Libia mogłaby być turystyczną riwierą. Oprócz błękitnych plaż, kraj ten obfituje bowiem w antyczne zabytki a libijska Sahara skrywa niejedną perłę. Lata izolacji, wykreowany przez Zachód negatywny wizerunek oraz restrykcyjne przepisy wjazdowe sprawiają, że jest to stosunkowo rzadko odwiedzany kraj. Gdy na stronie libijskich linii lotniczych przeczytałem o wizie tranzytowej, wiedziałem, że takiej szansy nie przepuszczę.
Libia jest ponad pięciokrotnie większa od Polski. Od Morza Śródziemnego do granicy z Czadem na południu jest około 1 000 km. Od zachodniej granicy z Tunezją po Egipt na wschodzie jest 1 500 km. Oprócz wybrzeża oraz kilku oaz, całą powierzchnię kraju pokrywają piaski Sahary. Większe łachy piaszczystych diun znajdują się tylko na wschodzie (Pustynia Libijska) i zachodzie (Pustynia Ubari) Sahary, pozostała jej część to żwir i skały.
Od kwietnia do października Libia leży w tej samej strefie czasowej, co Polska. Od listopada do marca, gdy w Polsce przesuwamy zegarki na czas zimowy, w Libii wszystko zaczyna się o godzinę wcześniej. W tym okresie, gdy w Trypolisie jest południe, w Polsce jest dopiero jedenasta.
Przy przekraczaniu granic z Tunezją, Algierią, Nigrem i Czadem (część z nich jest obecnie zamknięta) przekracza się również strefę czasową. Wjeżdżając do tych krajów trzeba przesunąć zegarki o godzinę do tyłu (np. z 12:00 na 11:00).
Dzień w Libii trwa w zależności od pory roku od 11 do 15 godzin. Najdłuższe dnie są w czerwcu, w Trypolisie świta wtedy o 5:30 a zmierzcha o 20:45; w grudniu, gdy dnie są najkrótsze, widno jest od 7:30 do 18:30
Na wybrzeżu Libii panuje klimat śródziemnomorski, z gorącym latem i chłodną zimą. Deszcze padają tutaj najczęściej w okresie zimowym, od października do marca. Tutaj też, od marca do czerwca może wiać ghibli - gorący wiatr, niosący z sobą olbrzymie ilości pustynnego pyłu. Widoczność jest wtedy ograniczona a temperatury sięgają ekstremum.
Wnętrze kraju jest niemal całkowicie pozbawione deszczów a temperatury latem mogą przekraczać 50°C. Zimą słońce rozgrzewa pustynię do około 30°C. W nocy trzeba być przygotowanym na chłód.
Ze względu na letnie upały oraz wiatr znad pustyni, najlepszą porą roku na podróż do Libii jest okres od listopada do lutego.
Indywidualnych wiz turystycznych do Libii nie ma. Kraj ten można odwiedzić jedynie uczestnicząc w zorganizowanej wycieczce, na zaproszenie firmy lub osoby indywidualnej lub, tak jak ja to uczyniłem, korzystając z trzydniowej wizy tranzytowej.
Poza wizą tranzytową, którą załatwia się na lotnisku w Trypolisie, pozostałe wyrabia się za pośrednictwem Polsko-Libijskiego Biura Współpracy Ekonomicznej w Warszawie - ul. Żołny 26/26 B, tel. 22 566 65 21 lub 17 (ambasada przy ulicy Krynicznej w Warszawie, nadal widniejąca w niektórych serwisach internetowych, została zlikwidowana). W przypadku wycieczek zorganizowanych, istnieje również możliwość otrzymaniu wizy na granicy (również lądowej), przy wsparciu lokalnej firmy turystycznej.
Od 10 listopada 2007 roku Libia ponownie wprowadziła obowiązek „arabizacji” paszportu, czyli oficjalnego tłumaczenia danych zawartych w paszporcie na język arabski. „Arabizacji” dokonują tłumacze przysięgli. Efektem tego procesu jest wpis na jednej z pierwszych stron paszportu, pełen arabskich „robaczków”. Bez niego nie zostaniemy wpuszczeni do Libii. Więcej na temat „arabizacji”, wraz z listą tłumaczy przysięgłych, można znaleźć w komunikacie MSWiA.
Informacje o wizie tranzytowej znalazłem na stronie linii lotniczych Afriqiyah Airways. Oprócz „arabizacji” i biletu lotniczego potrzebna jest rezerwacja hotelu oraz 10 dolarów. Nie polecam wysyłania e-maili i faksów do tanich hoteli z przewodników, bądź znalezionych w Internecie, gdyż na wszystkie wysłane zapytania nie dostałem ani jednej odpowiedzi. W celu rezerwacji hotelu polecam kontakt z Sherwes Travel lub bezpośrednio z Sara Guardian Hotel.
Na lotnisku w Trypolisie okazało się, że ani rezerwacja hotelu, ani 10 dolarów nie były potrzebne. Zarówno wizę, jak i hotel ufundowały Afriqiyah Airways. Mało tego, transfer z i na lotnisko również miałem na koszt firmy. Jedyny mankament to czas - na wizę czekałem trzy godziny (jak mi powiedziano, grupy turystyczne dostają wizy od ręki, takim jak ja delikwentom rozmyślnie każą czekać dłużej).
W Afryce Libia posiada przedstawicielstwa dyplomatyczne między innymi w Algierze, Chartumie, Kairze, Ndżamenie i Tunisie.
Przylatując do Libii z krajów na południe od Sahary może zostać skontrolowana ważność szczepienia przeciw żółtej febrze. Szczepienia wykonują w Polsce Sanepidy (Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne; adresy i telefony do placówek Sanepidu można znaleźć na stronie Państwowej Inspekcji Sanitarnej), lub niektóre oddziały specjalistyczne szpitali.
Malaria na terenie Libii nie występuje.
Jedynym zagrożeniem dla zdrowia w Libii może być biegunka. Najłatwiejszym sposobem ustrzeżenia się przed tą chorobą jest picie butelkowanej wody oraz zachowanie podstawowych zasad higieny.
Libia opisana jest w przewodniku Lonely Planet zatytułowanym „Libya” (język angielski). To samo wydawnictwo oferuje przewodniki zawierające Libię jako część większego regionu - „Middle East” (wraz z Egiptem, Izraelem, Palestyną, Libanem, Jordanią, Syrią, Irakiem, Turcją i Iranem) oraz „Africa” (cała Afryka).
W Internecie krąży publikacja „Libyan Eclipse 2006 - Highlights Pack”, zawierająca esencję informacji praktycznych, którą Lonely Planet przygotowało z okazji zaćmienia słońca. Jej rozpowszechnianie nie jest chyba legalne, niemniej jednak łatwo można ją odnaleźć przez Google.
Oprócz Lonely Planet jest jeszcze „Libya Handbook” wydawnictwa Footprint (również po angielsku) oraz kilka pozycji w innych językach.
Map Libii jest wiele. Zaczynając od tych o największej skali (nie zawsze są to mapy najdokładniejsze), są to mapy wydawnictw: Reise Know-How (Niemcy) 1:1 600 000, Gizi Map (Węgry) 1:1 750 000, Cartographia (Węgry) 1: 2 000 000, Freytag&Brendt (Niemcy) 1:2 000 000, ITMB (Kanada) 1:2 600 000, GEOprojects (Wielka Brytania) 1:3 500 000 (zawiera mapy okolic Trypolisu i Bengazi w skali 1:1 000 000 oraz samych miast w skali 1:25 000).
Mapy o mniejszej skali, zawierające Libię: ITMB (Kanada) „Sahara” 1:3 850 000 (Libia, Maroko, Algieria, Tunezja, Czad,
Niger, Mali, Mauretania, Senegal, Gambia, Gwinea-Bissau, Burkina Faso), Michelin (Francja) „Africa North & West - 741” 1:4 000 000 (Afryka Zachodnia i północno-zachodnia, po granice z Egiptem i Sudanem na wschodzie i Kongiem na południu).
Zobacz również mapę satelitarną Libii na Google Maps.
Walutą Libii jest dinar libijski (symbol międzynarodowy LYD). Dinar dzieli się na tysiąc dirhamów. Bieżące kursy wymiany (stan na sierpień 2008):
Pieniądze można wymieniać w bankach lub specjalizujących się tym punktach wymiany walut (można je znaleźć np. w dużych hotelach lub na bazarach). Wbrew temu, co pisze Ministerstwo Spraw Zagranicznych, nie musiałem przy wjeździe deklarować wwożonych dewiz ani okazywać takiego dokumentu podczas wymiany pieniędzy w banku.
W Trypolisie (być może w innych miastach też) są bankomaty akceptujące wydane w Polsce karty Visa. Bankomat jest również na lotnisku.
Libia to kraj bezpieczny. Największe zagrożenia dla turysty to przegrzanie organizmu oraz brawura i nadmierna prędkość na drogach. Obserwując zachowanie libijskich kierowców, mogę stwierdzić, że należą oni do czołówki drogowych szaleńców. Doświadczyłem tego na własnej skórze - w drodze na lotnisko przy dużej prędkości moja taksówka wpadła w poślizg, unikając zderzenia z nieoświetloną ciężarówką.
Południe Libii, przy granicach z Czadem i Sudanem może być niebezpieczne ze względu na gorejące w tych krajach konflikty oraz pozostawione miny.
Skróty najświeższych informacji z Libii publikuję w dziale Wiadomości z Afryki.
Libia to kraj arabskojęzyczny. Tylko ten język ma status języka urzędowego i tylko po arabsku niejednokrotnie podawane są ważne z punktu widzenia turysty informacje. Dla przykładu, drogowskazy, szyldy banków, a nawet wielki napis na budynku lotniska w Trypolisie są tylko po arabsku. Znajomość języków obcych, w tym angielskiego, jest spora, więc kłopotów z porozumieniem się nie powinno być.
Tylko dwa spośród sześciu języków lokalnych reprezentowane jest przez większą grupę ludzi - Nafusi w górach Nafusa oraz język Tuaregów, Tamaszek, w okolicach Ghat.
Kafejki internetowe w Libii są powszechne, choć czasami trudne w znalezieniu. Godzina połączenia kosztuje od 0,500 do 0,800 dinarów.
Międzynarodowy numer kierunkowy do Libii to 218. Połączenia można realizować z poczty, budek telefonicznych oraz kafejek internetowych.
Spośród polskich operatorów telefonii komórkowej, tylko Plus oferuje połączenia roamingowe z Libii.
Podstawową formą komunikacji dalekobieżnej w Libii są duże, klimatyzowane autobusy. Na krótszych odcinkach kursują mniejsze minibusy oraz taksówki zbiorowe.
Nie mając zbyt dużo czasu, na przykład w przypadku krótkiej wizyty tranzytowej, warto rozważyć wynajęcie samochodu z kierowcą. Za całodniową wycieczkę w Góry Nafusa, podczas której przejechałem dokładnie 501 km, zapłaciłem 95 euro. Cena obejmowała posiłki, wstępy do atrakcji turystycznych i transfer z/na lotnisko. Wycieczkę zorganizowałem e-mailowo, poprzez Sherwes Travel.
Litr benzyny kosztuje 0.150 dirhama.
Korzystałem tylko z jednego hotelu w Trypolisie, więc informacje o hotelach oparłem o inne źródła.
Najtańsze miejsca noclegowe oferują schroniska młodzieżowe, nazywane tutaj buyut ash-shabaab. Nocleg w schronisku kosztuje około 4 dinarów, ale by zeń skorzystać, trzeba posiadać legitymację członkowską Hostelling International (na stronie jest lista schronisk w Libii). W Polsce, legitymacje, bez ograniczeń wiekowych, wydaje Polskie Towarzystwo Schronisk Młodzieżowych.
Tanie hotele w Libii ukrywają się pod nazwą funduq. Podejrzewam, że najtańsze z nich nie ustępują pod względem ilości niespodzianek podobnym miejscom w Maroku, czy Tunezji i nie są to miejsca odpowiednie dla samotnie podróżujących kobiet. W Libii, zwłaszcza w większych miastach, nie brakuje również hoteli o wyższym standardzie.
Gniazdka elektryczne w Libii są dwojakiego rodzaju: z trzema otworami na grube bolce (używane w Wielkiej Brytanii do lat 40-tych) lub podobne do naszych (typu Włoskiego). Do obu można na siłę wcisnąć polską wtyczkę, ryzykując jej uszkodzenie. Żeby było jeszcze ciekawiej, w sieci można zastać napięcie 230V (Cyrenajka, Sebha) lub 127V (Trypolis i reszta kraju).
Klasyczny libijski posiłek to kuskus z dodatkami, zwykle mięsem i warzywami. Warte spróbowania są również zupy oraz, na wybrzeżu, ryby. Zauważalne są wpływy włoskie, w postaci makaronu, pizzy i kawy espresso.
Libia to kraj bezalkoholowy, posiadanie lub spożywanie alkoholu jest nielegalne (desperaci mogą kupić trunki na czarnym rynku). Doskonałym substytutem piwa jest libijska herbata, najlepsza zielona, z dużą ilością cukru i pianką. W Libii (nigdzie indziej tego nie widziałem) herbatę serwuje się czasem z dodatkiem kilku migdałów - obrane orzechy zaparza się wraz z herbatą, podając kilka do szklaneczki.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Niewiele ponad milionowy Trypolis jest ładnie położony na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Nadmorska promenada jest popularnym miejscem spotkań zakochanych par, można tu mile spędzić czas popijając kawę, wypatrując przepływających statków. Promenada dotyka Zielonego Placu, który wyznacza centrum miasta. Do placu przylega główne wejście na bazar i Muzeum Narodowe.
Trypoliski bazar (medyna) nabiera tempa dopiero po zmroku. Kolorytu nadają mu liczni sprzedawcy złota oraz sprzedający towar z chodników wokół bazaru przybysze z południa. Widziałem na przykład Hausa oraz kobiety Tubu. Poszukiwacze pamiątek nadzwyczaj oryginalnego rękodzieła tutaj nie znajdą, raczej skórzane wielbłądy, butelki z piaskiem i inne dzieła, takie same jak np. w Tunezji. Obok bazaru, Muzeum Narodowe (czynne od 9:00 do 12:00 i od 14:00 do 18:00) prezentuje zbiory antyczne, etnograficzne, jak również historię „zielonej rewolucji” i wydobycia libijskiej ropy naftowej. Na ostatnim piętrze jest nawet zbiór dziwolągów - dwugłowe osły, sześcionogie koty itp. Bilet do muzeum kosztuje 3 dinary, używanie aparatu fotograficznego dodatkowe 5.
Za bazarem i muzeum (patrząc od strony Zielonego Placu) można znaleźć relikt pozostawiony przez Rzymian - Łuk Marka Aureliusza. Zabytek ładnie prezentuje się oświetlony, po zmroku.
Bankomat można znaleźć między innymi w Hotelu Grand, tamże znajdziemy również tradycyjny punkt wymiany walut.
(mapa satelitarna na Google Maps)
Pasmo Gór Nafusa zaczyna się około 80 km na południowy wschód od Trypolisu i ciągnie równoleżnikowo do granicy z Tunezją. Nie są to wysokie góry, bo około 1.000 m n.p.m. Główne atrakcji tej okolicy to strome stoki po północnej stronie, z których szczytów roztaczają się piękne panoramy jałowych równin w dole oraz przykłady starej, berberskiej architektury.
Przed wjazdem wyżej w góry, jeszcze na nizinie, znajduje się dobrze zachowana berberska forteca Qasr al-Haj. Dalej droga wspina się krętymi serpentynami, dostarczając niezłych widoków. Super widoki z krawędzi urwiska dostarcza również Termisa - ruiny miasta i fortyfikacji. Nieopodal Jadu, W Ain Zagra schodząc w dół niewielkiego kanionu dociera się do oczka wodnego - gdy pada, ze skał spada wodospad, w pozostałe dni jest to popularne wśród miejscowych miejsce na piknik. W drodze powrotnej do Trypolisu zatrzymałem się jeszcze przy ruinach w Gaspat Safit oraz w wykutej w skale Kryjówce Troglodytów w Gharyam. Oba te miejsce można śmiało ominąć - pierwsze to tylko niepozorna wieża a drugie nastawione jest bardzo komercyjnie na turystów (herbatkę mają jednak wyśmienitą).