Indeks: Kindompolo Luozi Malanga Mbanza-Ngungu Ndandanga Pioka Zongo
Wcześniejsze podróże do Demokratycznej Republiki Konga: Moto Kongo 2009
Relacja opisuje przejazd przez Demokratyczną Republikę Konga (DRK) od granicy z Republiką Konga w okolicach Luozi do granicy z Angolą w Kindompolo.
Demokratyczna Republika Konga (dawny Zair) zajmuje zapewne jedno z ostatnich miejsc na liście najczęściej odwiedzanych przez turystów regionów Afryki. Choć kraj ten ma wiele do zaoferowania, zwłaszcza w dziedzinie przyrody i kultury, kiepska infrastruktura, legendarna korupcja a przede wszystkim problemy z bezpieczeństwem skutecznie odstraszają turystów.
Kongo jest drugim (po Algierii) pod względem wielkości krajem Afryki. Kinszasę od Jeziora Kivu na wschodzie dzieli 1 600 km dżungli, rzek i fatalnie utrzymanych dróg. Czas potrzebny na przejechanie lądem z północy na południe lub ze wschodu na zachód trzeba mierzyć w tygodniach, jeśli nie miesiącach. Regiony, w których występują problemy z bezpieczeństwem można więc ominąć szerokim łukiem. Słynna kongijska korupcja należy w dużej mierze do przeszłości. Demokratyczna Republika Konga może więc być ciekawym, choć wymagającym celem podróży.
Kongo jest ponad siedmiokrotnie większe od Polski. Większa część kraju to porośnięte dżunglą dorzecze rzeki Kongo. Wyższe góry znajdują się tylko na północnym-wschodzie, przy granicy z Ugandą, Rwandą i Burundi oraz na południowej granicy z Angolą.
Od kwietnia do października, gdy w Polsce obowiązuje czas letni, czas w zachodniej części Demokratycznej Republiki Konga jest przesunięty w stosunku do Polski o jedną godzinę do tyłu - gdy w Kinszasie jest 12:00, w Polsce jest już 13:00. Od listopada do marca Polska i zachodnie Kongo leżą w tej samej strefie czasowej.
Wschodnia część Demokratycznej Republika Konga znajduje się w innej strefie czasowej, gdzie czas w stosunku do zachodniej części kraju jest przesunięty o godzinę do przodu - gdy w Kinszasie jest 12:00, w Bukavu jest już 13:00.
Tylko Republika Konga i Zambia leżą w tych samych strefach czasowych, co przyległe obszary Demokratycznej Republiki Konga. Przekraczając pozostałe granice, może zajść potrzeba przestawienia zegarków. Po szczegóły odsyłam do strony strefy czasowe w Afryce.
Dzień przeciętnie trwa około trzynaście godzin. W Kinszasie brzask następuje około 5:30, noc zapada o 18:20 (ze względu na bliskość równika, godziny te nie zmieniają się znacząco w przeciągu roku).
W Kongo przeważa klimat tropikalny - przez cały rok jest gorąco i wilgotno. Ze względu na wielkość kraju, cykl pór roku jest różny w zależności od szerokości geograficznej i innych uwarunkowań.
Na północ od równika (mniej więcej od Kisangani) nie ma wyraźnego podziału na pory suche i deszczowe. Deszcze padają tutaj przez cały rok. Najwięcej opadów przypada na okresy marzec-maj i sierpień-listopad.
W Kinszasie i pozostałej części kraju na południe od równika podział na pory roku jest ostrzejszy, z jedną porą suchą, która trwa od czerwca do września. Dalej na południe (np. w Lubumbashi) okres suchy jest dłuższy i trwa od maja do października.
Wizy Demokratycznej Republiki Konga z reguły nie są dostępne na przejściach granicznych (wjeżdżając do Konga w regionie Kivu - do Gomy lub Bukavu - teoretycznie istnieje możliwość otrzymania wizy na granicy, lecz jej koszt obarczony jest dużą, sięgającą kilkuset dolarów amerykańskich opłatą „administracyjną”).
Od połowy 2012 roku ambasada DRK w Brazzaville zaprzestała wydawania wiz, odsyłając interesantów do... krajów zamieszkania. Uzyskanie wiz Demokratycznej Republiki Konga po drodze w Afryce stało się w ten sposób bardzo trudne.
Ambasada Demokratycznej Republiki Konga znajduje się w Warszawie przy ulicy Bobrowieckiej 3/78, kod pocztowy 00-728, tel. +48 603 208 170. Do wizy potrzebne są:
Dodatkowo, wymagane jest zaproszenie z Konga, poświadczone przez kongijskie służby imigracyjne DGM. Po telefonie do ambasady i wyjaśnieniu celu wizyty, ambasada może jednak odstąpić od tego wymogu. Wiza wydawana jest w przeciągu dwóch dni i jest ważna przez miesiąc od podanej na formularzu daty. Wizę można załatwić korespondencyjnie.
Ambasady Demokratycznej Republiki Konga można znaleźć we wszystkich sąsiednich krajach, lecz jak wspomniałem o tym wcześniej od połowy 2012 roku nie wydają one wiz. W innych afrykańskich krajach, w których Kongo posiada przedstawicielstwa dyplomatyczne sytuacja jest podobna. Jedyną ambasadą, o której wiem, że ostatnio udało się w niej uzyskać wizę jest ambasada w Akrze (Ghana).
Polska nie posiada przedstawicielstwa dyplomatycznego w DRK, najbliższa ambasada znajduje się w Luandzie (Angola, tel. dyżurny: +244 934 112 212)
W razie konieczności, Polacy mogą skorzystać z dobrodziejstwa członkowstwa w Unii Europejskiej i skorzystać z dowolnej ambasady innego państwa Unii w Kinszasie. Warto wiedzieć, że ambasady unijne nie mają prawa odmówić pomocy obywatelowi innego państwa członkowskiego.
Ze względu na historyczne stosunki, najlepszą opcją w takim przypadku wydaje się być Ambasada Belgii w Kinszasie (Place du 27 Octobre, Gombe, tel. +243 81 70 05 900, www.diplomatie.be/kinshasafr). Belgia posiada również konsulat w Lubumbashi (Avenue Lufira 990, tel. +243 9 710 200 25.
Aby przejechać przez niektóre rejony Konga (głównie tereny bogate w rzadkie minerały, diamenty itp.) wymagane jest specjalne pozwolenie. Koszt takiego dokumentu może sięgać 500 dolarów za samochód terenowy.
Urzędnicy strzegący granic DRK znani są z kreatywności w określaniu dokumentów, które są niezbędne do przekroczenia granicy. Wśród nich są szczepionki. Jedyną oficjalnie wymaganą w tej sytuacji szczepionką jest ta przeciw żółtej febrze (szczepienia w Polsce wykonują oddziały służby zdrowia specjalizujące się w medycynie tropikalnej). Żądania wszystkich innych dokumentów zdrowotnych są próbą uzyskania przez urzędnika korzyści materialnej. Szczęśliwie, chciwi urzędnicy są plagą tylko niektórych przejść granicznych, mniej uczęszczane miejsca (w tym te opisane w tej relacji) są od nich wolne.
Zagrożenie malarią występuje na całym obszarze Demokratycznej Republiki Konga, przez cały rok. Więcej o zapobieganiu tej chorobie w części Malaria w Afryce.
W Kongo należy uważać również na cały wachlarz chorób: odra, polio, zapalenie opon mózgowych, Chikungunya, cholera, Ebola (ostatnie przypadki w prowincji Orientale), śpiączka afrykańska (prowincja Haute-Uele), dżuma (północny-wschód prowincji Orientale) oraz HIV/AIDS. Dostęp do opieki medycznej jest bardzo ograniczony, a w interiorze wręcz żaden, ważne jest zatem dobre przygotowanie do podróży.
Jedynym przewodnikiem po Demokratycznej Republice Konga z prawdziwego zdarzenia jest przewodnik „Congo” wydawnictwa Bradt (j. angielski). Opisuje on oba Konga - te ze stolicą w Kinszasie i te z Brazzaville. Kilkustronicowe rozdziały o Demokratycznej Republice Konga znajdują się również w przewodnikach Lonely Planet „Africa” (pojedyncze rozdziały dostępne są w formacie pdf) oraz „Africa Overland” wymienionego wcześniej wydawnictwa Bradt.
Kilka wydawnictw proponuje mapy Demokratycznej Republiki Konga, między innymi są to: „Congo & Central African Republic” wydawnictwa ITMB i „Kongo” z Reise Know-How, obie w skali 1:2 000 000 oraz „Congo Democratic Republic” węgierskiej Cartographi w skali 1:3 300 000.
Warto również polecić klasyczną mapę, obejmującą większą połać Afryki - „Africa North & West - 741” wydawnictwa Michelin, w skali 1:4 000 000. Mapa obejmuje całą Afrykę od czwartego równoleżnika na południe, w tym oba Konga.
Zobacz również mapę satelitarną Demokratycznej Republiki Konga na Google Maps.
Użytkownicy urządzeń GPS firmy Garmin mogą skorzystać z następujących map:
Choć oficjalnym środkiem płatniczym Demokratycznej Republiki Konga jest frank kongijski (symbol międzynarodowy CDF), część wydatków można regulować dolarami amerykańskimi. Franki są dobre do płacenia małych kwot - za piwo, posiłki, paliwo itp. Dolary są preferowane w hotelach oraz przy innych większych transakcjach.
Starsze banknoty dolarów amerykańskich mogą być nieakceptowane ze względu na podejrzenia o fałszerstwo. Najlepiej zaopatrzyć się więc w banknoty najnowszych serii, jakie są w obiegu. Obecnie (początek 2013 roku) najaktualniejsze banknoty oznaczone są serią 2006.
Frank kongijski dzieli się na sto centymów, ale ze względu na małą wartość franka, centymy w obiegu nie występują. Dewizy można wymienić w bankach lub u przedsiębiorczych sklepikarzy. Na bankomaty można liczyć w dużych i średnich miastach.
Bieżące kursy (stan na luty 2013):
Polskie złotówki są w Demokratycznej Republice Konga bezwartościowe. W celach porównawczych, można założyć, że 300 franków to 1 złoty.
Demokratyczna Republika Konga uchodzi za jeden z najniebezpieczniejszych krajów Afryki a rozmiar panującej tu korupcji nie ma sobie równych nigdzie na świecie. Oba stwierdzenia nie są prawdziwe. Przyczyn takich opinii o tym kraju należy chyba szukać w odległej już historii i przekoloryzowanych relacji tych, którzy „przeżyli” podróż do Kongo.
Rzecz jasna, są regiony DRK, w których prowadzone są działania wojenne lub rebelianckie i podróż tam wiąże się z dużym ryzykiem. Olbrzymia większość Demokratycznej Republiki Konga jest jednak bezpieczna, pomijając tragiczny stan dróg, opieki medycznej i innej infrastruktury.
Od lat regionem o podwyższonym ryzyku jest północno-wschodnia część DRK. Część prowincji Kiwu Północne jest kontrolowana przez ugrupowania rebelianckie, które zagrażają również miastom Goma i Bukavu. W prowincjach Ituri i Górne Uele zamęt sieją lokalne milicje i przepędzona z Ugandy LRA (Armia Bożego Oporu z Josephem Kony na czele). Niebezpieczna może być również stolica - Kinszasa jest jednym z najgorszych pod tym względem miast Afryki. Napady na obcokrajowców w Kinszasie nie są rzadkością, dochodzi do nich głównie z centrum.
Fotografowanie w miejscach publicznych może wzbudzić ciekawość władz, co bywa pretekstem do aresztowań i prób wyłudzenia pieniędzy. Bez względu na to, czy posiadamy oficjalne zezwolenie, czy nie. Podobnie może się skończyć manifestowanie posiadania telefonu satelitarnego, odbiornika GPS lub innych „militariów”. Fotografowanie obiektów strategicznych, takich jak mosty, granice, lotniska, poczty i główne skrzyżowania są w ogóle zakazane i w skrajnych przypadkach mogą skończyć się więzieniem.
Skróty najważniejszych wiadomości z Demokratycznej Republiki Konga publikuję na stronie Wiadomości z Afryki.
Język angielski jest w Demokratycznej Republice Konga mało popularny, wśród języków europejskich prym wiedzie francuski, który jest też językiem urzędowym.
Demokratyczna Republika Konga to mozaika kilkuset plemion i języków (dokładnie 215). W północnym i północno-zachodnim Kongo dominują języki z rodziny lingala. Wschód i południowy wschód to kraina języków kongo-suahili. Na zachód i południe od Kinszasy rozciągają się ziemie, na których usłyszymy języki z rodziny kongo. Spory zaś obszar Kongo w okolicach Kanangi zamieszkują ludzie władający językami z rodziny luba-kasai.
Kafejki internetowe można znaleźć w Kinszasie, Lubumbashi, Bukavu, Gomie i innych większych miastach Konga. Połączenia bywają kiepskie, a czasami przez kilka dni nie są możliwe wcale. Godzina połączenia kosztuje od 1 dolara w górę.
Międzynarodowy numer kierunkowy do Demokratycznej Republiki Konga to 243. Z tradycyjnego telefonu można skorzystać na poczcie, ale dużo bardziej popularna jest telefonia komórkowa.
W DRK jest pięciu operatorów telefonii komórkowej. Zasięg jest ograniczony do miast, szczegóły można sprawdzić na stronach internetowych operatorów (w kolejności największej liczby użytkowników):
W zależności od wybranego operatora oraz typu usługi prepaid, minuta rozmowy z Polską kosztuje około 0.4 dolara. Połączenia lokalne kosztują 0.3 dolara za minutę a jeden SMS około 0.1 dolara. Internet (dostępny tylko w niektórych usługach) kosztuje około 15 dolarów za 100 MB.
Z czterech największych polskich operatorów telefonii komórkowej tylko Plus nie ma umowy roamingowej z operatorem w Demokratycznej Republice Konga (w niektórych miejscach Kinszasy można złapać zasięg z Brazzaville). Użytkownicy sieci Orange i T-Mobile mogą realizować połączenia z Konga korzystając z sieci Airtel, użytkownicy sieci Play mogą realizować połączenia za pośrednictwem sieci Airtel lub Orange. Połączenia wykonywane w roamingu są około dziesięć razy droższe w porównaniu do tych samych połączeń realizowanych z lokalnych kart SIM. SMSy są pięć razy droższe. Warto więc zaopatrzyć się w lokalną kartę SIM (by jej użyć potrzebny jest telefon bez blokady SIM-lock).
Podróż przez Demokratyczną Republikę Konga wymaga czasu. Infrastruktura drogowa, kolejowa i rzeczna jest bardzo słabo rozwinięta, przez co czas przejazdu nawet na krótkie dystanse czasami trzeba liczyć w dniach. Trawers całego kraju, np. ze wschodu na zachód to przedsięwzięcie, które może trwać nawet kilka miesięcy. Dysponując ograniczonym czasem jedynym wyjściem jest transport lotniczy.
W Kongo podróżowałem swoim motocyklem. Motocykl nie był zarejestrowany ani ubezpieczony. Jedynym dokumentem, jaki posiadałem, był ręcznie wypisany dowód zakupu. Podczas kontroli nie musiałem okazywać żadnego dokumentu. Nie potrzebne było również prawo jazdy.
Litr benzyny kosztuje 1 375 franków. Stacje benzynowe są tylko w większych miastach. W mniejszych miasteczkach oraz wioskach paliwa sprzedawane są z butelek.
W DRK obowiązuje ruch prawostronny.
Hotele w Demokratycznej Republice Konga (na przykładzie Kinszasy, Gomy i Bukavu) są drogie i kiepskie. Tani hotel kosztuje 15-30 dolarów (czasami udaje się nieco stargować), gdy za taki sam standard tuż za granicą w Rwandzie zapłacimy dolarów pięć. Pokoje są zaniedbane, łazienki brudne a oświetlenie elektryczne włączane tylko na kilka godzin po zmroku, a i to z przerwami.
Gniazdka elektryczne w DRK są typu europejskiego, takie same, jak w Polsce. Napięcie w sieci wynosi 230V, 50Hz (również tak, jak w Polsce).
Demokratyczna Republika Konga to zbyt duży kraj, by mówić o kuchni narodowej. Wspólnym mianownikiem dla kuchni regionów jest Primus - najpopularniejsza marka piwa. Kongijczycy, jeśli mogą, piją dużo tego trunku. Oprócz Primusa jest kilka konkurencyjnych marek, jak np. Skol, Nkoyi, warzony w Lubumbashi Tembo, czy mocne, 6.5 procentowe Turbo King i Doppel Munich. Standardowe butelki mają pojemność 0.72 l.
W miastach, wybór jedzenia jest spory - można znaleźć zarówno drogie restauracje, jak również tanie jedzenie przy ulicy. Te ostatnie to najczęściej szaszłyki, gotowane jajka i bagietki. Przy drodze za miastem najczęściej spotkamy ryż z liśćmi manioku lub sosem.
Z posterunku granicznego w Ndandanga do miejscowości Pioka nad rzeką Kongo jest trochę ponad trzy kilometry. W Pioka istnieje przeprawa promowa na drugą stronę, ale tamtejszy prom nie zawsze jest sprawny (jeśli jest, trzeba mieć z sobą około 20 litrów oleju napędowego, by go uruchomić). Pewniejsza przeprawa jest trochę dalej na zachód, w Luozi.
Z Ndandanga do przeprawy promowej w Luozi jest około 54 km kiepsko utrzymanej drogi, która w porze deszczowej może być trudna i śliska. Luozi to mała miejscowość, w której jest jednak misja katolicka, gotowa przenocować podróżników, którzy tu utknęli. Tutejszy prom również ulega awariom, więc kolejka do przeprawy może być długa. Prom zabiera na raz jedną ciężarówkę lub dwa mniejsze samochody. Motocykle i piesi z reguły nie muszą stać w kolejce. Opłata za motocykl wraz z kierowcą wynosi 2 000 franków, ale czasami udaje się przepłynąć za darmo.
Przeprawa po stronie Luozi to tylko nabrzeże i kolejka oczekujących. Druga strona rzeki jest ciekawsza, można tu coś zjeść, napić się lub wymienić w sklepie pieniądze (16 500 franków za 10 000 CFA). Jeśli zauważą nas policjanci, trzeba też zapisać swoje dane w zeszycie rejestracji. Do głównej, asfaltowej drogi nr N1 z Kinszasy do Matadi jest jeszcze 96 km nieźle utrzymanej drogi laterytowej.
Noc zastała nas nieopodal wsi Malanga. Namioty rozbiliśmy na dziko za niewielkim pagórkiem przy torach kolejowych.
Z Malanga, gdzie spędziliśmy noc w buszu, do głównej drogi nr N1 do Kinszasy jest niecałe 4 km żwirowej drogi. N1 to bardzo dobry asfalt, a ruch na tej drodze jest umiarkowany. Po drodze jest kilka punktów kontrolnych, które przejechaliśmy nie zatrzymując się, pozdrawiając policjantów machnięciem ręki.
Pierwszą większą miejscowością w drodze na północ jest Mbanza-Ngungu, gdzie są stacje paliw, bank z bankomatem i sklepy.
Zjazd do Wodospadu Zongo jest w miejscowości o nazwie Sona-Bata. Dalsza droga nie jest już asfaltowa ale jej stan jest zadowalający. Jedyne przeszkody to kilka piaszczystych odcinków.
Wodospad Zongo (wysokość 60 m) znajduje się zaraz za Seli Safari Hotel, który traktuje tą atrakcję jak swoją własność i pobiera opłaty za wjazd - 12 dolarów. Za rozbicie namiotu trzeba zapłacić 20 dolarów od osoby. Ceny można negocjować, nam udało się zejść do 30 dolarów za rozbicie dwóch namiotów, wraz z opłatą za oglądanie wodospadu. Do wodospadu prowadzi ścieżka zaczynająca sie za hotelem, nie ma potrzeby wynajmowania przewodnika, gdyż nie da się tam zabłądzić.
Hotel leży na odludziu, Zongo-Selo - mała miejscowość, w której znajdziemy bar i sklep - leży po drugiej stronie rzeki Inkisi. By tam dojść należy przejść przez zaporę na rzece. Strzegą jej żołnierze, którzy nie pozwalają włóczyć się tam bez celu - by przejść na drugą stronę należy się u nich zarejestrować.
Drogą którą przyjechaliśmy do Zongo, wróciliśmy do drogi RN1 a następnie do Kisantu, gdzie skręciliśmy na południe w stronę Angoli. Route Nationale 16 (RN16), którą pojechaliśmy jest jedną z trzech dróg, którymi można pojechać do Angoli. Żadna z nich nie jest dobra. Najlepsza z nich prowadzi przez Luvo, z drogi do Matadi należy skręcić na południe w okolicach Songololo. Najlepszą drogą do Angoli wydaje się być przejazd przez Matadi, ale po angolańskiej stronie do pokonania pozostaje jeszcze szmat złej, wyboistej drogi. Droga, którą wybraliśmy, przez Kindompolo jest najgorsza i nieprzejezdna nawet dla samochodów terenowych (rozmyte odcinki drogi po stronie angolańskiej, które jednośladem można ominąć).
Po stronie Demokratycznej Republiki Konga droga RN16 zapowiada się nieźle, potem staje się zła, by pod koniec zamienić się w koszmar z odcinkami grząskiego piachu. BMW GS trzeba było odkopywać, bo stanął w miejscu. Mój mały motocykl po prostu nie dawał rady i gasł. Warto w takich sytuacjach zmniejszyć ciśnienie w oponach. Prawdopodobnie to z tego piasku przywiozłem w stopach cztery pchły piaskowe.
Na noc zatrzymaliśmy się na posterunku granicznym w Kindompolo, rozbijając namioty obok budynku służb imigracyjnych. Obok w wiosce jest mały sklepik i ciepłe piwo. Ciężarówka zaopatrująca w ten napój odjeżdża do Kinszasy w piątki o pierwszej w nocy, przejazd trwa ponoć 20 godzin.
Granica otwierana jest o 8 rano.