Informacje pochodzą z lipca 1998 roku.
W pasie wybrzeża Morza Śródziemnego klimat jest gorący i wilgotny. Za górami, na wschód od rzeki Orontes, aura Pustyni Syryjskiej jest bardziej znośna i sucha, choć temperatury również sięgają 40°C.
Choć macierzystym językiem Syryjczyków jest arabski, znalezienie osoby potrafiącej porozumieć się po angielsku nie powinno sprawić problemu. Nawet w przypadku braku wspólnego języka, z Syryjczykiem można zawsze jakoś się dogadać.
Nie ma możliwości uzyskania wizy na granicy. Ambasada w Warszawie (Ambasada Arabskiej Republiki Syrii; ul. Narbutta 19a; godziny otwarcia: Pon-Pt 9:00-12:00; tel. (22) 848-48-09) wydaje wizy turystyczne, ważne 3 miesiące, które uprawniają do 15-to dniowego pobytu na terenie Syrii. Ambasada pobiera opłatę w wysokości 27 USD.
Podczas przekraczania granicy uzyskuje się pieczątkę informującą o konieczności zarejestrowania się na policji, co można było bez konsekwencji zignorować.
Podstawową jednostką monetarną w Syrii jest funt syryjski (dalej - SYP), który dzieli się na 100 piastrów. Oficjalny kurs wymiany względem dolara amerykańskiego wynosił 45 SYP. Na czarnym rynku (również w tanich hotelach), można było sprzedać dolara za 50-55 SYP.
Transport kołowy łączy większość miast i miasteczek, połączeń jest dużo a ceny umiarkowane. Autobus jest doskonałym miejscem do spotkań z miejscowymi, co może się skończyć zaproszeniem do prywatnego domu bądź wspólnym posiłkiem.
Kupując bilety należy okazać paszport.
Syryjczycy to jedni z najserdeczniejszych ludzi świata. Drobna przestępczość praktycznie nie istnieje.
Znalezienie tanich miejsc noclegowych nie nastręcza problemów. Zwykle będą to hoteliki oferujące miejsca w 2-4 osobowym pokoju. Standard czystości i wyposażenia jest podobny jak w Jordanii (czytaj: wyższy niż w Egipcie).
Kontynuując tradycję rozpoczętą w Jordanii, piliśmy wyłącznie wodę z kranu.
Miasteczko wyrosłe na pozostałościach ruin rzymskich. Wiele współczesnych zabudowań wykonano z ciemnych bloków bazaltu, wyniesionych chyłkiem z antycznego miasta. Bosra szczyci się rzekomo najlepiej na świecie zachowanym amfiteatrem rzymskim. W istocie, budowla ta przetrwała do czasów dzisiejszych w doskonałej formie.
Tak jak wiele innych arabskich miast, Damaszek wygląda znacznie lepiej po zmroku niż w świetle dnia. Koloryt kramów wymieszany z gwarem ulicy tworzy w tym mieście charakterystyczną mozaikę. Z flagowych atrakcji miasta wymienić należy cytadelę (zamknięta z powodu remontu), meczet Omayadów (wstęp ze zniżką ISIC - 15 SYP, normalny - dwieście SYP) oraz kryty bazar, gdzie sprawnie funkcjonuje czarny rynek wymiany walut.
Droga z Damaszku wiedzie nudną i płaską pustynią. Dojeżdżając w końcu do celu wjeżdża się wprost w środek rzymskich ruin, których zwiedzanie jest zresztą darmowe. Najbardziej imponującą budowlą, jest zarazem najmłodszy ze wszystkich arabski zamek - za wstęp do środka płaci się 15 SYP. Warto doń wejść, zwłaszcza dla widoków roztaczających się z korony fortyfikacji o zachodzie słońca. Oddalając się od zamku i ruin można natrafić na starożytne grobowce, w których kości nieboszczyków leżą przez nikogo nie strzeżone.
Zamek położony jest na skraju przełęczy gór, ciągnących się od Turcji po Liban. Kto go onegdaj posiadł, miał kontrolę nad karawanami sunącymi w głąb Arabii znad Morza Śródziemnego i z powrotem. Mury i wnętrza świetnie zniosły upływ czasu. Dobrego widoku na całą budowlę dostarcza spacer drogą, prowadzącą za zamkiem pod górę.
Miasto na wybrzeżu Morza Śródziemnego było bazą wypadową do oddalonej o kilka kilometrów od brzegów wyspy Arwad. Na wyspę, od świtu do zmierzchu, kursują niewielkie łodzie motorowe. Przy sporej fali, łodzie niemal fruną na ich grzbietach, powodując gwałtowny wzrost adrenaliny u niektórych pasażerów (czytaj: u nieprzyzwyczajonych do tego turystów).
Na wyspie Arwad nie ma samochodów ani ulic z prawdziwego zdarzenia. Od strony portu brzeg naznaczony jest szeregiem knajpek i restauracji, wgłębi zaś rozpościera się prawdziwy labirynt wąskich uliczek, na których za dnia kwitnie bazarowy handel. Większość dziennych bywalców wyspy to turyści z lądu, głównie mieszkańcy Tartus, gdzie bazaru z prawdziwego zdarzenia nie ma.
Położona wzdłuż koryta rzeki Orontes, której brzegi wznoszą się łagodnie ku górze tworząc wąską dolinę. Ciekawostką miasta są norie, czyli wielkie koła wodne, podnoszące wodę, by mogła następnie spłynąć kanalikami do położonych wyżej domostw.
Norii zachowało się kilkanaście i większość jest nadal czynna. Pierwsze co zwraca uwagę to swoista muzyka przez nie wygrywana. Konstrukcja norii jest całkowicie drewniana - koło obracając się na grubej, drewnianej osi wygrywa charakterystyczne, nieustanne skrzypienie.
W 1998 roku Hama była ogniskiem poważnych zamieszek Bractwa Muzułmańskiego, wymierzonych przeciw prezydentowi Asadowi. Niektóre budynki do tej pory noszą wojenne blizny.
W Aleppo, tak jak w Damaszku, pełno jest rosyjskich napisów, świadczących o intensywnych kontaktach handlowych z byłymi republikami radzieckimi. Miasto nocą wygląda bardzo podobnie. W dzień, wizyta w Aleppo nie jest pełna, bez uwikłania się w labirynt bazaru oraz wejścia na cytadelę.
Do granicy tureckiej w Azaz / Kilis dojechaliśmy kombinacją minibusów i pikapów. Samą granicę zaś przejechaliśmy syryjską taksówką za darmo (właściwie, to za drobną przysługę, jaką było przewiezienie limitu zakupów ze sklepu wolnocłowego). Tureckie wizy wpisano nam do paszportów długopisem, bo akurat zabrakło odpowiednich nalepek.