wjeżdżając do Namibii z Zambii trzeba przesunąć wskazówki zegara o godzinę do tyłu (np. z 12:00 na 11:00).
Wjeżdżając do Zambii z Tanzanii zegarek trzeba przestawić o godzinę do tyłu (np. z 12:00 na 11:00). Wjeżdżając z Angoli do Zambii, o godzinę do przodu (np. z 12:00 na 13:00).
Dzień w Zambii w zależności od pory roku trwa od 12 do 14 godzin. Najdłuższe dnie są w grudniu, w Lusace świta wtedy o 5:10 a zmierzcha o 19:00; w czerwcu, gdy dnie są najkrótsze, widno jest od 6:10 do 18:10.
Prawdziwie tropikalny klimat w Zambii występuje tylko w dolinach rzek Zambezi i Luangwa. W pozostałej części kraju wysokość nad poziomem morza sprawia, że temperatury i wilgotność są mniejsze. Pora deszczowa w Zambii trwa od października do marca, z głównymi deszczami padającymi od grudnia do lutego. Pora sucha trwa od kwietnia do sierpnia.
Ze względu na pory deszczowe, najlepszym okresem roku na podróż do Zambii jest okres od kwietnia do września. Przed porą deszczową krajobraz jest wysuszony na wiór a wodospady ze względu na mniejszą ilość wody są mniej okazałe (ale też i mniej widoczne zza chmur rozpryskanej wody).
Wizy Zambii Polacy otrzymują na granicach, włączając w to lotniska. Wiza jednokrotna kosztuje 50, wielokrotna 80 a jednodniowa 20 dolarów (potrzebna np. do odwiedzenia zambijskiej strony Wodospadów Wiktorii z Zimbabwe). Wiza jednokrotna ważna jest do 90 dni, ale nie dłużej niż zostanie to wpisane na pieczątce przy wjeździe do Zambii (czyli tyle, ile poprosimy).
Wjeżdżając do Zambii nie ma konieczności posiadania szczepienia przeciw żółtej febrze.
Poza kilkoma ograniczonymi obszarami, malaria występuje w Zambii na terenie całego kraju, przez cały rok. Zagrożenie malarią jest największe od listopada do maja. Więcej o zapobieganiu tej chorobie w części Malaria w Afryce.
Pozostałe zagrożenia dla zdrowia to choroby brudnej wody i rąk (cholera, żółtaczka, dur brzuszny, ameba) oraz HIV/AIDS.
Przewodniki po Zambii dostępne są od trzech wydawców (wszystkie w języku angielskim). W trakcie podróży korzystałem z przewodnika „Zambia” wydawnictwa Bradt. Jest to dosyć opasła książka (ponad 500 stron) i jeśli celem wyjazdu mają być tylko niektóre obszary Zambii warto się zastanowić nad zasadnością dźwigania tego ciężaru w całości. Przewodnik Bradt może być ciekawą propozycją dla tych, którzy planują wyruszyć na wyprawę własnym samochodem lub motocyklem, gdyż wiele miejsc opatrzonych jest koordynatami GPS i wskazówkami jak trafić w opisywane miejsca.
Alternatywą do przewodnika Bradt jest Lonely Planet - „Southern Africa” i „Africa on a Shoestring”. Pierwszy z nich, oprócz Zambii opisuje Botswanę, Lesotho, Malawi, Mozambik, Namibię, RPA, Suazi i Zimbabwe. Drugi przewodnik obejmuje całą Afrykę, rozdział o Zambii zajmuje 22 strony, które można pobrać ze strony wydawnictwa w formacie pdf (odpłatnie).
Trzeci z przewodników po Zambii to „Zambia and Victoria Falls” z serii Globetrotter wydawnictwa New Holland Publishers.
Mapy Zambii, zaczynając od tych o największej skali (nie zawsze są to mapy najdokładniejsze), to: Reise Know-How 1:1 000 000, Freytag&Brendt 1:1 250 000 oraz New Holland Publishers i ITMB, obie w skali 1:1 500 000. Warto również polecić mapę Michelin „Africa Central & South - 746” 1:4 000 000 (cała Afryka Południowa, począwszy od północnych granic Kenii).
Zobacz również mapę satelitarną Zambii na Google Maps.
Walutą Zambii jest kwacha (czyt. kłacza, kod międzynarodowy: ZMK), dzieląca się na 100 ngwee (w obiegu nie występują, najmniejszy banknot ma nominał 50 kwacha). Tysiąc kwacha określane jest często jako pin - np. 5 pin oznacza to samo, co 5 000 kwacha. Twardą walutę wymienia się w bankach a w większych miastach również w specjalistycznych bureau de change. Banki pobierają niekiedy prowizję, np. 2%. Czasy, gdy czarny rynek oferował znacznie lepszy kurs niż ustalony oficjalnie już minęły. Nagabywania o wymianę pieniędzy na ulicy jest często próbą oszustwa. Bieżące kursy (stan na luty 2009):
Najkorzystniej jest wymieniać dolary amerykańskie w większych nominałach (optymalnie 100). Dolary wydane przed rokiem 2003 mogą być bardzo kłopotliwe a może wręcz niemożliwe do wymiany. Kurs wymiany euro jest mniej korzystny.
Bankomaty obsługujące karty VISA są dzisiaj obecne chyba we wszystkich miastach i miasteczkach, jak również większych lotniskach i na niektórych granicach.
Zambia, to kraj stosunkowo bezpieczny. Największym zagrożeniem są kieszonkowcy i bandyci grasujący w dużych miastach, zwłaszcza w Lusace. Zatłoczone dworce i bazary to miejsca, w których trzeba szczególnie uważać. Spacer po zmroku w centrum Lusaki to umyślne kuszenie losu.
Przed wyruszeniem na szlak w bezpośrednim sąsiedztwie Demokratycznej Republiki Konga warto zasięgnąć rady miejscowych, gdyż są to miejsca, których czasami dosięga zawierucha z Konga. Za niebezpieczne uchodzą również granice z Angolą i Mozambikiem, gdzie rzekomo nadal w ziemi zakopane są miny.
Skróty najświeższych informacji z Zambii publikuję w dziale Wiadomości z Afryki.
Język angielski jest jednym z kilku języków urzędowych Zambii. Pozostałe to języki rodzime z grupy Bantu, z których najważniejsze (w Zambii jest ich 41) to Bemba (północ), Nyanja (wschód) i Tonga (południe).
W miastach, jak również niektórych mniejszych miasteczkach dostęp do Internetu można znaleźć w prywatnych kafejkach internetowych. Często miejsca te znajdziemy w pobliżu poczty. Godzina połączenia kosztuje około 10 000 kwacha.
Międzynarodowy numer kierunkowy do Zambii to 260. Połączenia można realizować z poczty, budek telefonicznych lub prywatnych biur. Jeśli zamierzamy dzwonić częściej, warto rozważyć kupno lokalnej karty SIM do telefonu komórkowego (telefon, z którego mamy zamiar dzwonić musi mieć zdjęty SIM lock). Karta SIM kosztuje około 5 000 kwacha. Konto można doładować kupując zdrapki, najmniejsze o wartości 5 000 kwacha. W Zambii jest dwóch operatorów telefonii komórkowej (operatorzy o największym zasięgu i liczbie użytkowników wymienieni są w pierwszej kolejności):
Wśród polskich operatorów telefonii komórkowej tylko Era i Plus oferują połączenia roamingowe z Zambii. Użytkownicy Ery mogą realizować połączenia za pośrednictwem sieci Zain. Użytkownicy Plusa mogą łączyć się za pośrednictwem MTN.
Przemieszczając się w Zambii na większe odległości do dyspozycji mamy przede wszystkim duże autobusy. Połączenia lokalne i mniej popularne odcinki obsługują minibusy i ciężarówki. W ograniczonym zakresie funkcjonuje również kolej.
Litr benzyny kosztuje 8 700 kwacha. W Zambii obowiązuje ruch lewostronny.
Tanie hotele w Zambii znajdują się najczęściej w pobliżu węzłów komunikacyjnych. Ich standard nie jest wysoki, ale nie są to też miejsca nadzwyczaj brudne czy zaniedbane. Za jakieś 25 tysięcy kwacha otrzymuje się najczęściej pokój z drzwiami wychodzącymi na wspólny dziedziniec, z łazienką na korytarzu i ograniczonych godzinach, w których jest elektryczność. Moskitierę trzeba mieć swoją.
Gniazdka elektryczne są dwojakie: europejskie lub brytyjskie z trzema bolcami. Polską wtyczkę można włożyć do gniazdka brytyjskiego po uprzednim wetknięciu czegokolwiek (np. zapałki) do środkowej dziurki. Napięcie w sieci wynosi 230V, 50Hz.
Podobnie, jak w innych krajach regionu, kuchnia Zambii to kilka podstawowych „wypełniaczy”, do których dobiera się sos, kawałek mięsa lub inny dodatek smakowy. Najpopularniejszym wypełniaczem jest nsima - znana z Tanzanii pod nazwą ugali gęsta papka z mąki kukurydzianej.
Na ulicy sprzedawców jadła jest jakby mniej, niż np. w Tanzanii czy Malawi. Niemniej jednak zawsze coś można kupić by zaspokoić głód podczas dłuższej podróży.
Najpopularniejszym piwem Zambii jest Mosi Lager i tylko to piwo jest zwykle dostępne. W miejscach często odwiedzanych przez turystów można kupić piwo importowane z RPA. Miejscowi upijają się piwem zwanym czibuku, które wygląda jak rozwodniona kaszka i jest kwaśne. Nie przypadł mi ten trunek do gustu, miejscowi piją zaś jego duże ilości, bo jest tani.
Tak, jak w innych krajach, w których jeździ się lewą stroną drogi, w Zambii herbatę serwuje się zawsze z dużą ilością mleka.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Przyklejone do granicy i głównej drogi miasteczko to właściwie tylko punkt tranzytowy. Po przybyciu z Tanzanii podróżnych molestują handlarze walut - nie ma potrzeby korzystania z ich usług, gdyż trochę dalej, z lewej strony są nieco bardziej oficjalne biura wymiany. Kilometr dalej, z tej samej strony ulicy jest nawet bank Barclay's i bankomat.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Mbala jest dobrą bazą wypadową do oddalonego o 40 km Wodospadu Kalambo. Mierzący 221 metrów wodospad jest drugim pod względem wysokości wodospadem w Afryce. Droga do wodospadu jest dosyć prosta - z miasta jedzie się główną drogą na północ, która szybko zamienia się w wyboistą żwirówkę. Kilka kilometrów dalej trzeba skręcić w lewo w kiepską drogę gruntową, zgodnie ze znakiem wskazującym na „Kalambo Falls National Monument”. Jeśli drogi nie rozmyły deszcze, można ją pokonać zwykłym samochodem osobowym, targując się z taksówkarzami w Mbali. Za kurs powrotny zapłaciłem 150 000 kwacha (utargowane z 200 000). Wodospad Kalambo może być również celem wycieczki rowerowej. Bez namiotu, trzeba jednak pedałować tam i z powrotem. Wstęp na teren wodospadu kosztuje 10 000 kwacha plus 2 160 za parkowanie taksówki.
Wchodząc na teren wodospadu są do wyboru dwie ścieżki. W prawo idzie się do progu wodospadu, w lewo do punktów widokowych, z których po wychyleniu się nad urwisko można zobaczyć wodospad w pełnej krasie. Ścieżki prowadzą nad krawędzią dwustumetrowego urwiska i nie są zabezpieczone barierkami.
Pieniądze w Mbali można wymienić w jednym z kilku banków. Bankomat posiada tylko Barclay's.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Kasama jest jednym z większych węzłów komunikacyjnych i miast na północy Zambii, ale to raczej „miasteczko”, a nie „miasto”. W Kasamie są co najmniej dwie kafejki internetowe (obie w pobliżu poczty) oraz kilka banków z bankomatami - Zambia National Bank naprzeciw Shoprite oraz Standard Chartered Bank naprzeciwko poczty.
Prawie 40 km na zachód od Kasamy położone są Wodospady Chishimba. Choć część wody konsumuje mała, niewidoczna dla zwiedzającego hydroelektrownia nadal jest to ciekawe miejsce do odwiedzenia. Zwiedzanie (wstęp kosztuje 15 tysięcy kwacha plus 3 za samochód) warto rozpocząć od górnego wodospadu, do którego prowadzi ścieżka w prawo od parkingu. Największy, 50 metrowy wodospad jest na samym dole (ścieżka w lewo od parkingu) i można go oglądać z góry, wchodząc na sam próg, oraz z dołu, włączając w to podejście pod same strugi wody.
Do wodospadu nie dojeżdża transport publiczny. Wynajęcie taksówki z Kasamy tam i z powrotem kosztowało mnie 120 tysięcy kwacha. Przejazd w jedną stronę, najpierw asfaltem, potem żwirówką trwa około 45 minut.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Lusaka, największe miasto i stolica Zambii nie przypadła mi do gustu. wielkie miasto, ze wszystkimi związanymi z tym przywarami a bez żadnych cech, zachęcających do dłuższego pobytu tutaj. Centrum miasta, wzdłuż Cairo Road to mieszanka kilku wysokich biurowców, kilku sklepów z elektroniką, banków i barów szybkiej obsługi. Poza godzinami pracy urzędników hula tutaj wiatr.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Poza bankami (w niektórych są bankomaty), Livingstone obfituje w kantory wymiany walut. Znaleźć je można przy głównej ulicy w centrum, nigdzie jednak nie wymienimy dolarów Zimbabwe. Wybierający się do tego kraju mogą nabyć lokalną walutę u chłopaków na granicy a jeszcze lepiej na wpół legalnie w prywatnych biznesach w Victoria Falls. Nie ma co też panikować, gdyby zostało nam w kieszeni za dużo zambijskich kwacha, gdyż w Victoria Falls jest to nawet bardziej pożądana waluta niż dolar Zimbabwe.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Wodospady Wiktorii to flagowa atrakcja Zambii i całej Afryki. Wodospady otoczone są parkiem narodowym o takiej samej nazwie i przy odrobinie szczęścia już w drodze do wodospadu można zobaczyć pierwszą atrakcję - stadko słoni. By zobaczyć sam wodospad trzeba zapłacić 40 000 kwacha za bilet. Niestety, w porze suchej od strony Zambii wodospad nie działa - główne koryto rzeki jest po stronie Zimbabwe i tam można zobaczyć wodospad w pełnej krasie. W Zambii pozostaje cieszyć oko wspaniałym widokiem głębokiej rozpadliny skalnej, którą płynie Zambezi i jedną lub dwiema stróżkami spadającej wody. Jak by się nie wychylać, tego co się dzieje po stronie Zimbabwe widać tylko ułamek. W porze deszczowej jest z kolei tyle wody, że zza jej obłoków trudno dojrzeć wodospad.
Wokół wodospadu wyrósł prężny rynek atrakcji turystycznych, począwszy od spacerów dla dziadków, poprzez rafting aż do skoków bungee z helikoptera. Firmy, jak u nas muzea, robią sobie przerwy w poniedziałki, w tym dniu szanse na wydanie dolarów są ograniczone. Przegląd atrakcji można podejrzeć na stronie Shearwater Victoria Falls.
Kolejną atrakcją tego miejsca jest most żelazny (właśnie z niego skacze się na bungee) z 1905 roku. Most spina obie strony rzeki a przez jego środek przebiega granica Zambia-Zimbabwe.