Wstęp
Informacje pochodzą z września 2003 roku.
Sahara Zachodnia jest terytorium zależnym od Maroka. Od 1991 roku obowiązuje zawieszenie broni pomiędzy Marokiem a walczącym o niepodległość Polisario. O przyszłości Sahary Zachodniej ma zadecydować referendum, którego termin ciągle jest przekładany na później. By zdobyć większość głosów, Maroko prowadzi politykę zachęcającą rodowitych Marokańczyków do osiedlania się na terytorium Sahary Zachodniej. Jej wynikiem są niższe podatki, tańsza benzyna, w końcu nowe osiedla marokańskich osadników. Więcej informacji o Saharze Zachodniej można znaleźć na oficjalnej stronie
Saharawi Arab Democratic Republic.
Sahara Zachodnia i Maroko leżą w tej samej strefie czasowej.
Pogoda
Saharyjski klimat jest bardziej suchy niż na północy, w Maroku. Za dnia temperatury w cieniu sięgały 45 stopni, w nocy spadały do około 20 oraz pojawiał się chłodny wiatr, który szczególnie dawał się we znaki na wybrzeżu. Podczas naszego pobytu deszcz (po arabsku -
schab) padał tylko przez parę godzin w Smarze, parę kropli spadło też w Dakhla. Poza tym, niebo było bezchmurne.
Język
Tak jak w Maroku, głównym językiem obcym, jakim posługują się miejscowi jest francuski. Sporo osób deklaruje również znajomość hiszpańskiego. Z angielskim nie jest najlepiej, ale zazwyczaj nie mieliśmy problemów z dogadaniem się.
Bardzo pomocna może być nawet znikoma znajomość arabskiego. Jest to język odbiegający znacznie od klasycznego arabskiego, z Bliskiego Wschodu.
Kilka przydatnych słówek (akcent pada zwykle na ostatnią sylabę):
salam alejkum - dzień dobry ("pokój z tobą", na powitanie);
ła-alejkum as-salam - dzień dobry (odpowiedź);
labas? - jak się masz?;
szukran - dziękuję;
la - nie;
ma-muszkiera - nie ma problemu;
ma - woda;
emta? - kiedy?;
elberihal - wczoraj;
helen - teraz;
reden - jutro;
szłija - mało;
ziejhid - dobry;
a-kul - jeść;
ana - ja;
ente - ty;
huło - on;
hija - ona;
nehnu - my.
Wizy
Maroko traktuje terytorium Sahary Zachodniej jako integralną część państwa. Nie ma żadnych wymogów wizowych dotyczących samej Sahary Zachodniej. Informacje dotyczące wizy marokańskiej znajdują się w
informacjach wstępnych, wizy mauretańskiej w
informacjach o Maroku.
Pieniądze
Jednostką monetarną jest marokański Dirham (MAD). Kursy wymiany również są takie same jak w Maroku: od 9.25 do 9.69 MAD za 1 USD. Nie zauważyłem biur Forex - pozostają więc banki, w których operacja wymiany wymaga odstania w kolejce około pół godziny. W każdym większym mieście są bankomaty - kilka jest w Smarze i Laayoune, prawdopodobnie są też w Dakhla.
Komunikacja
W porównaniu do Maroka, jest mniej możliwości. Generalnie są tylko dwie dobre drogi: jedna wiedzie wzdłuż Atlantyku, z północy przez Dakhla do granicy mauretańskiej; druga wcina się w pustynię z Tan Tan do Smary, a następnie wraca na wybrzeże do Laayoune.
Pomiędzy tymi miastami kursują autobusy i Mercedesy
grand taxi. Autobus CTM przemierza trasę z Casablanki do Dakhla raz dziennie (wyjazd z Casa o 10 rano), poza tym są jeszcze autobusy firm Supratours, Satas (logo pędzącego wielbłąda) i innych. Na południe od Dakhla do granicy z Mauretanią nie ma regularnych połączeń. Znani z Maroka naciągacze, którzy grasują w okolicach autobusów dezinformując lub pobierając opłaty za bagaż tutaj praktycznie nie występują.
Paliwa na obszarze Sahary Zachodniej są subsydiowane przez rząd Maroka. W Laayoune litr oleju napędowego kosztuje 2.72 MAD, na ostatniej stacji przed Mauretanią - 2.97 (!).
Kafejki internetowe można znaleźć w Smarze i Laayoune (prawdopodobnie również w Dakhla). Godzina połączenia kosztuje 10 MAD.
Zagrożenia
Sahara Zachodnia jest bardzo bezpieczna, prawdziwą ulgą po Maroku jest brak żerujących na turystach cwaniaków.
Ze względu na politykę Rabatu oraz ciągle odkładany termin referendum, w którym Saharianie mają zadecydować o niepodległości, istnieje ryzyko reaktywacji bojówek partyzantki. Ponieważ Polisario nie posiada obecnie wsparcia finansowego, ryzyko to jest jednak niewielkie.
Granica z Mauretanią jest zaminowana. W rejonie przygranicznym należy przemieszczać się wyłącznie utartymi szlakami.
Hotele
Standard hoteli jest dosyć dobey (taki sam jak w
Maroku), mogą być tylko problemy z bieżącą wodą.
Jedzenie i zakupy
Kuchnia sahariańska jest zbliżona do
marokańskiej. Istotne różnice to brak miętowej herbaty na dalekim południu oraz kompletny brak piwa. Pomimo mniejszych podatków, ceny są podobne jak na północy (prawdopodobnie są kompensowane przez koszty transportu).
- Ceny. Takie jak w Maroku, poza tym: chleb pita - 1 MAD; kilogram jagnięciny - 60 MAD; 200g oliwek - 10 MAD
Smara
Droga z Tan Tan wiedzie przez zupełnie jałowe tereny Sahary. Monotonny krajobraz płaskiej, kamienistej pustyni urozmaicają nieliczne wzniesienia i uskoki. Wzdłuż drogi rozlokowanych jest kilka kontroli, podczas których spisywane są motywy podróży oraz dane z paszportu. W zależności od biegłości urzędnika, trwa to od pięciu do 30 minut. Po trzech godzinach jazdy, niczym fatamorgana, na horyzoncie pojawia się widmo Smary.
Pomimo ponurego oblicza, długich kontroli na rogatkach oraz zauważalnej obecności wojska, miasteczko posiada bardzo ciepłą atmosferę. Kręgosłupem Smary jest główna ulica, która jest kontynuacją drogi z Tan Tan (i Laayoune). Wszystkie interesujące miejsca znajdują się wzdłuż tejże drogi, bądź nie dalej niż 300m w bok.
Po południowej stronie drogi mieści się nowy bazar, gdzie sprzedawane są głównie artykuły przemysłowe a wieczorami miejscowa gawiedź popija herbatę. Po północnej stronie jest bazar spożywczy.
- Hotele. Mimo położenia z dala od głównego szlaku komunikacyjnego, w Smarze jest dużo tanich hoteli, które często są pełne. Po krótkich poszukiwaniach zatrzymaliśmy się w Hotel Atlas, w uliczce naprzeciw wyjścia z bazaru. Łóżko w trzyosobowym pokoju kosztuje 20 MAD. Cuchnąca łazienka znajduje się na korytarzu, wody w kranach nie było, zapasy stały w butelkach na podłodze.
- Knajpy. Najtańsze jedzenie można zakupić na bazarze po północnej stronie głównej ulicy i w okolicznych sklepikach (polecam zaznaczony na mapie). Chlebek pita z nadzieniem kiełbaskowym podobnym do kaszanki kosztuje 5 MAD. Dzbanuszek herbaty w kafejce przy głównej ulicy - 5 MAD.
- Komunikacja. Dworzec autobusowy mięsci się obok bazaru spożywczego, przedstawicielstwa firm przewozowych można również znaleźć przy głównej ulicy. Bezpośrednich połączeń autobusowych do Dakhla nie ma. Kilku przewoźników oferuje połączenia z Laayoune.
Autobus Supratours do Laayoune odjeżdża zgodnie z planem o 7 rano, faktycznie odjechał pół godziny później. Bilety za 65 MAD można kupić w przedstawicielstwie przy głównej ulicy (z reguły zamknięte) lub w budce 'odprawy bagażowej' przy gare routiere. Jazda wraz z czasem poświęconym na pobieżne kontrole trwa cztery godziny.
Laayoune
(czyt.
Lajun). Położona w piaszczystej niecce (około 20 km od wybrzeża Atlantyku), administracyjna stolica marokańskiej Sahary wita podróżnych senną, niemal rodzinną atmosferą. Wystarczy dać się ponieść przypadkowej znajomości, by przekonać się, że prawie wszyscy tutaj się znają.
Zaraz po wyjściu z autobusu ze Smary spotkaliśmy Przyjaciela, który zaproponował nam pomoc w znalezieniu transportu i u którego znaleźliśmy nocleg (
więcej...).
- Komunikacja. Przyjeżdżając do Laayoune w południe mieliśmy nadzieję na złapanie transportu dalej, do Dakhla. O tej porze dnia wolnych miejsc w autobusach już jednak nie było.
Za namową Przyjaciela postanowiliśmy spróbować szczęścia w łapaniu stopa. Ponieważ konwoje z Dakhla do Mauretanii już nie funkcjonują i każdy jeździ na własną rękę, tylko nieliczni zawijają do Dakhla, gdyż jest to nadkładanie drogi o 80 km (miasto jest położone na końcu 40 kilometrowego cypla). Staliśmy na czatach w różnych punktach Laayoune oraz na rogatkach, ale bez powodzenia. Zmotoryzowanych turystów i handlarzy nie było a miejscowi kierowcy odmawiali zabrania nas na pokład, zasłaniając się rzekomymi za to karami (zakaz podwożenia cudzoziemców, wprowadzony po ostatnim zamachu terrorystycznym na dyskotekę w Casablance).
W końcu zdecydowaliśmy się na Grand taxi. Przejazd do Dakhla kosztuje 200 MAD, czas jazdy: 6 godzin. Po drodze, kilka kilometrów na południe od Laayoune można zobaczyć końcowy odcinek liczącego ponad 100km taśmociągu transportującego fosfaty z Bou Kra do pobliskiego portu.
Z Dakhla do Mauretanii
Dakhla leży na końcu długiego na 40 km cypla (
dakhlet). U jego nasady znajduje się rozjazd, skąd droga na południe wiedzie już tylko do posterunku na granicy z Mauretanią, w Guergarat. Na rozjeździe znaleźliśmy się około północy z zamiarem koczowania do rana (300 m od skrzyżowania jest stacja benzynowa, gdzie można przeczekać chłodną noc) w celu dalszego łapania okazji. Urzędujący na posterunku oficjale poradzili nam jednak by pojechać dalej, do czekpointu na rogatkach Dakhla. Tutaj, oraz na kempingu Mossafir nieopodal, należało bowiem ich zdaniem szukać transportu do Mauretanii.
- Hotele. Około 300 metrów przed czekpointem, po wschodniej stronie drogi znajduje się Mossafir Kemping. Oprócz miejsca na rozbicie namiotów, kemping dysponuje kilkunastoma pokojami, w cenie 30 MAD od osoby (można płacić EUR po kursie 1 EUR = 10 MAD). Pokoje są urządzone spartańsko, z jednym krzesłem i matami na podłodze zamiast łóżek, jest jednak czysto i spokojnie. Do łazienki wchodzi się przez dziedziniec, ciepły prysznic kosztuje 10 MAD, zimny - za darmo. Woda jest słonawa, ale nadaje się do picia. Miejsce zasilane jest w prąd z własnego generatora, który wyłączany jest równo o północy.
- Komunikacja. W czasie naszej wizyty, jedyną możliwością dotarcia do Mauretanii było złapanie okazji albo przejazd z mauretańskimi właścicielami dostawczych Mercedesów (modele 207 i 307), koczującymi obok czekpointu na obrzeżach Dakhla. Autobusów ani innego regularnego transportu nie było.
Liczyliśmy na złapanie stopa, ale ruch był znikomy, ze względu na wprowadzony przez Senegal przed paroma dniami zakaz wjazdu samochodów starszych niż 6 lat. Na kempingu Mossafir spotkaliśmy kilku zmotoryzowanych Europejczyków, ale zabranie się z nimi okazało się niemożliwe ze względu na "brak miejsc". Ponieważ na poszukiwanie transportu straciliśmy już dwa dni, postanowiliśmy negocjować z Maurami pod czekpointem.
Cena wywoławcza za przejazd wprost do Nouâdhibou to 50 EUR (lub 500 MAD) od osoby. Po długich targach stanęło na 35 EUR, co okazało się dobrą ceną, gdyż jadąca z nami miejscowa kobieta zapłaciła 40 EUR. Targując się ważne jest również ustalenie godziny wyjazdu, granicę zamykają bowiem na noc i wyjazd z Dakhla później niż południe grozi biwakowaniem na marokańskim posterunku (w Ramadanie, granica zamykana jest już o 16:00).
Przed wyjazdem należy wyrejestrować się na czekpoincie, po wykupieniu przejazdu dopilnują tego sami Maurowie. Trasa jest monotonna i mało urozmaicona. Asfalt kończy się w Guergarat. Zaraz po odprawie paszportowo-celnej droga wjeżdża w osławione pole minowe. Nie ma jednego, głównego szlaku, trzymając się wyjeżdżonych śladów nic złego nie powinno się przydarzyć.
Posterunek mauretański to nic więcej jak tylko dwa, sklecone z płyt i blachy szałasy oraz kilku urzędników (więcej...). Tutaj trzeba wypełnić otrzymane deklaracje wwożonych walut i złota - "Declaration of Holdings of Gold and Foreign Currency". W przypadku zamiaru korzystania z czarnego rynku (lepszy kurs wymiany), zaleca się zadeklarowanie niższej kwoty niż w rzeczywistości. Nikt nie sprawdza stanu faktycznego. Jeden z urzędników wypytuje o pieniądze, jakie zapłaciliśmy kierowcy za przejazd, po czym zaprasza go na "negocjacje". Od nas nie żądano dodatkowych opłat.
Z posterunku do Nouâdhibou pozostaje jeszcze parę godzin jazdy zygzakami przez pustynię, wzdłuż pozostałości po starym, hiszpańskim asfalcie. Tutaj również nie należy zbaczać z wyjeżdżonych śladów ze wzgledu na miny. Cały odcinek bezdroży nie jest na tyle trudny, by ograniczyć przejazd do mocnych, wysoko zawieszonych samochodów, czego codziennie dowodzą miejscowi kierowcy.
Wyjeżdżając z Dakhla o 11:00, w Nouâdhibou byliśmy około 21:30. Kierowca podwiózł nas pod drzwi wskazanego kempingu.